Tekst Garżyna Stankiewicz.
Styczeń miesiącem wyprzedaży, październik oszczędzania a grudzień spotkań opłatkowych. Na opłatkach wypada bywać, ściskać dłonie, obcałowywać i życzyć sobie wszystkiego najlepszego choć nie z każdym jest nam po drodze. Nie po drodze jest też niektórym włodarzom, politykom, ba nawet duszpasterzom, którzy Wigilie dla najbardziej potrzebujących organizują zazwyczaj kilka dni przed Wigilią. Może nie wszyscy zauważyli, że od całkiem długiego już czasu katolicka Wigilia obchodzona jest dwudziestego czwartego dnia grudnia i wyjątkowo nie jest to „nowa świecka tradycja”. Albo uczestniczymy w świątecznym rytuale w wiadomym dniu w porze wieczerzy albo okłamujemy siebie i innych i w wieczór wigilijny zasiadamy do stołu z własną rodziną i niezmiennie doskonałym samopoczuciem. Przy okazji śmieszno i straszno jest reporterom, którzy udając potrzebujących liczą na odrobinę empatii. Trudno ją jednak znaleźć po drugiej stronie właśnie zatrzaśniętych drzwi. Wszak to wyjątkowy wieczór więc po co obce zapachy przy udekorowanym świątecznie stole pachnącym siankiem i jedenastoma potrawami i nakryciem zostawionym dla zbłąkanego wędrowca.
Obłuda jest równie stara jak świat. Nie dziwi więc jej obecność w życiu publicznym, choć z powodu czyjegoś komfortu często zamiatana jest pod dywan. Szczególną grupę, którą hipokryzja scala jak beton, stanowią autorzy wpisów na forach internetowych oraz fejsbukowicze, którzy często wyrażają ekspresję na podobieństwo ujadających ratlerków. Ci pierwsi są przekonani, że tworzą nową rzeczywistość odnajdując maliznę duchową w maliźnie swoich współbraci równie sprawnie posługujących się klawiaturą komputera jak i oni.
I tak oto dokonuje się wolta opiniotwórcza, dzięki której aktorzy są napiętnowani za odmowę zagrania w filmie albo wręcz przeciwnie – za to, że w filmie zagrali. Z kolei pewien lubelski przedstawiciel mediów chcący uchodzić za „publicystę” a znany z zacietrzewionego antysemityzmu zamieszcza na forach internetowych opinie w sposób, co najmniej mało kulturalny i wcale nie chodzi o słowny rynsztok. Jeśli jest taki odważny dlaczego się nie podpisze ? Dlaczego nie napisze listu otwartego albo nie zaprosi do dyskusji ? Jesteśmy w wolnym kraju i bez problemu znalazł by co najmniej kilku interlokutorów. Ale nie. Łatwiej jest leczyć własne kompleksy dorabiając sobie samemu aureolę i bohatersko podpisując się pseudonimem. Chciałoby się powiedzieć – taka kondycja społeczeństwa jacy i jego „bohaterowie”. Natomiast niektórzy użytkownicy Facebook tworzą grupy wsparcia, które dają im poczucie wspólnoty pod sztandarami z hasłem „Kto nie z nami ten przeciwko nam”.
Siedząc wygodnie w fotelu opłakują głodujące dzieci w Afryce, piszą, że lubią zdjęcia osób, których nie znoszą albo knują spiskowe teorie dziejów. Bądź tu mądry i narysuj tęczę ołówkiem.
Na szczęście nawet hipokryzja potrafi czasem wymknąć się spod kontroli tych, którzy nią rażą bez opamiętania. Od ponad dwudziestu lat nie mówią mi dzień dobry moja sąsiadka, jej mąż i ich dzieci. Przechodzą po kilkanaście razy dziennie obok mojej furtki a z ich twarzy bije dezaprobata, która osiągnęła kulminację wraz z pojawieniem się w naszym domu psa. Czym większe natężenie wrogiego spojrzenia tym krótsze na smyczy trzymanie naszego czworonoga. Jednak pies jak to pies musi czasami się wybiegać. Jakież było moje przerażenie, kiedy pewnego razu pies, sąsiad i ja zaskoczeni stanęliśmy ciemną nocą naprzeciwko siebie wyczekując tego, co zaraz zapewne się wydarzy. Już oczyma wyobraźni widziałam sprawę w sądzie, kiedy sąsiad, chowając za siebie butelkę piwa, powiedział: ”To taki ładny piesek, niech sobie biega. A pani też jest niczego sobie”. Od tamtego incydentu minęło już kilka lat. Sąsiad nadal udaje, że mnie nie zna, ale ile razy przechodzi obok mnie, traktując mnie jak powietrze, uśmiecham się z satysfakcją.
I takiego dystansu i spokoju w stosunku do siebie i innych życzę Państwu świątecznie.