fbpx

Tajemnica Doliny Krzyży

3 lutego 2017
Komentarze wyłączone
3 614 Wyświetleń

Dolina 3Kiedy właściciele majątku w Krzesimowie postanowili wznieść pałac otoczony rozległym parkiem, stawami z groblami oraz sporym folwarkiem, okazali się być wizjonerami, którzy znacznie wyprzedzili epokę, w której żyli. Pałac, park i cała konieczna infrastruktura jawiły się jako doskonale działająca całość z bardzo dobrze zaplanowanym każdym szczegółem. W pałacu nawet piwnice miały swój sznyt z amfiladowymi pomieszczeniami zwieńczonymi łukowatymi sklepieniami z cegły. Kolejne rodziny ziemian żyły tu w doskonałej równowadze natury i postępu technicznego. Nikt wówczas nie mógł przewidzieć, że za sto kilkadziesiąt lat Krzesimów stanie się miejscem zbiorowej zbrodni.

 

Na odcinku Mełgiew – Łęczna asfaltowa droga przecina niewielką wieś Krzesimów. Jadąc w kierunku Lubieńca, po prawej stronie widać wystający nad dachami budynków gospodarczych i drzewami szczyt klasycystycznego pałacu. Z kolei po drugiej stronie drogi, wzdłuż łąki, wznosi się pokaźny spichlerz wraz z suszarnią chmielu i zrujnowaną drewnianą oborą. Nawet z okiem samochodu wielkość zabudowań robi wrażenie.

 

Pan na Krzesimowie

 

Pałac w Krzesimowie wybudowany został na początku XIX wieku. Wprawdzie nie wiadomo, kto go zaprojektował, ale z pewnością architekt potrafił wykorzystać walory krajobrazu. Pałac został wzniesiony na specjalnie usypanej wyspie, którą od lądu odcinał kanał i staw, a w dalszej odległości pozostałe stawy, mokradła i łąki. Klasycystyczno-eklektyczny budynek był otoczony parkiem w stylu angielskim. Bramę wjazdową od fasady pałacu oddzielał okazały gazon. Właścicielami majątku była rodzina Stamirowskich, której jednak skonfiskowano dobra po wybuchu powstania listopadowego. W ciągu pierwszych 140 lat pałac aż pięciokrotnie zmieniał właścicieli. Ale kiedy w 1896 roku Krzesimów przechodził w ręce Tekli z Kleniewskich Sonenberg, właścicielki położonych kilkanaście kilometrów dalej Kijan, majątek był w znakomitej kondycji finansowej. Oprócz pałacu, oficyny, w której mieszkali rządca i służba z pałacu, i rozległego parku włości tworzyły dwa młyny wodne, gorzelnia i cegielnia oraz liczne pomniejsze zabudowania gospodarcze. Sonenbergowie byli majętnymi ludźmi – należał do nich również jeden ze starych spichrzy w Kazimierzu nad Wisłą. W 1907 roku majątek sprzedali za 200 tysięcy rubli Józefowi Dreckiemu, po którym dobra krzesimowskie odziedziczył jego syn Kazimierz, ostatni dziedzic Krzesimowa, a zarazem pierwsza osoba pośród wszystkich właścicieli, o której nieco więcej wiadomo. Kazimierz zaczął samodzielnie prowadzić majątek w 1934 roku, mając już blisko 40 lat. Jak na ziemianina przystało, był dobrze przygotowany do tej roli. Studiował na SGGW w Warszawie i na Wydziale Rolniczym Politechniki w Moskwie. Wychowanie w domu z patriotycznymi tradycjami wpłynęło na jego całe życie. W 1916 roku powołany do armii carskiej po wybuchu rewolucji październikowej dołączył do Legionów Polskich w Rosji, a następnie do I Pułku Ułanów Krechowieckich. Bił się m.in. pod Lwowem w 1918 roku oraz uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej, walcząc w 1920 roku pod Zamościem. Uczestnik kampanii wrześniowej w 8. batalionie samochodowym w Lublinie. Aresztowany i wywieziony do obozu jenieckiego w Kozielsku, został stracony w Lesie Katyńskim wiosną 1940 roku. Tragicznie potoczyły się również losy jego zaledwie 17-letniego syna Włodzimierza, który zginął podczas Powstania Warszawskiego. Starsza o rok córka Krystyna była w powstaniu sanitariuszką. Zmarła w 2007 roku w wieku 81 lat.

 

Szczególny rodzaj ciszy

 

Stajnia 3Rodzina Dreckich nie wróciła już na Lubelszczyznę. Natomiast wraz z wkroczeniem Armii Czerwonej w 1944 roku na wschodnie tereny Polski rozpoczęła się najtragiczniejsza część historii Krzesimowa. Wiosną Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego zadecydowało o uruchomieniu na terenie majątku Centralnego Obozu Pracy (podobne powstały w Warszawie, Potulicach pod Bydgoszczą i Jaworznie koło Krakowa). Obozy były przeznaczone dla osób podejrzanych o kolaborację z Niemcami. Jednak szybko się okazało, że do Krzesimowa zaczęli być przywożeni żołnierze AK, Batalionów Chłopskich i WiN, działacze podziemia niepodległościowego i jego sympatycy, księża i osoby cywilne, w tym rosyjscy arystokraci i niemieccy przesiedleńcy. Były też liczne rodziny z małymi dziećmi. Wśród więźniów znaleźli się Róża, Władysław i Rozalia Taraszkiewiczowie, rodzice i siostra legendarnych „braci wyklętych” – por. Leona Taraszkiewicza pseudonim „Jastrząb” i ppor. Edwarda Taraszkiewicza pseudonim „Żelazny”. Transporty z aresztów NKWD i UB przyjeżdżały m.in. z Lublina, Chełma i Zamościa. Historyk Anna Wilk szacuje, że przez półtora roku działalności obozu mogło tu być przetrzymywanych nawet ponad dwa tysiące osób. Z relacji świadków wynika, że kierownictwo i personel obozu, który mieszkał w pałacu, mówili po rosyjsku. Nocami po wsi chodziły patrole, plądrowały domy. Mieszkańcy Krzesimowa zgodnie twierdzą, że warunki w obozie były gorsze niż w hitlerowskich obozach koncentracyjnych. Przetrzymywano tu ludzi w wychłodzonych lub przegrzanych oborach i chlewach bez jakichkolwiek warunków sanitarnych i lekarskiej opieki przy temperaturach zimą poniżej dwudziestu stopni. Znęcano się nad nimi fizycznie i psychicznie. Więźniowie byli zmuszani do pracy w kamieniołomach niedaleko Dominowa, na polu i w młynie. Większość z nich umierała po miesiącu, dwóch z głodu i wycieńczenia. Rozprzestrzeniała się dyzenteria, umierało kilkanaście osób miesięcznie. Zwłoki były wrzucane do dołów koło obór. Później były przenoszone do Lasku Pruszkowskiego (teren dzisiejszego cmentarza) sąsiadującego z folwarkiem.

Obóz istniał do 1946 roku, choć decyzja o jego zamknięciu zapadła rok wcześniej po wizycie delegacji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Nie wiadomo, co stało się z dokumentami, w tym z księgą zmarłych. Być może znajdują się w rosyjskich archiwach. Przez całe lata PRL milczeli na ten temat świadkowie. O tym, co wydarzyło się w Krzesimowie, zaczęto mówić dopiero podczas remontu drogi w 1996 roku, kiedy robotnicy natrafili na ludzkie szkielety. Obniżenie terenu za murem folwarku skrywające cmentarz z mogiłami, krzyżami i tablicami symbolizującymi pomordowanych w Krzesimowie, poległych podczas I i II wojny światowej i zaginionych bez wieści w latach 1939–1989 zostało oficjalnie nazwane Doliną Krzyży w 2003 roku. Przez całe lata powojenne był tu wydobywany piasek i składowano śmieci. Dziś do tego miejsca można podjechać samochodem. Dolinę i las metalowych i drewnianych krzyży najlepiej widać mijając załamanie muru na końcu ścieżki. Nawet kiedy wieje wiatr, panuje tu szczególny rodzaj ciszy.

 

Klejnot w koronie

 

Stajnia 1Krzesimowski pałac posiada typowe cechy charakterystyczne dla klasycyzmu. Imponujący portyk wejściowy z czterema kolumnami i zwieńczony trójkątnym frontonem, dwuspadziste dachy i dekoracje architektoniczne w modnej w pierwszej połowie XIX wieku stylistyce antyku. Z kolei z drugiej strony pałacu możemy podziwiać rozbudowany taras z widokiem na park ozdobiony balustradą z kamiennych tralek. Po 1945 roku budynek był wielokrotnie adoptowany i remontowany. Do czasów współczesnych zachował się niezmieniony układ wnętrza włącznie z obszernym hallem i klatką schodową. Z wyposażenia pałacu zostały imitowany drewniany strop w dawnym salonie, boazerie, półkoliste arkady, tralkowe balustrady i półkolumny w przyściennych wnękach, dwuskrzydłowe przeszkolone drzwi z mosiężnymi okuciami w hollu i na tarasie. Szkoda, że imponujące piece kaflowe z okresu międzywojennego całkowicie zostały rozebrane.

 

Cały zespół pałacowo-parkowy w Krzesimowie usytuowany jest na zróżnicowanym, często pofałdowanym obszarze. Na podstawie planu z 1935 roku można przypuszczać, że tereny parkowe zostały zaplanowane z siatką alejek, mostków i kładek. Naturalnym bogactwem parku było kilkadziesiąt gatunków drzew, wśród nich lipy, graby, dęby, klony i kasztanowce, przy czym samych grabów rosło 1500. Prawdopodobnie z uwagi na dzikie ptactwo były to także tereny łowieckie. O atrakcyjności miejsca świadczyły również znajdujące się tutaj stawy rybne. Niestety z ponad dziesięciu hektarów większość z nich jest wyschnięta i porośnięta chaszczami. Z dawnej świetności parku została licząca ponad 300 metrów aleja grabów oraz pojedyncze drzewa będące pomnikami przyrody. Sam park bez doświadczonego ogrodnika sprawia wrażenie zaniedbanego, podobnie jak reprezentacyjny niegdyś olbrzymi gazon. Ale majątek w Krzesimowie i tak miał sporo szczęścia, przeważająca jego część przetrwała do dziś. Przejęty po wojnie przez Skarb Państwa liczył ponad tysiąc hektarów. Z wyposażenia ruchomego pałacu nic nie pozostało, budynek został splądrowany przez rosyjskich żołnierzy jeszcze jesienią 1939 roku. Efektem  reformy rolnej było wydzielenie z majątku prawie 40 hektarów, część dóbr przekazano na potrzeby PGR-u, część na działalność Gminnych Spółdzielni. Na początku lat 70. w pałacu zlokalizowano Państwowy Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci, który w 1978 roku zamieniono na Dom Pomocy Społecznej dla Dorosłych, który zresztą funkcjonuje do dziś.

Krzesimów jest chętnie odwiedzany przez wędkarzy, którzy w okolicznym, systematycznie zarybianym stawie łowią karpie i jesiotry, oraz przez pieszych turystów, którzy spacerują w parku wzdłuż ścieżki historyczno-przyrodniczej „Krzesimowskie Wzgórza”. Piękno nie do końca utracone pozostało.

 

Przy pisaniu tekstu korzystałam z archiwum Wojewódzkiego Urzędu Konserwatora Zabytków w Lublinie, artykułu Anny Wilk „Funkcjonowanie Centralnego Obozu Pracy w Krzesimowie w latach 1944–1946”, opublikowanego na łamach „Aparat represji w Polsce Ludowej 1944–1989” (IPN, 1/12/ 2014) oraz reportażu Czesławy Borowik (Radio Lublin) „Tu, gdzie jeszcze cisza trwa”.

Tekst i foto Grażyna Stankiewicz

 

Komenatrze zostały zablokowane