fbpx

Słowa ulatują, ferment zostaje

19 maja 2017
707 Wyświetleń

Agatha Christie z Robertem Louisem Stevensonem pod ramię, czyli niejaka Shirley W. podaje do sądu Rząd RP, ponieważ padły jej dwie klacze w najlepszej stadninie koni arabskich na świecie. Shirley W., bo nie wiadomo, czy jest jeszcze oskarżycielem, czy już oskarżoną o to, że kupiła tak drogie konie i w dodatku trzymała je w polskiej stadninie. Sytuacja nabiera takiego tempa, że można się pogubić kto, z kim, przeciw komu i w dodatku dlaczego klacze w Janowie Podlaskim tak bardzo lubią antybiotyki. O proszę, jednak to nie były antybiotyki, tylko trutka na gryzonie. To zupełnie zmienia postać rzeczy. To znaczy, że ktoś klacze z premedytacją otruł. W mediach teoria spiskowa goni teorię spiskową, a na światło dzienne wychodzą coraz to nowe fakty. Fakty i akty. Zupełnie jak w amerykańskim filmie pod tym samym tytułem, kiedy spece od PR, chcąc odwrócić uwagę opinii publicznej od sprawy uwodzenia przez prezydenta USA nieletniej i to chwilę przed drugą turą wyborów, „wywołali” wojnę w Albanii. Działania wojenne tak naprawdę miały miejsce w wynajętym studio filmowym na potrzeby zrealizowania newsów telewizyjnych i serwisu fotograficznego, a sama Albania przez cały okres tego wojennego koszmaru pozostała w błogiej nieświadomości, że taki oto koszmar na jej terytorium właśnie się rozgrywa. Ale wojna to mało. Tu trzeba dużo większych emocji. A kto najbardziej potrafi wzruszyć telewidzów? Umorusana od dymu, osierocona i zagubiona wśród zgliszczy rodzinnego domu biedna dziewczynka. Jeszcze mało? To może osierocona, umorusana od dymu i zagubiona wśród zgliszczy rodzinnego domu biedna dziewczynka z kotkiem na rękach. Wszak zdjęcia z kotkami mają największą oglądalność w sieci. Tymczasem sytuacja w Janowie Podlaskim jest dynamiczna i jak mawia pewna moja znajoma – przebiega w procesie. Ale zaraz, zaraz. Shirley W. podaje, już podała czy dopiero zamierza podać Rząd RP do sądu?

 

Wszechobecne media o różnej proweniencji epatują sensacją, podczas gdy w Janowie Podlaskim rozgrywa się dramat mieszkańców. Oszczędności życia zainwestowali w sławę miejsca. Bo na co teraz i komu nieużywane miejsca noclegowe i gastronomia, pomoc przy koniach? Być może Janów straci najbardziej prestiżową imprezę jeździecką w Polsce. I znowu stracą i mieszkańcy. Z pracy w stadninie odchodzi stara kadra, pojawiają się nowi ludzie. Do akcji wkracza (wkroczyła czy wkroczy?) prokuratura. Media też są w akcji. Jak ktoś kiedyś powiedział: słowa ulatują, pismo zostaje. O przepraszam, słowa ulatują, ferment zostaje.

 

Nieprzemyślane tezy, tendencyjnie postawione pytania – to zawsze ma smak głupoty i manipulacji. Kiepska sztuka, w starych dekoracjach i w słabym teatrze. Pachnie szmirą na kilometr. I choć zabrakło miłosnej historii w tle, to aż chce się wspomnieć przy tej okazji o pewnej niemieckiej pisarce tworzącej od lat przedwojennych do lat 50. Nazywała się Hedwig Courths-Mahler i w Polsce była znana jako Jadwiga Kurcmalerowa. Część z jej książek rozgrywała się w arystokratycznych domach, baaa w całych majątkach, gdzie zresztą koni brykało w bród. W polskich bibliotekach półka z książkami zarezerwowana dla osób o raczej niskich gustach literackich, choć całkiem pokaźna, bo autorka opublikowała u nas aż 190 powieści. Wielki to był wstyd taką książkę wypożyczyć („Dole i niedole rozwódki”, „Będziesz całować inną”, „Bezdroża miłości”, „Córka zarządcy” i całkiem na czasie „Nadejdzie nasz dzień”). Ale jak już udało się ją przechwycić, to długo krążyła w czytelniczym podziemiu, pochłaniana z wypiekami na twarzy przez podlotki, mężatki i całkiem leciwe damy. Ale nawet słynąca na całą Europę z literackiego kiczu Kurcmalerowa nie wpadłaby na pomysł takich obrotów sprawy, jak w Janowie Podlaskim. I to we wszystkich popełnionych przez siebie „dziełach” razem wziąwszy. I w dodatku zapraszając do współpracy Agathę Christie z Robertem Louisem Stevensonem.

Zostaw komentarz