fbpx

Zrób to sam w Lublinie

22 lipca 2015
Komentarze wyłączone
1 610 Wyświetleń

Lublin ‒ miasto studentów. Lublin ‒ miasto trudne dla absolwentów. Być może, choć najłatwiej jest narzekać. Z Lubelszczyzny, jak się okazuje, wcale nie trzeba uciekać, trzeba za to znaleźć pomysł na to, by móc tu pozostać. Do tego warto popracować nad wiarą w siebie i zaangażowaniem. Połączenie tego wszystkiego może zaowocować założeniem własnego wymarzonego biznesu. Takiego jak Chalk & Chic w Lublinie, którego pomysłodawczynią jest Joanna Ambroszczyk.

Obiecująca luka

IMG_2285Ma 26 lat, do Lublina przyjechała z rodzinnego Opoczna, osiem lat temu. Studiowała na KUL-u historię sztuki. Przez lata nauki i dorywczej pracy coraz śmielej kiełkował w jej głowie pomysł o własnym biznesie. ‒ Moje zainteresowania zawsze oscylowały wokół działań kreatywnych, lekko artystycznych. Po maturze myślałam nawet o zdawaniu na kierunek architektura wnętrz. Brakowało mi jednak talentu do rysowania, a przy tym wykazywałam duże zdolności manualne ‒ wspomina. Pierwsze kroki ku własnej działalności rozpoczęła, projektując i wykonując własnoręcznie biżuterię. Sznurkowe naszyjniki i bransoletki były bardzo efektowne, ale popyt na nie w Internecie nie był wystarczająco satysfakcjonujący. Z czasem jednak zmieniła koncepcję. Umiłowanie do pięknych aranżacji wnętrz i modnego DIY (do it yourself ‒ zrób to sam, określenie idei związanej z samodzielnym wykonywaniem pewnych zadań/dzieł) nabrało większego snsu, w momencie gdy jej mama natknęła się w sieci na artykuł o produkowanych w Wielkiej Brytanii farbach specjalistycznych, dzięki którym można osiągnąć niebywałe efekty postarzenia lub odnowienia przedmiotów wykonanych z różnych surowców. W Europie znane już od dłuższego czasu, w Polsce mają dotychczas zaledwie kilkunastu dystrybutorów. Lublin stanowił lukę na mapie ich dostępności. Obiecującą lukę, bo wielbicieli kreatywnych działań we własnej przestrzeni nie brakuje.

Dobry adres

IMG_2338Podpisanie umowy z dystrybutorem oznaczało szkolenia, warsztaty i oczywiście dostęp do farb. Jednak cała reszta spoczywała na barkach zainteresowanego. Nakład finansowy włożony w aranżację miejsca musiał być zdobyty we własnym zakresie. Joanna złożyła wniosek o dofinansowanie ze środków unijnych. Projekt „Młodzi, zdolni, z własną firmą” zakładał pomoc prawie połowie ze zgłoszonych pomysłodawców, czyli 42 ze 100 osób. Kwota dofinansowania wynosiła ‒ nie bagatela ‒ 28 tysięcy złotych. Ponadto przez pierwsze pół roku działalno- ści uczestnicy projektu otrzymali tak zwane wsparcie pomostowe, czyli 1200 zł, np. na zapłacenie czynszu za wynajmowany lokal. Problemem okazał się długi okres oczekiwania na decyzję o przyznaniu środków. Szczególnie długi, gdy idealne miejsce na stworzenie siedziby pojawiło się nagle. Lublin, Świętoduska 20/17. Zaciszne podwórze na tyłach Starego Miasta. Duża wystawiennicza witryna niemal od razu przekonała Joannę, że to tu będzie prezentowała swoje przyszłe prace. Bo dla niej sprzedaż farb to za mało.

IMG_2335W swoim wymarzonym lokalu postanowiła organizować warsztaty, a także doradzać każdemu, kto przy pomocy farb zechce nadać drugie życie staremu meblowi czy innej rzeczy. Po kilku miesiącach oczekiwania dostała dofinansowanie i w ekspresowym tempie zaczęła działać. Wraz z narzeczonym Radkiem własnymi siłami zaaranżowali wnętrze. Gruntowny remont potraktowali jak kreatywne wyzwanie. W końcu do takiego myślenia Joanna chce przekonać przyszłych klientów. Parter został urządzony jako część sklepowa, tu można zobaczyć przykłady odnowionych mebli, dekoracji, a także same farby. Na piętrze znajduje się pracownia i to tu odbywają się warsztaty. Pełno tu meblarskich perełek, takich jak bujany fotel, ogromny stół na wyginanych nóżkach, wiekowy kredens, a także zwykłe krzesła, które dzięki nowej tapicerce i kolorom nabrały dizajnerskiego wyglądu. Wokół piętrzą się farby, pędzle i różne pomocne akcesoria: papiery ścierne, gąbki, deseczki, sznurki, druty. Wszystko do dyspozycji zainteresowanych. Poruszając się po wnętrzu wypeł- nionym sprzętami, które dopiero czekają na swoje drugie życie, natykamy się na ciągle nowe inspiracje ‒ lampiony ze słoików, proste krzesła odnowione w nadzwyczajny sposób, ramki, pudełka. To tutaj tak nielubiane PRL-owskie meblościanki mogą przejść metamorfozę, dzięki której zaczną wyglądać jak najnowszy meblowy hit. Joanna ma głowę pełną pomysłów i talent do słuchania swoich klientów. Ogląda zdjęcia mebli, pyta o upodobania, aran- żację reszty mieszkania. Pomaga im w tworzeniu, naprowadza, podsuwa kolejne wskazówki. Chalk & Chic to nie sklep, a pracownia, której drzwi otwarte są dla każdego. Otwarta w maju, budzi zainteresowanie nie tylko dzięki poczcie pantoflowej. Trafiają tu również osoby, które przypadkowo przechodziły obok.

Pod patronatem Annie Sloan

IMG_2283A wszystko przez Brytyjkę Annie Sloan, która po ukończeniu studiów artystycznych zainteresowała się technikami dekoratorskimi. Opracowała farby Chalk Paint 25 lat temu, kiedy nie była w stanie znaleźć na rynku produktu, który odpowiadałby jej potrzebom. Jest autorką wielu książek na ten temat, w tym właśnie wydanej pozycji zatytułowanej: „Room Recipes for Style and Colour” (Przepisy na styl i kolor w każdym pokoju). Stworzyła farby, jakich do tej pory nie było. Kredowe, nadają się do malowania tapicerki, drewna, szkła i wielu innych powierzchni. Wosk, bezbarwny lub ciemny, służy nie tylko zabezpieczaniu powierzchni, ale tak- że osiąganiu różnych efektów. Farby są bezwonne, nie drażnią i nie przyprawiają o ból głowy, łatwo je zmyć z rąk. Paleta złożona z 33 kolorów pozwala na wyczarowanie wielu efektów: impact, satynowego, postarzania, matu czy połysku. Choć farby są bardzo łatwe w użyciu, Joanna Ambroszczyk chce przekazać zainteresowanym wszelką wiedzę na ich temat. Tak też narodził się pomysł organizowania warsztatów renowacji mebli i innych przedmiotów. W ich trakcie Joanna omawia poszczególne etapy posługiwania się farbami. Opowiada o tym, jak traktować powierzchnię już pomalowaną, a jak surową. Jak łączyć kolory i jakimi metodami osiągnąć efekt postarzenia mebla. Na warsztaty można przynieść własny mebel i pracować nad nim pod czujnym okiem prowadzącej. Uczestnicy to osoby w różnym wieku, łączy ich chęć poszerzenia wiedzy w tym zakresie i umiłowanie do niezwykłych aranżacji wnętrz.

Moda na DIY

IMG_2386Siedziba Chalk & Chic w Lublinie pojawiła się w bardzo dobrym momencie. Moda na DIY trwa w najlepsze na całym świecie. Do nas dopiero dociera, ale już można zaobserwować coraz liczniejsze grupy osób szperających na targach staroci, w second handach czy giełdach i antykwariatach. Vintage i oldschool to aktualnie najmodniejsze pojęcia w kontekście wystroju wnętrz, często i chętnie łączone ze stylem modernistycznym. Telewizyjnym wzorcem kuchennego vintage jest „królestwo” Bree z kultowego serialu „Gotowe na wszystko”. Jest tam wszystko, za co kochamy vintage, a więc lodówka z zaokrąglonymi rogami, stylowy robot i mnóstwo klimatycznych dodatków. W Internecie, na portalach takich jak Pinterest czy polska Zszywka, znajdziemy wiele inspiracji do stworzenia dekoracji czy odnowienia czegoś własnymi siłami. Styl vintage powrócił na salony, dając tym samym szansę wszystkim starym meblom. ‒ Obiekty do renowacji znajduję zarówno na portalach zakupowych, jak i giełdach, a nawet śmietnikach. Ludziom czasami brakuje wyobraźni. Oczywiście, jeżeli ktoś ma ochotę, może wyrzucić wszystkie meble z kuchni. Ja podpowiadam co zrobić, by te oto kilkunastoletnie meble, a czasami i starsze, stały się meblami marzeń. Wyjątkowymi, niepowtarzalnymi i szczególnie ważnymi, bo odnowionymi własnymi siłami ‒ mówi Joanna. I rzeczywiście tak jest, stara zielona kanapa z brzydkim wzorem po wielu godzinach pracy cieszy oko. Stała się klasycznym, granatowym, bardzo eleganckim meblem, z błękitnymi przecieranymi obwódkami. Do kompletu stolik utrzymany w podobnej kolorystyce, z siateczkowanym blatem na wytwornych wyginanych nogach. Na mówienie o pierwszych bilansach jeszcze za wcześnie, wszak Chalk & Chic w Lublinie istnieje dopiero od niespełna dwóch miesięcy. A z ryzykiem poniesienia porażki należy zawsze się liczyć. Z pewnością bezcennym jest zrealizowanie własnego pomysłu na biznes i obserwowanie zafascynowanych osób przybywających do pracowni. A nie od dziś wiadomo, że kto nie ryzykuje…

Tekst Aleksandra Biszczad

Foto Krzysztof Stanek

Komenatrze zostały zablokowane