Edwin Tarka ma dwadzieścia pięć lat i od urodzenia jest niewidomym. Rodzice na szczęście nie trzymali go w domu, wiedząc, że każdy pobyt wśród rówieśników stwarza mu możliwość odpowiedniego rozwoju. W jego rodzinnym Kutnie posłali go więc do przedszkola z dziećmi o pełnej sprawności. Potem trafił do ośrodka dla niewidomych w Laskach. Tam w ciągu dziesięciu lat opanowując tajniki pisania i czytania alfabetem Braille’a, skończył szkołę podstawową i gimnazjum. Nauczył się także dość sprawnie wykonywać wiele codziennych czynności i poruszać się z białą laską. Jednocześnie, mając talent muzyczny, skończył szkołę muzyczną pierwszego stopnia, grając na fortepianie i trąbce.
Dzięki temu stał się już na tyle samodzielny, że mógł kontynuować naukę w Katolickim Liceum w Kutnie wśród młodzieży, która nie miała żadnych dysfunkcji. Zainteresował się elektroniką, kupiono mu więc komputer z klawiaturą pozwalającą pisać alfabetem Braille’a. Do tego doszedł program, który przez syntezator ludzkiej mowy odczytuje wszystko, co aktualnie znajduje się na ekranie. Tak więc w głośnikach słyszał teksty wiadomości, komunikaty programów i inne przydatne mu rzeczy. Zapisywał na nim także wszystkie objaśnienia nauczycieli.
– To ja musiałem się dostosować do szkoły i uczenia się, a nie szkoła do mnie – stwierdza. – Sam sobie więc skanowałem podręczniki i pisałem w notatniku „Braille sense”. Okazał się to tak fajny dla mnie sposób pisania, że paradoksalnie często szybciej robiłem notatki niż osoby widzące. Ten sprzęt przetwarza w komputerze pliki brajlowskie na normalne dokumenty i wszelkie sprawdziany mogłem oddawać jako normalny tekst.
Posługując się takim samym zestawem elektronicznym, Edwin zalicza obecnie ćwiczenia i pisemne egzaminy, studiując dziennikarstwo na KUL w Lublinie. Jest już na ostatnim roku. Ma za sobą praktyki m.in. w lubelskim Radiu Free. Montował tam audycje za pomocą programu, który czyta na głos zawartość ekranu. Jest fanem słuchowisk. Na ich temat napisał nawet swoją pracę licencjacką. Ma zamiar uruchomienia własnej stacji radiowej w Internecie.
Niezależnie od tego cały czas rozwija swoją życiową pasję, którą jest muzyka. Będąc jeszcze w liceum, pojechał z klasą do Teatru Roma w Warszawie na musical „Upiór w operze”. I tak się nim zachwycił, że ten gatunek sztuki stał się jednym z jego ulubionych. Postanowił więc śpiewać i rozpoczął naukę emisji głosu. Będąc jednak już na drugim roku studiów, zapisał się do Szkoły Muzycznej II stopnia w Lublinie. I w niej pod kierunkiem Doroty Szostak-Gąski, znanej solistki z lubelskiego Teatru Muzycznego, ukończył klasę śpiewu.
Obecnie skupia się na skończeniu studiów, ale z muzyką wiąże przyszłość. Często na koncertach śpiewa piosenki Franka Sinatry: „My Way” i „Strangers in the night” oraz niektóre z repertuaru Nat King Cole’a. Ma w repertuarze „Smak ciszy” zespołu Turbo, „Zaczarowany fortepian” zespołu Wawele, a także piosenki ze znanych musicali i arie z operetek. Sam na keyboardzie nagrywa swoje piosenki z własnymi tekstami oraz covery znanych przebojów. Zmontował już z nimi dwie amatorskie płyty. Trzecia z jego własnymi utworami jest w trakcie nagrań. Na razie rozdaje je przyjaciołom i kolegom. Myśli jednak o profesjonalnym nagraniu własnych utworów. W wolnych chwilach odpoczywa, grając na trąbce.
– Muzyka jest lekarstwem na większość moich problemów – mówi. – Niewidomy człowiek nie widzi co prawda obrazu, ale w rezultacie go odczuwa i widzi wewnętrznie. Pojawia się wtedy inny zmysł wyobraźni. U mnie królują dźwięki. Słuchając ich, pogrążam się w rozmyślaniach, medytacji i planowaniu kolejnych dni.
Edwin na tyle już zżył się z Lublinem, że chętnie zostałby w nim, gdyby tu mógł mieć pracę. Uważa, że to miasto przyciąga. Można swobodnie w nim się poruszać i ludzie są komunikatywni. Poza tym są tu miejsca, w których można odpocząć duchowo, choćby filharmonia i teatry: dramatyczny oraz muzyczny.
Nie poddał się i z uporem realizuje swoje zamierzenia. Poświadcza swoim przykładem, że każdy cel w życiu można osiągnąć nawet wbrew najbardziej dotkliwej niepełnosprawności. I apeluje do niewidomych: – Wbrew temu, co by chciała rodzina i inni ludzie, trzeba znaleźć w sobie determinację i samozaparcie, żeby się rozwijać. A jeżeli ktoś zadowoli się tylko tym, że co miesiąc dostanie rentę, mamusia zrobi mu obiad i nic nie musi robić poza siedzeniem w domu – niczego w życiu nie osiągnie.
Tekst Maciej Skarga
Foto Marek Podsiadło