fbpx

Mediolan – dyskretny urok Lombardii

21 lutego 2018
2 043 Wyświetleń

Mediolan zimą w trzy dni? Jak najbardziej. Zwłaszcza że lubelskie lotnisko jest niemal pod domem, bilety można kupić w absolutnie atrakcyjnych cenach, lot trwa niewiele ponad dwie godziny, a przemieszczenie się z portu lotniczego w Malpensie do centrum Mediolanu zajmuje zaledwie 50 minut. Zarówno pociągi, jak i autobusy przywożą podróżnych na Milano Centrale – największy dworzec kolejowy metropolii, a przy okazji pierwszy z kilku głównych punktów stolicy Lombardii. Ciężka monumentalna dworcowa architektura z 1921 r., zewsząd wydobywający się zapach świeżo parzonej kawy, smakowite wypieki z małych piekarni, których tu pełno, i znakomicie ubrani mężczyźni od razu wprowadzają nas w atmosferę włoskiego La vita a bella.

 

Honorowy mieszkaniec Mediolanu, filozof i eseista Umberto Eco w jednym z wywiadów stwierdził, że bodaj najbrzydszą budowlą miasta jest właśnie dworzec centralny. Ale może nie ma co polegać na zdaniu włoskiego intelektualisty, bo choć o pięknie i brzydocie napisał niemal wszystko, jednak do kategorii najbrzydszych zaliczył też katedrę, która przypominała mu przerośnięty tort bezowy. Tak, tak – to ta sama katedra Narodzin św. Marii, na widok której po wspięciu się na schody wychodzące ze stacji metra zatyka dech w piersiach.

 

Wszystkie drogi prowadzą do Duomo

Plac katedralny bez dwóch zdań jest absolutnym centrum Mediolanu. Oto naszym oczom ukazuje się rozległa przestrzeń zwieńczona jasną fasadą średniowiecznej katedry. Tuż obok po lewej stronie znajduje się Galeria Wiktora Emanuela II, a ponad placem unoszą się gołębie, które uwaga – mają wyjątkowe umiejętności wczepiania się we włosy i ubrania. Wprawdzie wstęp do środka katedry jest darmowy, jednak zanim staniemy w kolejce do wejścia przez jedne z brązowych drzwi ozdobionych scenami z życia św. Maryi, św. Ambrożego i przedstawiającymi sceny z historii miasta – należy pobrać bilet. Wnętrze najlepiej zwiedzać pod wieczór, kiedy jest już zdecydowanie mniej turystów i bardziej czuć zapach średniowiecznych zakamarków. Duomo St. Maria Nascente di Milano to jedna z trzech największych katedr wzniesionych w epoce średniowiecza. Wprawdzie została wyświęcona w 1572, jednak jej budowę zakończono dopiero w czasach Napoleona. To również tutaj w 1805 r. Napoleon był koronowany na króla Włoch.

W przeważającej części katedra jest gotycka, jednak dekoracja rzeźbiarska jej fasady jest efektem działania kamieniarzy na przestrzeni kolejnych wieków i stylów – baroku i neogotyku. Wnętrze jest pięcionawowe, a umieszczony na wysokości 45 m dach wspiera się na gigantycznych filarach. Będąc w środku, warto zobaczyć grobowiec Karola Boromeusza, biskupa Mediolanu i późniejszego świętego, witraże oraz posąg obdartego ze skóry św. Bartłomieja, który owija się własną skórą. Na posadzce znajduje się mosiężna linia obrazująca południk przechodzący przez Mediolan.

Ponad dachami miasta

Największą atrakcją tego architektonicznego giganta jest dach katedry. Możemy na niego wejść lub wjechać windą (cena odpowiednio 8 i 16 euro). To, co ukazuje się naszym oczom, to niemal niemy spektakl kamiennych postaci, którymi dach jest udekorowany. Znajduje się tu 135 sterczyn, rzeźb i gargulców. Zdumiewa kunszt kamiennego detalu niejako wyłaniającego się z kamiennych konstrukcji. Najwyżej położonym punktem jest wieżyczka zwieńczona pozłacanym posągiem Madonny, którą mediolańczycy nazywają La Madonnina.  Ostatnie dziesiątki metrów przed wejściem na dach katedry pokonuje się wąskimi korytarzami i schodami. Chodzenie po wyrobionych przez wieki kamiennych podłogach też pobudza wyobraźnię. Z wejściem na samą górę najlepiej poczekać na jeden ze słonecznych dni, których nawet zimą w Mediolanie nie brakuje. Przy dobrej widoczności można zaobserwować zarys położonych w odległości kilkudziesięciu kilometrów Alp. To również rzadka okazja spojrzeć na dachy stolicy Lombardii z innej perspektywy. Średniowieczne katedry powstawały, aby bardziej zbliżyć się do Boga – stąd strzeliste łuki, wieże i obowiązkowe rozety, których w mediolańskim Duomo nie brakuje.

Brera – dzielnica artystów i vintage style

Rozczarowani będą ci, którzy spodziewają się chociaż namiastki paryskiego Montmartre. A jednak warto poświęcić tej części Mediolanu przynajmniej kilka godzin. Spacer zacznijmy na kameralnym placu Leonarda da Vinci, w sąsiedztwie którego znajduje się najsłynniejsza na świecie scena operowa – La Scala. Budynek ma niepozorną fasadę, której jak większości zabytków w Mediolanie przydałoby się porządne wyczyszczenie. Tuż obok jest ulica Verdi, która przechodzi w via Brera – niegdyś pełna pracowni malarskich, które dziś zastąpiły butiki, galerie i niewielkie restauracje. Ma kilka mocnych punktów, a jednym z nich jest Pinacoteca di Brera. Po pierwsze to niezwykła budowla, której historia sięga XIII w. Ostatecznie po przebudowie w 1803 r. za czasów panowania Napoleona zostało tu otwarte muzeum, a na dziedzińcu stanął pomnik cesarza autorstwa Antonio Canovy. Ale Pinakoteka to również znakomita kolekcja malarstwa – można tu podziwiać płótna Rafaela, Canaletta czy Caravaggia. W weekend pod murami Pinakoteki rozkładają się straganiarze z asortymentem w duchu vintage. Można kupić walizkę Louisa Vuittona za kilkaset euro, pozłacaną biżuterię, inkrustowane masą perłową nożyki do rozcinania kopert czy używane, ale wciąż drogie – futra.

 

Niemal w sąsiedztwie Pinakoteki usytuowany jest zamek rodziny Sforzów – jedno z najznakomitszych miejsc na liście atrakcji turystycznych Mediolanu. Na jego kształt mieli wpływ Leonardo da Vinci i Donato Bramante. Ceglana renesansowa rezydencja, z czterema wieżami w narożnikach, otoczona jest murem z blankami i basztami. We wnętrzach znajdują się siedziby kilku muzeów. W pobliżu znajduje się imponujących rozmiarów Park Sempione.

 

Stolica mody

 

W Mediolanie pozycją obowiązkową są odwiedziny w Galerii Wiktora Emanuela usytuowanej w sąsiedztwie katedry. Wybudowana na planie krzyża, wysoka, z częściowo przeszklonym dachem niemal wsysa tłumy w swój wielki, wytworny, elegancki i bogaty brzuch. Jest nie tylko jedną z najstarszych, ale i największych galerii handlowych na świecie. Znajdują się tu sklepy najprzedniejszych marek modowych, najdroższe w Mediolanie restauracje, ale też galerie sztuki i księgarnie. Jednak na przełomie grudnia i stycznia najchętniej fotografowanym miejscem w galerii była wysoka na kilka pięter choinka ozdobiona tysiącami kryształów Swarovskiego. Bardzo przyjemnie się po niej spaceruje, łączy Duomo z placem Leonarda Da Vinci, a i zdjęcia udają się pięknie. Galeria została otwarta w 1877 r. Jej posadzka została wyłożona mozaikami z herbami trzech stolic zjednoczonych Włoch – Rzymu, Florencji i Turynu oraz Mediolanu.

 

Jednak prawdziwym epicentrum mody w Mediolanie jest tzw. Quadrilatero d’Oro, które wyznaczają cztery ulice: Via Montenapoleone, Via Della Spiga, Via Manzoni i Via Sant’Andrea. To miejsce firmowych sklepów i outletów, oferujących końcówki markowych kolekcji. A jeśli zakupy na każdą kieszeń, to koniecznie ciągnące się przez 1,2 km Corso Buenos Aires z dużym wyborem sklepów sieciowych. O Mediolanie generalnie krąży powiedzenie, że łatwiej tu kupić spodnie od D&G niż bochenek chleba. A mimo to na ulicach trudno spotkać świetnie ubrane kobiety. Zupełnie inaczej jest z mężczyznami – wyglądają jakby sznyt i szyk wyssali z mlekiem matki.

 

W kolejce do Luiniego

Znawcy twierdzą, że w skali całych Włoch Lombardia ma najbardziej skromne tradycje kulinarne. Może dlatego Mediolan oferuje zdumiewająco dużo smaków, dla których inspiracją są inne regiony. To, co ważne dla pokonujących po kilkanaście kilometrów dziennie turystów, to całe mnóstwo niewielkich przekąsek na ciepło. W centrum niemal przy każdej uliczce znajdują się bistra z dymiącymi piecami, do których kolejki liczą sobie nawet po kilkadziesiąt metrów. Do najpopularniejszych należy Luini, usytuowany na tyłach Duomo. Większość klientów stanowią kolejkowicze, którzy na wynos kupują panzerotti, czyli pierogi z ciasta do pizzy nadziewane salami, szpinakiem lub szynką z dodatkiem mozzarelli i sosu pomidorowego. Jeśli mamy ochotę na kawę, to koniecznie w towarzystwie pochodzących z Sycylii cannoli – słodkich rurek nadziewanych serem ricotta z dodatkiem orzeszków piniowych. Na wieczorne smakowanie życia towarzyskiego koniecznie trzeba wybrać się nad kanał Naviglio Grande, wzdłuż którego w ciągu dnia odbywa się fiera, czyli targ pod chmurką, natomiast wieczorami to największy w Mediolanie wybór lokali, gdzie w pakiecie są drinki i otwarty bar z antipasti, różnego rodzaju serami, pastami, w całości pieczonymi indykami oraz deserami. Z kolei z myślą o wielbicielach produktów regionalnych niemal w centrum miasta powstała kilkupiętrowa hala EATALY, promującą charakterystyczne dla włoskiej kuchni smaki włącznie ze świeżymi owocami morza i setkami rodzajów makaronu.

 

Ostatnia Wieczerza – tak lub nie

 

Słynne malowidło Leonardo da Vinci, które znajduje się w kościele Santa Maria delle Grazie, zostało na koniec, bo też jego obejrzenie najlepiej oddaje polskie powiedzenie: na dwoje babka wróżyła. Kupienie biletu wstępu to loteria, należy o tym pomyśleć już 2–3 miesiące przed wyjazdem. Bilety hurtem wykupują agencje turystyczne, które w sieci sprzedają je nawet po sto euro, czyli z dziesięciokrotnym przebiciem. Dziełu Mistrza można przyglądać się tylko przez kilkanaście minut, a z roku na rok i tak coraz mniej widać.

 

Nieprawda, że Mediolan jest drogim miastem. Podróż z lotniska w Malpensie na dworzec centralny kosztuje 8 euro, dzieci do lat 12 płacą dwa euro mniej. Bilet na cztery linie metra można kupić w kiosku w podziemiach Milano Centrale i w automatach – 8 euro na 48 godzin, podczas gdy w Paryżu i Londynie taki bilet jest prawie dwukrotnie droższy. W ramach biletu można również korzystać z tramwaju, a jego specjalna wersja dodatkowo upoważnia do zniżek lub darmowych wstępów do wielu muzeów. W kolejce do restauracji większe szanse mają pary lub osoby przychodzące pojedynczo. Dla nich zawsze znajdzie się stolik, a większe grupy zazwyczaj muszą poczekać. Trudno o sklepy spożywcze w centrum miasta, natomiast w dzielnicach otaczających centrum znajdują się markety znanych sieci spożywczych, w których można zrobić znakomite włoskie zakupy w cenach, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce.

 

Reasumując – z jednej strony bliskość lubelskiego lotniska, promocyjne ceny biletów i duża oferta niezbyt drogich noclegów. Z drugiej strony – fantastyczne miasto z mnóstwem atrakcji i niezwykłą historią. Kupujemy bilety, rezerwujemy noclegi i lecimy. Dobrej podróży.

tekst i foto: Grażyna Stankiewicz

 

 

Zostaw komentarz