fbpx

Wolność, rozwój, demokracja

5 listopada 2017
2 068 Wyświetleń

To tytuł nowej książki prof. Leszka Balcerowicza, którą promował podczas swojego pobytu w Lublinie. Zbiór felietonów, artykułów i wystąpień publicznych obejmuje okres od sprawowania funkcji wiceprezesa Rady Ministrów i ministra finansów w rządach Tadeusza Mazowieckiego, J.K. Bieleckiego i Jerzego Buzka do dziś. Z prof. Leszkiem Balcerowiczem rozmawia Piotr Nowacki, foto Jakub Borkowski.

– Wolność, rozwój, demokracja, czy mimo wszystko dziś nie są to zbyt „rewolucyjne” hasła?

A chce Pan wrócić do rewolucji październikowej albo do Wenezueli? Dobre rzeczy rzadko spadają z nieba, a nawet jeśli spadają, to muszą być obronione. Do tych dobrych rzeczy należy demokracja, rozumiana jako wolna konkurencja w polityce, wymagająca rozległych wolności obywatelskich, rządów prawa oraz własności prywatnej i rynku. W każdym społeczeństwie znajdą się zwolennicy gorszych rozwiązań, dzięki którym mogą osiągać władzę i posady. A także mieć poczucie, że służą jakimś kolektywistycznym celom, zwłaszcza narodowym. Jeżeli nie przeciwdziała się tym tendencjom, zdarza się nieszczęście, najlepsze rozwiązania instytucjonalne są wypierane. Od dwóch lat jesteśmy właśnie w takiej sytuacji i uważam, że jest to ogromny test dla Polaków, głównie dla aktywniejszej części społeczeństwa. Robię wszystko, co mogę, żeby w ramach tej części działać.

– Jak według Pańskiej oceny doszło do tego, że PiS wygrało wybory?

– PiS nie wygrał dlatego, że był bardzo dobry, tylko dlatego, że miał niesamowite szczęście. To jak sport, ten drugi wygrywa, bo przeciwnik jest w złej formie. PiS nie mówiło o tym, że zamierza opanować Trybunał Konstytucyjny, dokonać ataku na sądy, nacjonalizować gospodarkę. Jeśli kampania jest dobrze przeprowadzona technicznie, to nawet słaby kandydat ma szansę ją wygrać i tak też się stało. Manipulacje takimi tematami jak uchodźcy też otumaniły społeczeństwo. Splot różnych okoliczności zadecydował o wynikach wyborów. Pamiętajmy, że PiS wygrał, ukrywając swój program czy Macierewicza, a to już oszustwo. W polskich warunkach drobna różnica w mobilizacji wyborczej ma ogromne znaczenie. Marzeniem każdego dyktatora jest, żeby społeczeństwo było jedną wielką masą – bez liderów.

– W jakiej sytuacji znajduje się nasza gospodarka?

PiS odziedziczył gospodarkę w niezłym stanie po poprzedniej ekipie rządzącej. Do tego w Unii Europejskiej, która jest naszym głównym partnerem, poprawia się koniunktura, dzięki czemu polska gospodarka rośnie. W tym stanie koniunktury powinna być nadwyżka finansów państwa, a jest deficyt. Mimo tego PiS uchwalił ustawy, które powiększą wydatki w 2018 roku o prawie 50 miliardów. To oznacza, że albo będą zwiększać podatki, albo zwiększą i tak za duży dług publiczny. Kwota prawie 50 miliardów w warunkach dużego deficytu oznacza, że te pieniądze już zostały wydane i nie ma środków na odpowiedzialne zwiększanie innych wydatków. Po drugie mści się zwiększanie roli polityków w gospodarce, którzy przejmują za pośrednictwem państwowych firm, takich jak PZU, PKO BP czy Polski Fundusz Rozwojowy, prywatne banki. Mamy w tej chwili rekordowo duży udział własności politycznej w bankach. Jesteśmy tuż za Białorusią, Rosją i Słowenią. Do tego dochodzą państwowe monopole, które żerują na ludziach, co ma miejsce np. w sektorze energetycznym. Złe skutki takiej polityki są przesłaniane przez poprawiającą się koniunkturę w Europie. Stąd wielu się wydaje, że wszystko jest w porządku. Tymczasem im więcej własności państwowej, tym więcej polityki w gospodarce.

– Od wprowadzenia programu Rodzina 500+ minęło już półtora roku. Jak ocenia Pan to posunięcie rządu Beaty Szydło?

Teza, że przybędzie nam znacząco więcej dzieci, nie znalazła uzasadnienia w żadnych znanych mi badaniach. Część 25 miliardów, które idą na 500+, mogłaby być wydana na przykład na system opieki nad dziećmi. Ale gdyby tak się stało, nie byłoby takich zysków partyjnych. Czyli deklarowany cel wprowadza w błąd, bo głównie chodzi o popularność PiS. Poza tym część osób, które dostają wsparcie z tytułu posiadanych dzieci, rezygnuje z pracy, sprawiając, że w Polsce więcej osób nie będzie pracować, a mniej ludzi będzie pracować. Podobnie jak z pomysłem PiS-u na obniżenie wieku emerytalnego. Tysiące ludzi przejdzie na wcześniejszą emeryturę, obciążając finanse państwa, a ich utrzymanie przejdzie na mniejszą liczbę osób pracujących. Przypomina to propagandę sukcesu z czasów Edwarda Gierka.

– Gorący temat ostatnich tygodni to zakaz handlu w niedziele. Przedsiębiorcy nie zarabiają, a ponoszą koszty, obywatele nie są zadowoleni, bo weekendowe zakupy z różnych względów wpisały się w ich rytm życia.

To dar dla Związku Zawodowego „Solidarność”, który stał się przybudówką PiS-u. To posunięcie, którego deklarowany cel jest fałszywy, a ukryty cel jest prawdziwy. Ukryty cel to mieć kolejnego sojusznika. Deklarowany cel jest taki, że ludzie będą odciążeni od pracy w niedziele. Ale można przecież tak skonstruować umowy o pracę, że uwzględni ona inny sposób rozłożenia pracy w czasie. Ponadto jeżeli to jest cel, to absolutnie wszyscy powinni być zwolnieni od pracy w niedziele – pracownicy stacji benzynowych, kolei, różnych służb, sklepy osiedlowe itd. Z jednej strony „Solidarność” popiera absurdalne pomysły PiS-u, a z drugiej strony PiS spełnia postulaty „Solidarności”. Więc cel zadeklarowany jest kłamliwy, a cel ukryty to wzajemna wymiana usług.

– Od początku transformacji ustrojowej kolejne rządy obiecywały ograniczenie zatrudnienia w administracji państwowej, tymczasem urzędnicy stali się największą czynną grupą zawodową w Polsce. Nie dość, że kosztowną, to w dodatku ciągle rosnącą.

Generalnie złe rządy próbują pozyskać zwolenników przez rozdawanie posad również w administracji. Tak też było w Grecji, gdzie doszło do kryzysu. Różne ośrodki powinny śledzić, co dzieje się z administracją w Polsce. W dojrzałej demokracji obywatele starają się zablokować pokojowo złe rozwiązania i dlatego protestują. Obywatel może o wiele więcej niż tylko udział w wyborach. Może reagować na deptanie konstytucji. Ci, którzy nie chcą powtórki z PRL-u, nie powinni być bierni.

– Konstytucja obroni wartości, do obrony których została uchwalona?

Konstytucja jest konieczna, ale niewystarczająca, bo może mieć dobre zapisy, które jednak będą złamane, tak jak to obecnie dzieje się w Polsce. Ostatecznym i niezbędnym strażnikiem konstytucji jest silnie zorganizowane społeczeństwo obywatelskie. Polska i Polacy są poddawani teraz silnemu testowi, który musimy zdać.

– Uważa się Pana za ojca chrzestnego .Nowoczesnej. Podpisuje się Pan pod jej programem?

Nie należy mylić wahań notowań z jakością programów. Jednak jak na razie podtrzymuję opinię, że program .Nowoczesnej, zwłaszcza ten dotyczący gospodarki, jest obecnie najlepszym znanym mi programem. .Nowoczesna walczy o sprawy, o które ja też bym walczył – czyli państwo prawa i gospodarkę wolną od zbędnych ciężarów. Ostatnio również PO przedstawiła interesujący program.

Rozmawiamy w Lublinie, stolicy regionu, który wraz z całą tzw. ścianą wschodnią powszechnie ciągle uważany jest za Polskę B. Jak Pan postrzega takie zróżnicowanie?

Nie ma kraju, w którym nie pojawiają się tego typu różnice. Z samego faktu ich występowania nie należy wyciągać wniosku, że każda różnica jest patologią, bo nie jest. Jest problemem, jeżeli różnice, które pojawiają się na początku, nie ulegają zmianie. Te różnice w Polsce wynikają z faktu, że była ona podzielona pomiędzy różnych zaborców i kultury. Poza tym w tak zwanej Polsce B też mamy duże zróżnicowanie, bo mamy ośrodki takie jak Lublin czy Rzeszów, które się rozwijają, i niektóre mniejsze ośrodki, którym idzie to wolniej. W dużej mierze zależy to od jakości władz samorządowych, a także lokalizacji. Na różnice wpływają również migracje do większych miast i za granicę, ale na tle międzynarodowym nie mamy ogromnych nierówności regionalnych.

– We wszystkich swoich wystąpieniach podkreśla Pan rolę aktywizowania społeczeństwa. Jest Pan założycielem i przewodniczącym rady think tanku Forum Obywatelskiego Rozwoju. Dzięki takim działaniom udaje się bardziej zaangażować Polaków?

Mógłbym siedzieć cały rok na plaży, ale tego nie robię. Obecne czasy wymagają bardzo mocnego zaangażowania, żeby zablokować niszczenie dorobku Polski po 1989 r., a to można uzyskać tylko przez zorganizowane społeczeństwo obywatelskie. Nie ograniczam się więc tylko do pisania książek. Staram się też docierać do młodego pokolenia, dlatego jestem też bardzo aktywny na Facebooku i Twitterze.

Zostaw komentarz