fbpx

Chcieli sprzedać Polskę za zboże

13 stycznia 2020
984 Wyświetleń

W listopadzie 1918 roku Polska po 123 latach niewoli odzyskała wreszcie niepodległość. Stała się w pełni suwerennym państwem. Granice II RP, uformowane po zakończeniu I wojny światowej w wyniku konferencji pokojowej i plebiscytów narodowościowych, mogły być jednak inne od tych, jakie znamy z lekcji historii.

Niewiele brakowało, żeby znaczna część wschodnich obszarów naszego kraju znalazła się na terytorium Ukrainy. Zawarte w lutym 1918 roku porozumienie pomiędzy Cesarstwem Niemieckim i Austro-Węgrami, wraz z ich sojusznikami: Królestwem Bułgarii i tureckim Imperium Osmańskim a Ukraińską Republiką Ludową przewidywało oddanie Ukraińcom całej Chełmszczyzny i części Podlasia. Gdyby postanowienia układu weszły w życie, takich miast jak m.in. Chełm, Zamość i Hrubieszów nie byłoby w Polsce…

Rzecz jasna, przyjazny gest Niemców i Austriaków w stronę Ukraińców nie został uczyniony bezinteresownie. W zamian za ziemie polskie na wschodzie oraz za obietnicę pomocy militarnej strona ukraińska zobowiązywała się przekazać państwom centralnym milion ton zboża. Dlatego separatystyczne porozumienie przeszło do historii pod nazwą „pokoju zbożowego”.

Układ zawarty nocą

8 stycznia 1918 roku prezydent USA Woodrow Wilson podczas orędzia w Kongresie przedstawił projekt nowego ładu politycznego po zakończeniu Wielkiej Wojny. W 13. punkcie prezydenckiego programu padła zapowiedź utworzenia niezawisłego państwa polskiego.

Nad Wisłą deklarację amerykańskiego przywódcy przyjęto z entuzjazmem. Oznaczała ona – po pierwsze – że pomimo zaciętych walk na frontach, koniec działań wojennych jest już bliski. Po drugie, przywołanie sprawy Polski (w czym była wielka zasługa Ignacego Jana Paderewskiego) sprawiło, że niepomiernie wzrosła nasza nadzieja na odzyskanie niepodległości.

Jednak zapewnienia Wilsona miały ogólnikowy charakter i w zasadzie nie odnosiły się do spraw związanych z kształtem terytorialnym przyszłego państwa polskiego. Na to chyba było za wcześnie. Ale nie dla wszystkich. Podpisany w nocy z 9 na
10 lutego w Brześciu Litewskim traktat pokojowy między przedstawicielami Niemiec i Austro-Węgier (wraz z satelitami bułgarskim i tureckim) a rządem proklamowanej kilkanaście dni wcześniej (22 stycznia) niepodległej Ukraińskiej Republiki Ludowej już załatwiał kwestię granicy Polski na wschodzie.

Miała ona przebiegać na linii Biłgoraj, Szczebrzeszyn, Krasnystaw, Puchaczów, Radzyń, Międzyrzec, Sarnaki i Mielnik. Odstąpienie Ukraińcom Chełmszczyzny i sporej części Podlasia było dla nas upokorzeniem i oznaczało de facto czwarty rozbiór Polski…

Szczepcio i Tońcio po niemiecku?

Niestety, Polska wciąż znajdowała się pod okupacją i jej głos mało się liczył na europejskiej arenie. Nie zostaliśmy nawet dopuszczeni do rokowań brzeskich, mimo iż decydowano tam o przyszłości ziem, do których ze względów historycznych i etnicznych rościliśmy sobie prawa.

Oddanie Ukraińcom Ziemi Chełmskiej i Podlasia nie miało nic wspólnego z altruizmem. Był to sprytny manewr, najbardziej korzystny z punktu widzenia interesów niemieckich. Niemcy – które zresztą zainicjowały zawarcie „pokoju zbożowego” – poprzez odstąpienie Ukrainie ziem na wschodzie chciały przejąć kontrolę nad tym młodym europejskim krajem, a przy okazji skłócić Ukraińców z Polakami. Dochodził aspekt gospodarczy. Zobowiązanie się nowego „beneficjanta” Chełmszczyzny do dostaw zboża i innych surowców załatwiało problem braków żywnościowych w Niemczech, a w przyszłości otwierało szansę na rozwój dwustronnego handlu.

Ugrać swoje chcieli również Austriacy. Z tajnej klauzuli dotyczącej traktatu brzeskiego wynika, że Austro-Węgry zamierzały wyodrębnić Galicję Wschodnią wraz ze Lwowem i Przemyślem jako osobny (autonomiczny) kraj koronny monarchii. Co prawda Lwów był od przeszło wieku cesarsko-królewski, ale gdyby porozumienie doszło do skutku i inaczej zakończyłaby się wojna, międzywojenny
charakter tego miasta byłby zapewne inny od tego, jaki znamy z przekazów. Szczepcio i Tońcio z „Wesołej Lwowskiej Fali” być może musieliby tłumaczyć swoje radiowe grepsy na niemiecki…

Rząd ustępuje, naród protestuje

Ogłoszenie postanowień traktatu z 9 lutego wywołało w Polsce zaskoczenie i gniew całego społeczeństwa. „Jak piorun z jasnego nieba, uderzyła w ludność polską wieść o odstąpieniu przez państwa centralne podczas rokowań pokojowych w Brześciu Ziemi Chełmskiej i Podlasia na rzecz nowotworzące go się państwa – Ukrainy” – napisał „Głos Lubelski”
w wydaniu z 14 lutego 1918 roku.

12 lutego do dymisji podał się rząd Królestwa Polskiego wraz z premierem Janem Kucharzewskim. Ostre protesty wniosły Koła Polskie w parlamentach Cesarstwa Niemieckiego i Austro-Węgier. Na znak protestu Krajowa Rada Gospodarcza złożyła swoje mandaty. Dodatki nadzwyczajne gazet, w których wydrukowano oświadczenie Rady Regencyjnej (organu władzy zwierzchniej Królestwa Polskiego) ostro krytykujące krzywdzący naród polski podział granic, były wręcz rozrywane przez ludność, w najwyższym stopniu zdenerwowaną tym, co Niemcy i Austriacy ustalili poza naszymi plecami.

Protesty, jakie ogarnęły cały obszar Polski, jak rzadko kiedy połączyły rodaków i w zasadzie wszystkie (może poza komunistami) ugrupowania polityczne, czego dowodem było uchwalenie przez wszystkie stronnictwa i zrzeszenia „protestu Narodu”. W rozmaity sposób okazywano krytyczny stosunek do postanowień brzeskich. Masowo zwracano odznaczenia państwowe, przyznane przez dwór i rząd austro-węgierski. 12 lutego w Krakowie odwołano przedstawienia w teatrach miejskich i podjęto uchwałę o przemianowaniu ulicy 5 listopada na Chełmską.

Wrogość budziły mundury wojsk niemieckich i cesarsko-królewskich. Dochodziło do ulicznych bójek ludności z żołnierzami. Odnotowywano ofiary śmiertelne. Manifestowano w miastach i na wsiach. Atmosfera protestów była szczególnie gorąca na obszarach, które już niebawem miały nie być polskie.

Manifestacje w Lubelskiem

Na wieść o hańbiącym traktacie lubelskie gazety wydały dodatki nadzwyczajne, które rozchodziły się w mgnieniu oka. Reakcje czytelników były bardzo gwałtowne i nie nadają się do zacytowania…

W Lublinie odbył się strajk generalny i masowa manifestacja. 12 lutego już od rana mieszkańcy gromadzili się przed Katedrą, a w południe kilkutysięczny tłum przeszedł przez Krakowskie Przedmieście. W pochodzie ramię w ramię szli narodowcy, socjaliści i ludowcy. W manifestacji uczestniczyli radni lubelscy, Milicja Miejska i niektóre szkoły. Przez cały dzień wszystkie instytucje miejskie były nieczynne, zamknięto część sklepów, nie działały teatry i „bioskopy”, czyli ówczesne kina.

W Zamościu wiadomość o oddaniu Chełmszczyzny Ukrainie wydawała się tak niedorzeczna, że początkowo brano ją za plotkę. Ktoś jednak pokazał niedowiarkom lubelską gazetę z fatalnym telegramem. I zaczęło się. W kinoteatrze „Oaza” zamiast przedstawienia na Macierz, odbyło się uroczyste odśpiewanie „Roty”. Następnego dnia mieszkańcy tłumnie przybyli na posiedzenie Rady Miejskiej. Wśród powszechnej ciszy burmistrz Zamościa Edward Stodołkiewicz odczytał protest przeciw „oderwaniu prastarej ziemi polskiej”. W kolejnych dniach protestowały m.in. zamojskie organizacje rolnicze i młodzież szkolna z państwowego gimnazjum męskiego, a także zamojskie kobiety.

Okupacyjne władze austriackie z obawą przyglądały się tym wydarzeniom. Żeby zapobiec dalszym protestom oraz eskalacji przemocy wobec żołnierzy i przedstawicieli cesarsko-królewskiej administracji, wprowadzono w Zamościu stan wyjątkowy. Najaktywniejsi uczestnicy wystąpień trafili na kilka dni do aresztu.

Manifestowano również w innych częściach regionu, m.in. w Chełmie, Krasnymstawie, Tarnogrodzie i Biłgoraju. W Krasnymstawie w czasie masowego wiecu w imieniu PSL rezolucję odczytał znany działacz ludowy Franciszek Żurek, zapewniając, że ludowcy będą bronić praw narodowych do Chełmszczyzny i Podlasia.

Władze Ukraińskiej Republiki Ludowej coraz mocniej naciskały na szybką ratyfikację traktatu brzeskiego, żeby ludność ukraińska mogła zacząć zasiedlać obiecane ziemie, i niewiele sobie robiły z polskich protestów. Wręcz je wykpiwały. „Oto Ukraińskie Dieło, omawiając zawarty traktat i stanowisko względem niego Polaków pisze: Ukraina nie będzie występowała z prawem historycznem, a tylko ze współczesną statystyką, bo gdyby szło o historyczne prawa, to Polska musiałaby nam oddać nie tylko nasz ukraiński Zamość, ale i Lublin i usunąć się aż za Wisłę” („Głos Lubelski”, wydanie z 21 lutego 1918 roku).

Radość w cieniu „hiszpanki”

Niemcy i Austro-Węgry nie ratyfikowały zawartego w Brześciu 9 lutego 1918 r. traktatu. Masowe protesty Polaków sprawiły, że tereny na wschód od linii wyznaczonej w trakcie rokowań nie zostały faktycznie przekazane Ukrainie. Odstąpienie Chełmszczyzny i części Podlasia Ukraińcom przez państwa centralne było przekroczeniem uprawnień władz okupacyjnych określonych w konwencji haskiej IV. Nie doszło także do utworzenia na terenach Galicji Wschodniej autonomicznego kraju koronnego monarchii austro-węgierskiej.
Zamiast separatystycznego „pokoju zbożowego” granicę polską na Wschodzie regulował traktat pokojowy pomiędzy państwami centralnymi a Rosją, zawarty i podpisany – również w Brześciu Litewskim – w dniu 3 marca 1918 roku.

Polacy ucieszyli się, że czarny scenariusz się nie spełnił. Radość mieszała się jednak ze strachem przed innym wielkim zagrożeniem. Zimą 1918 roku odnotowano w USA pierwszy przypadek „hiszpanki” – niezwykle groźnej odmiany grypy. W następnych miesiącach choroba przeszła w pandemię i opanowała cały świat.

Szacuje się, że na „hiszpańską grypę” zmarło przeszło 20 mln ludzi (niektóre źródła podają kilkakrotnie wyższą liczbę ofiar). Śmiertelna choroba dotarła do Polski. W sierpniu 1918 roku „Ziemia Lubelska” donosiła o coraz liczniejszych w Lublinie przypadkach „hiszpańskiej epidemii”.

foto Wikipedia.org (Brest – Litovsk – feb – 9 – 1918a)||archiwum prywatne
autor (Czarny scenariusz się nie spełnił)

Zostaw komentarz