fbpx

Strach o wróble

28 sierpnia 2013
Komentarze wyłączone
1 765 Wyświetleń

Tekst Katarzyna Kawka

Foto  Paulina Gębura Daniewska

 

Dawno, dawno temu wróbelek Elemelek… ‒ być może niedługo w ten sposób  rodzice zmienią początek bajki Hanny Łochockiej. A dzieciaki z szeroko otwartymi oczyma i rozdziawionymi buziami będą z zainteresowaniem słuchać i dopytywać się, co to za legendarny stwór ten wróbelek.

 

Mały, szary, nierzucający się w oczy ptak. W przysłowiach polskich występuje jako symbol czegoś popularnego, niezbyt pożądanego: Lepszy wróbel w garści, niż kanarek na dachu; Nie przebieraj panno, żebyś nie przebrała, żebyś za kanarka wróbla nie dostała. Tak niepozorny, że nawet nie zauważyliśmy, kiedy zniknął z naszych lubelskich podwórek. Jest sporo innych ptaków: rozwrzeszczanych srok, gawronów, kawek notorycznie mylonych z wronami, gołębi, które tak się ostatnio rozpanoszyły, że nawet nie schodzą z drogi ludziom idącym chodnikiem. Pojawiają się też szpaki, sikorki, ale wróbla spotkać trudno. Jeśli jeszcze wziąć pod uwagę, że ptaki, które spotykamy na osiedlach i nazywamy wróblami, to najczęściej mazurki (są nieznacznie mniejsze, mają czarną plamkę na białym policzku, brązowy wierzch głowy i dwie białe pręgi na skrzydłach), okazuje się, że zwykły wróbel urósł do rangi rzadkiego okazu.

 

Ptaki ćwierkających krzewów

 

Z danych wynikających z monitoringu ptaków, prowadzonego na zlecenie Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska w ramach Państwowego Monitoringu Środowiska, nie wygląda to tak źle – w ciągu ostatnich dziesięciu lat liczebność populacji wróbla zmniejszyła się o siedemnaście procent. Pamiętam jak kilka, może kilkanaście lat temu wychodziłam z bloku na lubelskich Czubach – wróble w pobliskich krzakach sprawiały wrażenie, jakby gąszcz krzewów był cały rozćwierkany. Co się stało, że w ciągu kilku lat tak popularny i wydawałoby się odporny gatunek zniknął? – Główną przyczyną jest termoizolacja budynków – nie ma wątpliwości dr Grzegorz Grzywaczewski z Wydziału Biologii i Hodowli Zwierząt Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. – Wróbel to gatunek skalny. Budynki, które niegdyś powstawały, były dla tych ptaków sztucznymi skałami. W szczelinach zakładały bezpieczne gniazda. Teraz mamy gładkie, kolorowe, docieplone bloki, nie ma w nich otworów, wróble nie mają gdzie mieszkać. – Wydawałoby się, że mogą przecież budować gniazda na drzewach, krzewach, jak to czasami można zobaczyć. – Owszem, mogą – mówi dr Grzywaczewski – ale tam jest dla nich niebezpiecznie. Zagrażają im drapieżniki: koty czy sroki, które polują na jajka i młode pisklęta.

            Wiele osób zwraca uwagę na to, że tych ptaków jest coraz mniej. – Jak jeszcze był śnieg, kładłam chleb na parapecie – mówi Sylwia Zielińska, mieszkanka nowego osiedla na Sławinku. – Przylatywały wrony albo inne ptaki, ale wróbli nigdy nie widziałam. Naprawdę ich już nie ma? dziwi się.

            – Podobno wyginęły – mówi Krzysztof Chachaj, mieszkaniec Lublina. – Szkoda, bardzo lubię wróble. Kojarzą mi się z wiosną, dawniej z jej nadejściem pierwsze odgłosy, jakie słyszałem po przebudzeniu, to ćwierkanie. Taki świergot pozytywnie nastawia z rana. Nawet miałem kiedyś w komórce ćwierkanie wróbla ustawione jako dźwięk przychodzącego SMS-a.

 

Strach o wróble

 

Na wsiach także zmniejsza się populacja tych ptaków. – Zmieniły się sposoby gospodarowania, jest mniej zwierząt, są hodowane w innych warunkach – mówi Marcin Urban z Lubelskiego Towarzystwa Ornitologicznego. – Jak były konie w zaprzęgach, kury na podwórku, to i wróblom łatwiej było się przy nich wyżywić. – O dawnej popularności gatunku świadczy chociażby nazwa kukły stawianej na kiju w celu odstraszenia wyjadaczy plonów. Był to zawsze strach na wróble, a nie strach na ptaki czy na gołębie, jakby prawdopodobnie nazwano go w ostatnich latach. W Chinach posunięto się do tego, że w latach 50. ubiegłego stulecia, w ramach walki z czterema plagami (wróble, szczury, muchy i komary), wytępiono niemal wszystkich przedstawicieli gatunku. Nieustannie je płoszono, a po kilkudziesięciu minutach w powietrzu ptaki martwe z wycieńczenia spadały na ziemię. Wróble potrafią latać najwyżej kilka minut. W skutek tych działań wyginęły nie tylko ptaki, zmarło także około trzydzieści milionów ludzi, ponieważ larwy szarańczy pozbawione naturalnego wroga niszczyły plony, co spowodowało klęskę głodu.

            Nas tak czarny scenariusz raczej nie czeka. Od 2004 roku wróbel został objęty ścisłą ochroną gatunkową. Co z tego wynika w praktyce? – Budynki użyteczności publicznej, które znajdują się w miejscach naturalnego występowania wróbla, muszą mieć wywieszone budki lęgowe, jeśli zarządzający chce pozyskać dofinansowanie Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na docieplenie budynku – mówi dr Grzywaczewski. – To wynika z przepisów o ochronie przyrody. Czasami przy szkołach widać takie budki.

            Czy zwykły człowiek, mieszkaniec, może coś zrobić, aby pomóc przetrwać wróblom? Marcin Urban podkreśla znaczenie budek lęgowych. – W ten sposób możemy zrekompensować im brak miejsc na założenie gniazda. Wróble bardzo chętnie z nich korzystają. To taka imitacja dziupli, łatwo można zrobić ją samemu – zachęca. Dr Grzywaczewski jest tego samego zdania. – Niewiele więcej możemy zrobić. Żadnych akcji, które miałyby pomóc wróblom w naszym województwie, nie ma. Budki na pewno pomagają ptakom, bo z pożywieniem same sobie poradzą.

           

 

Komenatrze zostały zablokowane