fbpx

Pirat śródlądowy: Do czego służy policja

8 czerwca 2017
1 466 Wyświetleń

Widziałeś kiedykolwiek, żeby zatrzymano i ukarano motocyklistę pędzącego 200 km na godzinę? – zapytał mnie niedawno znajomy, którego uszy przewiercił ryk motoru z nieodległej drogi. No, nie widziałem. A widziałeś, jak ukarano kierowcę rozmawiającego w czasie jazdy przez komórkę, oczywiście bez zestawu głośnomówiącego, albo – co gorsza – zapamiętale piszącego SMS-y? Też nie widziałem…

Zapewne można jeszcze sporo napisać o tym, czego policja nie robi, choć robić powinna. Że trudno takich delikwentów namierzyć i zatrzymać? Może i łatwo nie jest, ale trzeba przynajmniej próbować. Jaki problem jest bowiem np. ustawić kaskadowo patrole wzdłuż lubelskiej ul. Jana Pawła II, na odcinku od al. Kraśnickiej do ul. Armii Krajowej. Wieczorem, zwłaszcza po wyłączeniu świateł, choć wcześniej także, mordercy na motocyklach urządzają tam sobie wyścigi niemal codziennie.

A dlaczego nie ustawić się na ekspresowej siedemnastce czy obwodnicy Lublina, po których wariaci na dwóch kołach prują, ile wlezie? Sezon na szaleńców właśnie się zaczął i spotkać (usłyszeć) można ich doprawdy wszędzie, również na mniejszych, jednojezdniowych drogach.

Zapewne dałoby się coś z tym zrobić, jak przecież poradzono sobie już w innych krajach. Nie wyobrażam sobie, żeby np. w Norwegii tacy szaleńcy mieli szansę przejechania choćby kilku kilometrów z szybkością, z jaką u nas bezkarnie pokonują długie trasy. Podobnie w Wielkiej Brytanii, gdzie przecież ani autostrad, ani motocyklistów nie brakuje. Nie zdarzyło mi się widzieć, żeby na angielskiej autostradzie szalał gość na harleyu, hondzie czy kawasaki.

A dlaczego tak niewiele robi się u nas z problemem chuliganów stadionowych, którzy zresztą poza stadionami też potrafią nieźle dać czadu? Najlepsze osiągnięcia w walce z kibolami ma policja na Śląsku, ale tam po prostu sami funkcjonariusze, wspierani przez swój związek zawodowy, powiedzieli: dość. Przy okazji zarzucili politykom, że chronią pseudokibiców, utożsamiając ich z patriotami. Minister Błaszczak dał podległym sobie policjantom odpór, a mówiąc konkretnie – po prostu ich olał. Po czym po kilku miesiącach de facto przyznał im rację, wysyłając całe zastępy policji do ochrony przed gorszym sortem maszerujących przez Warszawę narodowców, wśród których gros stanowią właśnie kibole.

Za to, że policja, a przynajmniej znaczna jej część zajmuje się nie tym, czym powinna, trudno winić samych policjantów. Przykład ze Śląska pokazuje jednak, że i oni sami mogą wziąć sprawy w swoje ręce i po prostu postawić się politykom upolityczniającym policję coraz bardziej.

Artykuł 14 ust. 3 ustawy z dnia 6 kwietnia 1990 r. o Policji (t.j. Dz.U. 2016, poz. 1782) mówi: „Policjanci w toku wykonywania czynności służbowych mają obowiązek respektowania godności ludzkiej oraz przestrzegania i ochrony praw człowieka”. Trudno powiedzieć, by tak się działo, kiedy podczas marszu ONR funkcjonariusze poniewierali ludzi protestujących przeciwko odradzaniu się ideologii czarnych i brunatnych koszul. Podobnie, gdy w ostatnich dniach wyciągali z domów i doprowadzali na przesłuchania ludzi namierzonych podczas grudniowych protestów pod Sejmem.

Marzy mi się policja, która – jak stwierdza się we wstępie wspomnianej ustawy – jest formacją służącą społeczeństwu. Policja, która łapie przestępców – wszystkich, także tych drogowych. Bo facet, który w obszarze zabudowanym wali ponad 150 km/h, nie popełnia wykroczenia, on popełnia przestępstwo. Policja, która zajmie się debilem jadącym na rowerze, piszącym coś na smartfonie i mającym słuchawki w uszach. Policja, która zapewni, że podczas wizyty na meczu ojciec z dziećmi nie zostanie zelżony ani pobity przez bandytę, według dzisiejszej terminologii: stadionowego patriotę. A także, która zareaguje natychmiast, gdy na tym meczu pojawi się rasistowski czy – po prostu – lżący kogokolwiek transparent.

Codzienne, zwykłe sprawy, którymi policja ma się zajmować, najwyraźniej są dzisiaj jednak na marginesie jej podstawowej funkcji – ochrony władzy i jej przedziwnego rozumienia praworządności.

 

Paweł Chromcewicz

Zostaw komentarz