O tym, że reklama jest dźwignią handlu, wiedzieli już starożytni, a każdy krok dalej w cywilizację tylko ugruntowywał to stwierdzenie. Ale w Lublinie znany slogan nie robi na nikim wrażenia, dzięki czemu podczas koncertu światowej gwiazdy Boba Geldofa na stadionie Arena Lublin z uwagi na zakłócone proporcje wolnej powierzchni do ilości jej użytkowników równie dobrze można było w tym samym czasie na spokojnie i bez żadnego ścisku rozegrać mecz piłki nożnej, zorganizować festyn i dodatkowo zwiedzanie przez wycieczki szkolne. Kibice i zwiedzający mieliby dodatkową atrakcję, a Bob Geldof fajne widoki ze sceny. Na Lubelszczyźnie panuje kuriozalne przekonanie, że aby coś wyjąć, nie trzeba nic wkładać. Zresztą o tym najlepiej wie Mosiek ze słynnego dowcipu, w którym modlił się do Boga o wygraną w totolotka. Po tygodniu intensywnych próśb zniecierpliwiony Stwórca nie wytrzymał i gromkim głosem ogłosił z nieboskłonu: – Mosiek, ty w końcu daj mi szansę i ty kup kupon! Frekwencję na liczącym ponad 15 tysięcy miejsc na trybunach oraz tyle, ile zmieści się osób na mierzącym 105 na 68 metrów boisku, zapewniają patronaty medialne, komunikaty prasowe powtarzane z dużą częstotliwością i w końcu reklama. Ale za reklamę trzeba zapłacić, bo i taka jest jej natura, że miewa siłę rażenia i dociera z informacją do odbiorców, którzy tymczasem nie mają zielonego pojęcia, że taki koncert został zaplanowany. Podobnie jak w przypadku rozgrywek piłkarskich podczas Lotto Lublin Cup, kiedy trybuny świeciły pustkami. Bo na tym właśnie polega ten vis z wkładaniem i wyjmowaniem. Czyli reklama = informacja = sprzedaż biletów = zwrot poniesionych kosztów + zarobek. I pomyśleć, że wiadomo o tym od dobrych kilku tysięcy lat! (gras)
Foto sta