fbpx

Integracja: Iwona

22 października 2017
1 163 Wyświetleń

Od urodzenia niedowidzi. Nie przeszkodziło jej to zostać medalistką olimpijską w kolarstwie tandemowym. W międzyczasie ukończyła pedagogikę specjalną na UMCS (na studiach zajmowała się tyflo- i oligofrenopedagogiką). Iwona Podkościelna jest przykładem tego, że dzięki determinacji i mozolnej pracy osoba, która ma problemy ze wzrokiem, może osiągać sukcesy, a nawet sięgać po olimpijskie złoto.

 

Iwona pochodzi z Bychawy i tam mieszka. Ma wrodzoną zaćmę i usunięte soczewki w obu oczach. W konsekwencji musi zmagać się ze znacznie obniżoną ostrością widzenia. Zdarzało się, że rówieśnicy interesowali się jej wadą wzroku, ale szybko akceptowali to jako coś oczywistego. 29-latka przyznaje, że w jej życiu wiele zmieniła jazda na rowerze W trakcie studiów dołączyła do klubu tandemowego KKT Hetman Lublin, z którym związana jest do dzisiaj. W 2008 roku wzięła udział w pierwszym zgrupowaniu. Na początku była to jazda rekreacyjna, jak mówi, „czysta turystyka”. Później pierwszy raz spróbowała swoich sił w zawodach. Sport stał się dla niej pasją, a wkrótce wręcz sposobem na życie. Ze swoją partnerką w tandemie, Aleksandrą Tecław, która jest jej pilotką, spędza prawie 300 dni w roku. Nic dziwnego, że znajomość przerodziła się w przyjaźń. – Dwie osoby muszą się zgrać na jednym rowerze, stworzyć jeden organizm, nauczyć się własnych ruchów. Podstawą jest ogromne zaufanie zawodnika do przewodnika. To Ola ma za zadanie informować mnie o wszystkim – opowiada Iwona. Z uwagi na liczne zgrupowania, w sezonie żyją w ciągłych rozjazdach. Startują na całym świecie, niestety nie mają czasu na zwiedzanie. Jeśli już uda jej się znaleźć wolną chwilę, czyta książki. – Lubię te o tematyce kryminalnej. – Jednak lwią część życia pochłania Iwonie rutyna treningowa. Całe życie dostosowałam do treningu. Wszystko podporządkowane jest schematowi „trening – regeneracja”. To niepozorna, dość drobna kobieta, ale ze skromnością i pracowitością prawdziwej mistrzyni. Jednorazowo spędza na rowerze nawet pięć godzin. Na 3–4 dni intensywnych treningów przypada jeden luźniejszy. Wtedy jest czas na krótsze przejażdżki, basen, marsze lub saunę. W zimie jej treningi obejmują siłownię, bieganie i basen. Jeździ także na trenażerze (rodzaj stacjonarnego roweru treningowego). To, czym się zajmuje, wymaga zróżnicowanego przygotowania. Kolarstwo torowe to dynamiczna, krótka jazda. W szosowym wyścigi są dłuższe, na dystansie 25–30 km, co wymaga siły i kondycji. W polskim kolarstwie Iwona za wzór stawia sobie Michała Kwiatkowskiego oraz Rafała Majkę. Nie kryje się ze swoimi ambicjami. – Jak jedziemy, to tylko po złoto – śmieje się. Ale ten żart można brać całkiem serio. Symbolem poświęcenia i wytrwałości na treningach stał się między innymi złoty medal paraolimpijski z igrzysk w Rio de Janeiro w 2016 roku. Waży pół kilograma. W odróżnieniu od medali olimpijskich, w tych z paraolimpiady słychać kryształki umieszczone w ich wnętrzu. W złotym znajduje się ich 14, w srebrnym 10, a w brązowym 8.

Pytana o wrażenia z Rio i podium olimpijskiego, wspomina wyraźnie poruszona. – Niesamowite emocje, łezka wzruszenia w oku. Coś niezwykłego. Nie obyło się jednak bez trudnych chwil. Sam start Podkościelnej i Tecław został opóźniony o godzinę, a dystans skrócony. Początkowo nie wiedziały dlaczego i, jak przyznaje kolarka, niewiedza bywa błogosławieństwem. Później okazało się że na trasie zmarł zawodnik z Iranu.

Iwona ma w swojej kolekcji jeszcze 3 złote medale. To trofea z mistrzostw świata: dwa z 2015 ze Szwajcarii i jeden z 2013 roku z Kanady. Ostatnio dziewczyny dołożyły do tego kolejne złoto – z mistrzostw świata w Belgii. Najbliższe plany? Powalczyć o kwalifikacje do Letnich Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Zawodowy sport wymaga systematycznego wysiłku. A co daje w zamian? Jak twierdzi Iwona, starty to wiara w siebie i ogromna motywacja dzięki odnoszonym sukcesom. Ważna jest również większa pewność siebie.

Pod koniec lutego Iwona Podkościelna z Aleksandrą Tecław otrzymały tytuł Ambasadora Województwa Lubelskiego 2016. – Jestem dumna, że mogę reprezentować nasz region. Postaramy się robić to jak najgodniej, zarówno w kraju, jak i na arenie międzynarodowej. To przywilej i chyba największe wyróżnienie – podkreśla zawodniczka.

Mimo wielu triumfów, na razie kolarka nie zamierza zwalniać. W przyszłości chciałaby wykorzystać swoje uniwersyteckie wykształcenie i otworzyć własne przedszkole. Bo wojowniczką bywa się nie tylko na trasie, ale w całym życiu.

Tekst Monika Murat

Zostaw komentarz