fbpx

Maki na Skarpie

20 sierpnia 2013
Komentarze wyłączone
1 178 Wyświetleń

Tekst: Grażyna Stankiewicz

Zdjęcia: Marek Podsiadło

maki 12

Stoję przed tablicą z ogłoszeniami dla mieszkańców osiedla, na której wisi plakat zapraszający na wspólne wykonywanie rzeźby plenerowej, która stanie nieopodal. Stoję i zaczepiam przechodzących mieszkańców, pytając, dlaczego zamierzają przyjść. Ale jak można pytać o coś, o czym żadna z tych osób nie wie. To doświadczenie pozwala mi zrozumieć ideę, która napędza twórczość Billa Goulda, tego samego, który postanowił wykreować rzeźbiarską instalację w środku lubelskiego osiedla mieszkaniowego.

 

Ukończył uniwersytet w Oregonie, z wykształcenia jest architektem i zarabia, projektując szkoły. Jednak jego myślenie o architekturze użytkowej nie kończy się na opracowaniu funkcjonalnego tworu z atrakcyjną dla otoczenia fasadą. –

Pragnę, aby projektowane przeze mnie budynki były zaangażowane w tworzenie sztuki, ale przez samych użytkowników przestrzeni, w której te budynki się znajdują – wyjaśnia artysta. Wybór Lublina na lokalizację rzeźby nie był przypadkowy. W 1984 roku jego żona wykładała na UMCS literaturę amerykańską. Tutaj począł się ich syn, tutaj najedli się strachu, kiedy nastąpił wybuch w elektrowni atomowej w Czarnobylu. Dużo czasu spędzali na osiedlu Skarpa, gdzie do dziś mieszkają ich przyjaciele. Można powiedzieć, że lubelskie osiedle stało się pierwszym miejscem w Polsce, które artysta poznał tak dobrze. Podczas jednego ze swoich ostatnich pobytów zaproponował, aby wspólnie z mieszkańcami stworzyć plenerową konstrukcję rzeźbiarską. – Instalacja jest wykonana z metalu i przedstawia pięć maków. Trzy z nich są rozwinięte, a dwa są w pąkach. Dlaczego maki? Właśnie te kwiaty kojarzą mi się z początkiem lat 80. w Polsce, zrywem Solidarności, no i opozycją w stosunku do goździków. I jeszcze z moim ulubionym ciastem z makiem, którego w USA nie ma – opowiada, śmiejąc się, Bill Gould.

 

Moje osiedle – moja przestrzeń

 

Instalacja będzie miała 6 metrów wysokości. Nieodłącznym elementem metalowej konstrukcji będzie tysiąc liści wykonanych z gliny, a następnie wypalonych i pokrytych glazurą. I właśnie przygotowanie liści jest tematem warsztatów, na które zapraszani są mieszkańcy. Od kilku tygodni w szkole i osiedlowym domu kultury odbywają się zajęcia, podczas których, pod okiem profesjonalnego ceramika, są kształtowane i dekorowane liście z gliny. Będą to elementy ruchome. Zamocowane na instalacji będą tworzyć kakofonię dźwięków wydobywanych przez ruch powierza. Idea wspólnego tworzenia w ramach przestrzeni publicznej jest ważna ze względu na utożsamienie się z miejscem, dbaniem o jego estetykę i co ważne  – chronieniem tego miejsca przed zniszczeniem.

– Istotne jest również łączenie się we wspólnej sprawie przedstawicieli kilku pokoleń mieszkańców naszego osiedla. Ale żeby zrozumieć taką koncepcję, trzeba jeszcze posiadać jakąkolwiek potrzebę edukowania się. Tymczasem pierwszych dwóch mieszkańców, z którymi chciałam porozmawiać o wspólnym stworzeniu dzieła sztuki na skwerze w pobliżu ich bloku, stwierdziło, że nie ma sensu zajmować się Amerykaninem, który chce budować żydowskie pomniki. A przecież nawet nikt nie zainteresował się, kim jest artysta ani co zamierza. Kto z nas interesuje się tym jak wygląda nasza klatka schodowa lub czy w ogóle może wyglądać inaczej? Albo skwer przed blokiem, lub plac zabaw? Problemem jest to, że nie potrafimy artykułować zarówno naszych potrzeb estetycznych, jak i tych, które ułatwiają nam funkcjonowanie w skądinąd bliskiej nam przestrzeni publicznej. Dlatego udajemy, że nas to nie dotyczy. Więc ta edukacja po prostu jest niezbędna – stwierdza Renata Kiełbińska, dyrektorka osiedlowego Domu Kultury Skarpa.

 

Kiedy Bill Gould zaproponował swoim znajomym wykreowanie przestrzeni rzeźbiarskiej na ich rodzinnym osiedlu, usłyszał, że to na pewno jest niemożliwe. –  Jak to niemożliwe? To nie może być niemożliwe. Kiedy poznałem Renatę, od razu wiedziałem, że w Lublinie takie sytuacje mogą się zdarzyć. Braliśmy pod uwagę kilka lokalizacji, ale w końcu zwyciężyły sentymenty i przychylność władz Spółdzielni Mieszkaniowej Czuby. Rzeczywiście Lublin ma niewiele przestrzeni publicznych, w których wykorzystuje się tego typu działania. Tymczasem to ważne, aby rzeźba nie wyrastała znikąd, tylko zespoliła się z otoczeniem – podkreśla artysta.

 

Site-specific – Lublin specific

 

Podczas gdy w osiedlowym domu kultury trwają przygotowania do zaprezentowania jesienią tego roku rzeźby amerykańskiego artysty, w sztuce światowej podobne zabiegi nazywane są od ponad czterdziestu lat site-specific. I znaczy to nic innego, jak łączenie stacjonarnych elementów rzeźbiarskich z krajobrazem naturalnym lub architektonicznym. Wiele wspólnego ma to ze sztuką ziemi, czyli land art, która cieszy się w Polsce powodzeniem, a jedna z największych imprez tego typu jest organizowana przez lubelskiego performera i scenografa Jarosława Koziarę. Nic więc dziwnego, że na tegorocznym festiwalu nie zabraknie również Billa Goulda, który zaprezentuje dwudziestometrową instalację rozwieszoną między drzewami, a skonstruowaną z metalowych plecionych lin, na których zostaną umieszczone elementy z aluminium. Oczywiście dźwięki wydobywane przez ruchy powietrza będą harmonizować się z otoczeniem naturalnego krajobrazu, tak jak w Lublinie sześciometrowe metalowe maki z przestrzenią osiedla mieszkaniowego.

Komenatrze zostały zablokowane