fbpx

Integracja: Janusz

8 czerwca 2017
2 345 Wyświetleń

Malarski samouk. Ikony, kopie znanych dzieł, barwne pejzaże na płótnie czy monochromatyczne akwarele – wszystko to wychodzi spod jego pędzla. Do tego poeta – mistrz haiku. Profesor UMCS, rocznik 1954. Wypadek sprzed wielu lat sprawił, że Janusz Kirenko porusza się na wózku i ma mało sprawne ręce.

Jest pedagogiem specjalnym, a zarazem dziekanem i kierownikiem Zakładu Pedeutologii i Edukacji Zdrowotnej na Wydziale Pedagogiki Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Pedagogiem został w 1982 roku. Stopień doktora habilitowanego nauk humanistycznych uzyskał zaś w 1999, a dziesięć lat później tytuł naukowy profesora.

W młodości, w wyniku niefortunnego skoku z budki ratowniczej do jeziora, doznał złamania kręgosłupa szyjnego i uszkodzenia rdzenia kręgowego. Wcześniej skakał wielokrotnie. Po prostu to lubił. Nie mógł się więc spodziewać, że właśnie ten jeden raz zmieni jego dotychczasowe życie. Przyznaje, że wypadek miał istotny wpływ na obieranie przez niego późniejszej drogi życiowej. Zanim to się stało, był studentem wychowania technicznego, ale w związku z wypadkiem musiał z tego kierunku zrezygnować. W swojej pracy zawodowej początkowo zajmował się oligofrenopedagogiką, a następnie niepełnosprawnością fizyczną. Obok licznych publikacji naukowych tworzył także informatory o dostępności obiektów użyteczności publicznej. Twierdzi, że w ciągu kilkunastu lat w Lublinie wiele pod tym względem się zmieniło, choć osoby niepełnosprawne nadal mają problemy ze swobodnym poruszaniem się po mieście.

W gabinecie prof. Janusza Kirenki na Wydziale Pedagogiki można zobaczyć kilka obrazów jego autorstwa. Są wśród nich, jak sam o nich mówi – „widoczki”, ikona oraz seria przedstawiająca maki na łące. Malarstwem zainteresował się pod koniec lat 80. Kiedyś wybrał się na wystawę w Polskim Towarzystwie Walki z Kalectwem. – Tak, to i ja bym też potrafił – stwierdził przekornie. Przyjął wyzwanie i niedługo potem, podziwiając przez okno widok kościoła, namalował swoją pierwszą pracę. Profesor przyznaje, że był czas, kiedy myślał nawet o zostaniu zawodowym artystą. Dziś malarstwo to głównie hobby i odskocznia od codzienności. Na malowanie czas znajduje właściwie tylko w wakacje, kiedy zaszywa się na działce pod Kazimierzem. Przez całe dnie przy dźwiękach starego dobrego rocka, chociażby w wykonaniu The Doors, pracuje równocześnie nad kilkoma obrazami. Kiedy jeden schnie, naprzemiennie zajmuje się innym. Okazjonalnie para się różnymi technikami. Tworzy zarówno za pomocą pędzla, jak i szpachelki. W malarstwie interesuje go wszystko. Może najmniej geometryzacja – mówi, że to pewnie z uwagi na to, że miał być inżynierem. Jednak zajmuje się przede wszystkim ikonami lub pejzażami. To, co stworzy, oceniają znajomi artyści. Jak mówi: – Bardzo dobrze, że krytycznie. Czasami podpowiedzą, ukierunkowują.

Janusz Kirenko pisze też wiersze w konwencji haiku, choć nie przestrzega ściśle ustalonych zasad ich tworzenia. Na ogół zapisuje w telefonie te, które przyśnią mu się w nocy lub nad ranem. W takich okolicznościach przychodzą mu bowiem do głowy najczęściej. – To jest taka refleksja, promyk, który w tym samym momencie zaświeci i zniknie. Haiku profesora Kirenki bywają jego komentarzami do własnych prac, a zarazem stanowią komentarz do otaczającej rzeczywistości. Wśród poetów inspiruje go Siergiej Jesienin.

Obecnie profesor Kirenko kończy kolejną publikację, natomiast w maju ma się odbyć kolejna wystawa jego prac. – Starałem się nie zmarnować swojego życia, chociaż uczyniłem (…) wiele, by je skomplikować – pisze profesor w „Chwili”, książce, która jest jego rozliczeniem z przeszłością. – Do dnia dzisiejszego mam poczucie pewnej straty i nie do końca akceptuję ten stan – dodaje. Jednak do losu podchodzi z pokorą. – Zaciągnąłem u Pana Boga kredyt na życie. Starałem się więc go spłacić i nieustannie to czynię – to znów cytat ze wspomnianej już książki. Poza tym profesor stara się, by „fizyczność nie zawładnęła umysłem”. O przykrościach, jakie go spotykały bądź spotykają, opowiadać nie chce. Woli mówić o pozytywnych sytuacjach. – Życie nie pozwala funkcjonować pod kloszem, w warunkach ochronnych. Nikt tak nie żyje – kwituje.

Tekst Monika Murat
Foto Marek Podsiadło

Zostaw komentarz