fbpx

Na Górnej 10

7 lutego 2017
Komentarze wyłączone
2 386 Wyświetleń

AAAStyczeń 2017 w Lublinie zaskoczył surowością i niskimi temperaturami. Każdy przechodzień przemykał ulicami pośpiesznie, chcąc jak najszybciej załatwić potrzebne sprawy. Zakupy w tej sytuacji zdają się być nieprzyjemną koniecznością, większość osób najchętniej zaszyłaby się w ciepłej kawiarni z kawą lub herbatą, a nawet została w domu. Jednak można to wszystko pogodzić. Górna 10 to butik, w którym możemy się dosłownie zatrzymać. Na zakupy, na kawę lub herbatę, zadbać o manicure i porozmawiać o modzie lub sztuce z Dagmarą i Beatą Furmaniak, założycielkami studia. Ostrzegamy, tu czas płynie wolniej i przyjemniej, niezależnie od pogody.

Kawa i winyle

Narutowicza to jedna z najstarszych ulic w Lublinie, pełna rozmaitych małych przedsiębiorstw o równie zróżnicowanej estetyce. Niegdyś ważna kupiecka arteria, obecnie wciąż czeka na odczarowanie. Podobnie jak jej boczna ulica, Górna. Ale są już pierwsze zwiastuny nadchodzących zmian. W nowoczesnej kamienicy przy Górnej 10, w lipcu 2016, oficjalnie otwarto studio o nazwie sugerującej adres. Duże szklane witryny butiku intrygują, różnią się od tych, które widujemy w Lublinie. Nie ma manekinów i krzyczących haseł o sezonowych promocjach. Uwagę przykuwa aranżacja tego miejsca. Jest przestronnie, ciepło i stylowo, ale bez przepychu. Design industrialny jest tutaj przełamany ciepłymi akcentami w stylu glamour, a nawet prosto z domku w Aspen. Kolory: szarość, biel, czerń, pudrowy róż, zgrane z eleganckim marmurem, surowym betonem i miedzianymi detalami, w zestawieniu tworzą spójną całość. Od razu wyczuwa się ciekawą aurę, przyjazną do niespiesznego poznawania tego miejsca. W tle sączy się jazzowa muzyka z winyli. Wygodne kanapy i wiklinowe meble czekają na gości. Nawet oświetlenie odgrywa tu istotną rolę, jest przygaszone i jakby intymne. Efekt podbijają świece zaaranżowane na parapetach. Nie uświadczymy tutaj nachalnych ekspedientek biegnących do nas tuż po przekroczeniu progu, z wyświechtanym tekstem powitalnym: w czym mogę pomóc? Tu jest inaczej. Najpierw każdy gość dostaje coś aromatycznego do picia, a potem rozmowa toczy się już sama.Rozmowy przy muzyce oraz kawie to nasze rytuały, dzięki którym nawiązujemy wyjątkowe relacje z naszymi klientami – mówią Dagmara i Beata Furmaniak. Prywatnie mama i córka.

DSC_4933Prace nad przygotowaniem studia trwały ponad rok. Dagmara w tym czasie ciągle kursowała między Łodzią a Lublinem, godząc studia i prace wykończeniowe w lokalu. Na miejscu czuwała nad wszystkim mama Beata. Projektem wnętrz zajął się Paweł Kałabun z Paulokaa Design, który połączył liczne inspiracje Dagmary w spójną całość. Paweł jest lubelskim projektantem wnętrz, autorem ponad 100 projektów zrealizowanych m.in. w Poznaniu, Wrocławiu, Łodzi, Warszawie i Lublinie, a także za granicą. O identyfikacje wizualną zadbały Dominika Wysogląd i Magda Pawlas, z Marmolada Design. Po długich i momentami trudnych przygotowaniach butik nieformalnie zaczął funkcjonować. Uwieńczeniem było spotkanie towarzysko-modowe, jakich w Lublinie trochę nam brakuje. Na oficjalne otwarcie butiku przybyły osoby ceniące sobie dobry design, modę i atmosferę. Pojawili się dziennikarze z „Elle” i „Glamour”, poprowadzone zostały warsztaty przez stylistki z Made to Measure Warsaw.

Matka i córka

Myślą różnie, choć podobnie. Nie można też powiedzieć, że są do siebie podobne jak dwie krople wody. Może jedynie oczy i drobne figury są tym, co na pewno je łączy. Beata Furmaniak, lublinianka, Absolwentka Wydziału Prawa i Administracji, przez większą część swojego życia zawodowego działała w branży budowlanej. Niezależnie od spraw zawodowych zawsze interesowała się modą, a znajome chwaliły jej styl. – Lubię rzeczy dobre jakościowo i „z duszą”, które mają jakąś historię, łączą się ze wspomnieniami, czy to w modzie, czy designie. Jestem bardzo sentymentalna i romantyczna pod tym względem. W przeciwieństwie do mojej córki, która cały czas zmienia upodobania co do stylu, jestem wierna swoim ulubionym patentom. Motywy kwiatowe, hafty, klimaty hipisowskie, ale w zestawieniu z klasycznymi rzeczami, np. trenczami, męskimi koszulami. Wybieram wszystko to, co kojarzy mi się ze wspomnianą romantycznością, która we mnie dominuje. Daga komplementuje mnie, że moja niewymuszona nonszalancja i naturalność kojarzy jej się z Jane Birkin, a ja z przyjemnością się pod tym podpisuję – opowiada Beata.

BBBPewnego letniego popołudnia podczas rozmów o modzie i wizerunku, toczonych w gronie przyjaciółek, Beata wpadła na pomysł założenia studia. Jej córka z zapałem go podchwyciła i twórczo rozwinęła. Dagmara ma 24 lata i jest studentką Wydziału Tkaniny i Ubioru oraz Malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Po maturze zaczęła studiować historię sztuki, którą przerwała, decydując się zdawać na ASP. Była to spontaniczna i dość szalona decyzja, tym bardziej, że wcześniej nie miała styczności ani z rysunkiem, ani z malarstwem. –Nad przygotowaniem teczki i moim warsztatem czuwała Agnieszka Kotela, która już na początku moich lekcji zakomunikowała mi, że mam „rękę” do malowania oraz ciekawie interpretuję otaczającą mnie rzeczywistość. Mój upór i ciężka praca pozwoliły dostać się z najwyższą ilością punktów na wymarzone studia.Na początku moje projekty były bardziej rzeźbiarskimi formami, w których dominowała organiczność. Obecnie podchodzę do projektowania bardziej użytkowo. Zainteresowałam się tworzeniem własnych tkanin, faktur oraz drukiem na tkaninie, a malarstwo, traktuję jako medium w wyżej wymienionych dziedzinach. Tak naprawdę cały czas poszukuję swojej tożsamości artystycznej i to właśnie ten proces jest dla mnie szalenie fascynujący. Studia oraz praca wchodzą w relację z moim czasem wolnym, ale gdy realizuję projekty, to nie mam poczucia, że są to obowiązki tylko moja ulubiona forma spędzania czasu – mówi Dagmara.

I tak oto artystyczna dusza zaowocowała u Dagmary bardzo konkretną ideą na concept store, który balansuje dokładnie pomiędzy tym, czym Dagmara najbardziej się pasjonuje – modą, designem i sztuką. Być może w przyszłości w butiku pojawią się również jej własne projekty. Wierzy, że Lublin potrzebuje właśnie takich miejsc. – Chcemy, aby Górna 10 pomagała budować wartościową i funkcjonalną garderobę, dopasowaną do indywidualnych potrzeb – mówi Dagmara.

Moda w Lublinie

DSC_4928Asortymentu nie jest ani za dużo, ani za mało. Nie odczujemy tutaj zmęczenia przy dokonywaniu wyboru, typowego dla mnogości towaru, jak w galeriach handlowych. Wszystko jest starannie wyselekcjonowane. –Starałam się zestawić takie marki, które zainteresują  osoby o różnej estetyce.Każdy znajdzie tu propozycje dla siebie, na co dzień oraz na szczególną okazję – mówi Dagmara. Dominują polskie marki o charakterystycznej, klasycznej i minimalistycznej stylistyce, takie jak: Ania Kuczyńska, LeBrand, Risk-made in Warsaw, Roma Yanota, The Odder Side, Pavlas, Mariusz Przybylski, Chylak. Ich biżuteryjnym odpowiednikiem i dopełnieniem stylizacji są propozycje od marki Umiar i Beller. Podobno każda kobieta stąpa pewniejszym krokiem, gdy ma na sobie wyjątkową bieliznę. W studiu pomiędzy wieszakami z ubraniami dumnie prezentują się kubiki z bielizną, seksowną, kobiecą i inną, prosto od Le Petit True. Wszystkie marki do tej pory nie były dostępne w Lublinie. Studio Górna 10 to nie tylko moda, a również piękne rękodzieło, takie jak ręcznie szyte i oprawiane notesy od Belmondo. –  W Lublinie jest gro osób ze świetnym wyczuciem stylu, dlatego też odważyłyśmy się na realizację tego pomysłu.Znają i lubią dostępne u nas marki. Mamy klientów bardzo świadomych modowo, ale też takich dla których cenna jest nasza umiejętność wykreowania stylizacji, daje nam to bardzo dużo satysfakcjipodkreśla Beata Furmaniak.

Innym zakresem działań Górnej 10 jest strefa ART, w której to artyści mają szansę przedstawić swoje prace większemu gronu. Obecnie możemy tu zobaczyć meble modułowe projektu Beaty Polak, lublinianki, absolwentki Wydziału Architektury Wnętrz. Studio jest przystosowane do organizacji kameralnych wydarzeń, takich jak wernisaże i sesje zdjęciowe. W strefie NAIL BAR stylistka zadba o piękny manicure i pedicure.

Wspólna pasja

DSC_4860Concept store, czyli miejsc, za którymi stoi jakaś spójna idea, w Polsce ciągle przybywa, ale w Lublinie jest ich wciąż mało. Z doświadczeń Dagmary i Beaty wynika, że są potrzebne, wspominają, że same najczęściej na zakupy jeździły do Warszawy lub zamawiały je przez Internet. –Do swojej pracy podchodzę z optymizmem i pasją. Jestem bardzo zaangażowana w rozwój studia ,a Lublinem zauroczyłam się na nowo. Cieszy mnie konfrontacja z osobami, które do nas przychodzą i doceniają to co stworzyłyśmy, dopingują. Bliska naszemu sercu jest koncepcja “slow life” i takim podejściem do chociażby zakupów chcemy natchnąć więcej osób– mówi Dagmara. Czy relacja matki i córki to dobry układ w interesach? W tym przypadku tak. Moda to ich wspólna pasja. Nastoletnia Dagmara podkradała ubrania z szafy mamy, już wtedy mając estetykę zupełnie inną od rówieśnic. Teraz to Beata często znajduje coś dla siebie w garderobie córki. Dobrze się rozumieją i dobrą energię przenoszą do pracy. Przekomarzają się, żartują, a przestrzeń jest wypełniona ich śmiechem. Dagmara wnosi do butiku wiedzę i intuicję modową w odniesieniu do młodszego pokolenia. Beata za to wspiera córkę we wszystkich działaniach i ma świadomość potrzeb modowych dla kobiet w jej wieku. Mówią, że rzadko się zgadzają, ale w tej sytuacji ma to postać twórczej dyskusji i wzajemnego poszerzenia horyzontów.

Nasze studio pozwala zainspirować Lublin polskim wzornictwem. Lubimy tu być to nasz drugi dom, klientów traktujemy, jak gości. Mówią nam, że czują się tutaj niepowtarzalnie i komfortowo.Wszystkie trzy strefy: store, art, nail bar oraz nasze biuro tworzą otwartą przestrzeń, wchodzą ze sobą w relację. Zależy nam na przyjaznej, ciepłej atmosferze – zgodnie przyznają.

tekst Aleksandra Biszczad

foto Natalia Wierzbicka

 

Komenatrze zostały zablokowane