Zawsze lubiłem pozytywizm. Za jego hasła „pracy organicznej” i „pracy u podstaw”. No i w ogóle za mądry, racjonalny całokształt najpełniej u nas ujęty w prawie zapomnianej publicystyce Aleksandra Świętochowskiego. Lecz gdy dziś rozglądam się wokół, to zamiast „mędrca szkiełka i oka” widzę „czucie i wiarę”, znowu dominujące w przestrzeni publicznej.
Wydaje się nieprawdopodobne, że po 150 latach od zmiażdżenia romantyków, po 150 latach niezwykłego rozwoju świata opartego na wiedzy, w polskiej debacie politycznej AD 2015 tej właśnie wiedzy będzie przynajmniej trochę więcej. Nic z tego. Jest wiara (na ogół ślepa), jest czucie (na ogół błędne), są mrzonki (na ogół bezsensowne) i są wreszcie najzwyklejsze głupoty wyplatane na prawo i lewo. Co gorsza, przez wyznawców wszystko to przyjmowane jest za pewnik, którego nie ma sensu weryfikować. I w ten sposób mamy takie oto rzekomo oczywiste oczywistości, jak – z jednej strony: Polskę w ruinie, prawo szariatu obowiązujące w Szwecji, ułomne dzieci urodzone dzięki in vitro, byłego prezydenta złodziejaszka i gwałcących imigrantów, a z drugiej – po prostu raj dla każdego po 25 października. A gdzie dane, fakty, rzeczowe, naukowe argumenty? Nie ma, a nawet, jeśli się pojawiają, to i tak się nie przebijają w tym niby-politycznym jazgocie. A poza tym przecież i tak „ja wiem lepiej”…
Jesień to piękna pora roku, bywa kapryśna, lecz także jeszcze ciepła, słoneczna i pastelowo kolorowa. I jak takie cudo można było zepsuć czymś tak ohydnym, jak kampania wyborcza? Szczególnie ta właśnie. Czy można przed nią uciec? Trudno, zwłaszcza w mieście, gdzie wszędzie szczerzą się do nas kandydaci, a co parę dni na ulicach demonstrują albo narodowcy, albo antyuchodźcy, albo prożyciowcy, albo związkowcy, albo w ogóle ktokolwiek, kto ma cokolwiek do wykrzyczenia (bo raczej nie do sensownego powiedzenia).
No to może na wieś? Nic z tego, tu już także trafiły billboardy i plakaty z rozradowaną gawiedzią kandydacką, a „czuciowa” agitacja idzie na całego. W tej sytuacji jedynym wyjściem z okrążenia jest droga do lasu. Sprawdziłem kilka razy w te październikowe dni i – słowo daję – ani jednego plakatu, ani słowa o wyborach. Tylko cisza, szum drzew i nawet grzyby są (och, jakie pyszne sosiki zajadaliśmy potem przez parę dni).
Jesień leśnych ludzi, trawestując Rodziewiczównę, to jest to! Szczęście byłoby pełne, gdyby nie pewien drobiazg, który irytuje podczas każdej leśnej eskapady. Jednak tym razem to, co zobaczyłem, przeszło moje najśmielsze wyobrażenia.
Śmieci. Są w każdym lesie, w tym jednak, do którego trafiłem trochę przypadkowo, to była góra śmieci! Las w Michałówce, a ściślej pomiędzy Michałówką w gminie Abramów a Samoklęskami w gminie Kamionka, nie tworzy wielkiego kompleksu, lecz składa się z mniejszych zagajników i z pewnością byłby piękny, gdyby co chwila nie trzeba było potykać się nie tylko o butelki i puszki (to norma ogólnopolska), ale też o stare opony, zlewy i wszelakie inne żelastwo, stosy plastyku i budowlanych odpadów.
Mamy już europejską ustawę „śmieciową” z segregacją, specjalistyczne firmy i gminne punkty odbioru tzw. trudnych odpadów. I mamy wciąż zaśmiecone lasy i przydrożne rowy. Ale również cuchnące swądem palonego plastyku kominy w miejskich willach i wiejskich chałupach. Natomiast na pewno nie mamy wyobraźni, wiedzy i… No właśnie – pracy u podstaw! Podobno w szkołach praca u podstaw idzie z dziećmi na całego. Podobno, bo o konkretach mało słychać, a z tego, co do mnie dociera, wynika, że najpierw należałoby tę robotę odwalić z nauczycielami. Podobno edukują media – chyba najpełniej w różnych tańcach z gwiazdami albo w łowach na żony i talenty. Podobno wychowują nawet Lasy Państwowe, czym zresztą okrutnie chwalą się na swoich stronach w Internecie. Podobno… Rezultaty tego „podobno” są wszędzie. W lesie i na ulicy, w sklepie i w mediach, także (a może – przede wszystkim) w politycznej debacie. Nie widać w niej wiedzy i faktów, za to słychać dowolne bzdury, za wygadywanie których oczekiwanie jest tylko jedno: Twój głos. Bo jak mawiał klasyk politycznego cynizmu: ciemny lud to kupi.
Do zobaczenia w nowej rzeczywistości.