fbpx

SnapBook ‒ foto(r)ewolucja

28 października 2015
Komentarze wyłączone
2 534 Wyświetleń

333W erze smartfonów stwierdzenie, że XXI wiek należy do najgorzej udokumentowanych okresów w historii, może dziwić. Jeżeli jednak uświadomimy sobie, że większość ze zdjęć przepada wraz z kolejnym telefonem, aparatem czy kartą pamięci, to trudno się z tym nie zgodzić. Inaczej jest z albumami zapełnionymi fotografiami. Dbamy o nie, bo widok wklejonych tu fotografii wywołuje szereg pozytywnych emocji. SnapBook, czyli minialbum wywołany w ekspresowym tempie i wprost z telefonu, to odpowiedź na potrzeby fanów nowoczesnej technologii i jednocześnie tych, którzy lubią kolekcjonować zdjęcia.

SnapBook to nowa, szybka metoda do wywoływania zdjęć w formie 50- stronicowego albumu, z którego każde zdjęcie dzięki perforacji można swobodnie wyrwać. Cały proces odbywa się poprzez darmową aplikację mobilną, której pobranie trwa zaledwie kilkanaście sekund. Po tym wystarczy wybrać 50 zdjęć ze swojego telefonu, Facebooka, Instagrama lub Dropboxa i czekać na swojego pierwszego SnapBooka. Po trzech dniach (tyle trwa realizacja) powracają one do nas w postaci zgrabnego albumu. Łącznie z przesyłką pocztową zapłacimy 19,99 zł. SnapBook to alternatywa dla fotolabów, z których korzystamy w zakładach fotograficznych i np. w sieciowych drogeriach. Standardowy proces wywoływania zdjęć jest zbyt skomplikowany, drogi, wymaga od nas wielu czynności i czasu. Natomiast SnapBooka wywołuje się szybko, maksymalnie prosto, a cały proces złożenia zamówienia to 3 minuty. Płatności dokonuje się mobilnie, a przesyłka dostarczona jest w krótkim czasie do domu. Album jest estetyczny, jego motywy dekoracyjne na ogół powiązane są z porą roku. Zdjęcia są perforowane, dlatego możemy je „wyrwać” z albumu i np. oprawić w ramkę lub komuś podarować. Wszystko odbywa się szybko. Szybko instalujemy aplikację, szybko płacimy i szybko również otrzymujemy album. Produkt idealnie dopasowany do ery snap. Autorami SnapBooka są Adrian Skiba i Patryk Mucha. Obaj pochodzą ze Świdnika, przyjaźnią się od 13 lat. W tym czasie zdążyli wypróbować już kilka wspólnych pomysłów na biznes, m.in. koszulki ze śmiesznymi napisami. Uczą się w Warszawie, Patryk studiuje zarządzanie strategiczne, a Adrian prawo. Do tej pory nie interesowali się fotografią, ale za to bacznie obserwowali jej rynek. Pewne statystyki donoszą, że w 2001 roku zrobiliśmy 84 miliony zdjęć i każde z nich wywołaliśmy. W 2014 zrobiono bilion zdjęć, a z tego jedynie 17% wydrukowaliśmy mówi Adrian. Misja ich biznesu to odpowiedź na to zjawisko. Swój produkt szczególnie ukierunkowują na młode pokolenie, któremu chcą przypomnieć o wywoływaniu zdjęć. – To kojarzy się głównie z mozolnym wybieraniem, wędrówką do fotografa, długim czekaniem i starymi topornymi albumami. To nie jest zgodne z duchem czasu. Dziś ludzie chcą, aby wszystko było jak najprostsze, zabierało im jak najmniej czasu i najlepiej, żeby wszystko mogli obsłużyć ze swojego smartfona. Przestaliśmy wywoływać zdjęcia, choć obecnie robi się ich więcej niż kiedykolwiek. Nasz produkt przypomina młodemu pokoleniu, że proces robienia zdjęć nie kończy się na ekranie naszych telefonów – podsumowują.

Od koncepcji do realizacji

DSC_6957Pomysł pojawił się w kwietniu tego roku. W lipcu SnapBook już oficjalnie zaistniał na rynku, choć właściwa promocja ruszyła dopiero we wrześniu. Zlecenia posypały się w mgnieniu oka. Coraz więcej zamówień napływa z zagranicy, ostatnio nawet ze Stanów Zjednoczonych, co jest wstępem do polityki SnapBooka, nakierowanej na sprzedaż międzynarodową. Po dwóch miesiącach łącznie z voucherami Adrian Skiba i Patryk Mucha sprzedali 12 tysięcy SnapBooków, a jest to wynik sprzed kampanii promocyjnej.

Produkt w założeniu skierowany jest przede wszystkim do młodych ludzi, którzy lubią robić zdjęcia w dużych ilościach i mają niezłej jakości telefony. Jak się jednak okazało, album trafił w gust także innych odbiorców. SnapBooki wywołują również młode mamy, chcące uwiecznić najważniejsze momenty w życiu swojego dziecka, oraz osoby chcące podarować komuś taki unikalny prezent lub upamiętnić ważne wydarzenia.

Patrykowi i Adrianowi wiary w sukces dodał przede wszystkim inwestor. Szybko ocenił, że koncepcja jest genialna w swojej prostocie i nie ma większej konkurencji na rynku (podobna aplikacja istnieje w USA, ale dużo więcej kosztuje). Pod zastrzeżeniem nie ujawniania tożsamości, pokrył cały nakład finansowy potrzebny na wystartowanie z biznesem. ‒ W danym momencie całością kierujemy właśnie w tym małym gronie. Przed nami poszukiwania kolejnych inwestorów, którzy umożliwią nam większą ekspansję na rynki zagraniczne. W tym celu w grudniu jedziemy na TechCrunch do Londynu  mówi Adrian. Stworzenie aplikacji zlecili specjalistom z Warszawy. Postawili jeden warunek: ma być przejrzysta i bardzo intuicyjna. Udało się, ciesząca oko aplikacja nie sprawi nikomu problemu.

Oprócz krótkiego czasu realizacji zdjęć i prostej aplikacji, mocną stroną SnapBooka jest z pewnością konkurencyjna cena, czego głównym warunkiem było znalezienie drukarni, która przystanie na tak niskie kwoty. Ceny w Lublinie okazały się nieporównywalnie niższe od tych w Warszawie. Chodzi też o jakość okładek albumów, które również są projektowane przez Adriana i Patryka. Póki co nie ingerują w zdjęcia, nawet jeśli są kiepskiej jakości. To indywidualny wybór klienta. Ale po utworzeniu własnej drukarni zamierzają zaproponować korektę koloru. W planach mają rozszerzenie oferty SnapBooka o duże formaty, a także albumy z podstawkami i ramkami. Sama aplikacja jest systematycznie udoskonalana o kolejne udogodnienia. Obecnie pomysłodawcy są już na etapie zakładania własnej drukarni w Świdniku. Uczą się wszystkiego krok po kroku, do zadania podchodzą z całym zaangażowaniem, bo jak przyznają, sukces aplikacji to ich priorytetowy cel, a pierwsze miesiące działania SnapBooka wróżą stworzenie dobrze prosperującego biznesu.

DSC_6961W przeciwieństwie do większości studiujących w Warszawie lub innych ośrodkach w Polsce, chcą wrócić tam, skąd pochodzą. Mają na to wpływ nie tylko kwestie ekonomiczne, ale i sentymentalne. Lubią kameralny klimat Lublina. Na Lubelszczyznę wracają też z innych przyczyn, bo wierzą w jej potencjał, a platformę komunikacji swojego biznesu z klientami z całego świata chcą zbudować właśnie tutaj. Teraz skupiają się na właściwej promocji produktu. Chcemy postawić na reklamę w Social Media, będziemy pojawiać się na różnych targach mówi Adrian. Reklamę rozpoczęli od klipu promocyjnego, który niedawno zaprezentowali w sieci. Zrealizowali go podczas imprezy towarzyskiej. Zgromadziliśmy grono znajomych, super się bawiliśmy, a znajomi po szkole filmowej zrobili z tego świetny klip, utrzymany w duchu idei SnapBooka wspomina Patryk. Opinie klientów nieraz ich zaskoczyły, użytkownicy dziękują i piszą o swoim zadowoleniu. My materializujemy wspomnienia, dlatego gotowy album powoduje wzruszenie. Młodzi ludzie szczególnie na to reagują, gdyż oni wywołane fotografie pamiętają jeszcze z dzieciństwa. To dla nich mnóstwo emocji.

Od chemii do nowej ery

DSC_6991Wywoływanie fotografii przeszło ogromną rewolucję technologiczną. Dwadzieścia lat temu filmy i odbitki wywoływało się w odczynnikach chemicznych. Współcześnie na podobnej zasadzie odbywa się to w fotolabach. Krokiem milowym w fotografii stały się aparaty zwane potocznie „cyfrówkami”. Dały one możliwość natychmiastowego podglądu zdjęcia i zapisania go na karcie pamięci. Twarde dyski komputerów stopniowo wypierały szuflady i albumy ze zdjęciami. Niespełna 10 lat temu w sieci pojawiły się tzw. repozytoria, czyli serwisy służące do gromadzenia i prezentowania zdjęć. Picasa, Flickr, serwisy bijące rekordy popularności, stopniowo zostały zdetronizowane przez Facebooka i Instagrama. Nieoceniony stał się postęp technologiczny wśród aparatów telefonicznych. Parametry aparatu stały się jednym z podstawowych kryteriów wyboru telefonu przez klientów, więc na tym polu rozgrywa się dziś walka producentów. I tu właśnie rozpoczyna się era SnapBooka, robiącego ukłon w stronę tradycyjnej fotografii, jednocześnie będąc najnowocześniejszą formą drukowania zdjęć.

Tekst Aleksandra Biszczad

Foto Marcin Pietrusza

Komenatrze zostały zablokowane