fbpx

Wieś, która się przeprowadziła

14 listopada 2016
Komentarze wyłączone
2 175 Wyświetleń

bonow-20Jadę według wskazówek, które dostałam od znajomej. W Gołębiu pod kościołem trzeba skręcić na Niebrzegów, potem prosto przez tory kolejowe, później nadal cały czas prosto przez las, wjechać na drogę szutrową, jechać powoli, skręcić tam, gdzie będzie umieszczony na drzewie drewniany drogowskaz. Wszystko się zgadza. I wysoki las sosnowy, i jego zapach. I polana na końcu drogi. Polana, która 80 lat temu była sporą wsią położoną na skraju lasu. Dziś zamiast chałup jest gęsto od dzikich drzewek owocowych, które kiedyś stanowiły przydomowe sady. Na niektórych pniach znajdują się tabliczki z wybitymi imionami i nazwiskami osób, które miały tu swoje domy. Dookoła cisza. I przestrzeń, którą wyznaczają droga i ścieżki, które prowadziły do kolejnych gospodarstw, dziś piaszczyste i przykryte igliwiem i liśćmi.

bonow-19Przed II wojną światową w Bonowie, który leżał na terenie gminy Gołąb w powiecie puławskim, mieszkało niemal 350 osób, w sumie 106 rodzin. Znajdowało się tu ponad 60 domów mieszkalnych, w większości z dachami krytymi strzechami, część z nich z gankami, przy których tradycyjnie były sadzone krzewy bzu. Na terenie prawie każdej posesji znajdowała się obora i stodoła. Przed domami rosły jabłonie i śliwy, ale najwięcej było grusz ulęgałek. W jednej z izb domu należącego do Franciszka Wydry działała czteroklasowa szkoła powszechna, w której odbywały się lekcje na dwie zmiany. Bonów, choć schowany w lesie, miał jednak mieszkającego na miejscu nauczyciela, dzięki czemu dzieci nie musiały daleko chodzić na lekcje. We wsi było też kilka studni z żurawiami i stojącymi przy nich drewnianymi korytami dla zwierząt gospodarskich oraz dwa sklepiki z podstawowymi artykułami najbardziej potrzebnymi w prowadzeniu domu. Życie było tu więcej niż skromne. Gleba najgorszej kategorii pozwalała na uprawę owsa, prosa, lnu i ziemniaków. Mieszkańcy Bonowa utrzymywali się również z tego, co dawał im las. Zbierali chrust – na własne potrzeby i na sprzedaż, grzyby i jagody. Odbiorców znajdowali w Dęblinie. Kto miał znajomości u gajowego Rogali, to łowił ryby w pobliskim jeziorze Piskory, które należało do majątku dziedzica z Żyrzyna.

Przesiedlenie

bonow-12Wybawieniem z trudnej sytuacji bytowej była niespodziewana decyzja w 1935 roku o wykupieniu terenu, na którym położony był Bonów, przez Ministerstwo Spraw Wojskowych. Pierwsza informacja o przesiedleniu dotarła do mieszkańców Bonowa w styczniu 1935 roku. – Przez rok były robione szacunki. Ile jest warta ziemia, zabudowania gospodarcze i las. Pierwsza grupa wyjechała na przełomie czerwca i lipca 1936 roku. Ostatni bonowianin opuścił wieś 27 maja 1937 roku – wspomina Tomasz Kozak, wnuk przesiedlonego wówczas Stanisława Kozaka, który wraz z rodziną mieszkał na posesji nr 4. W konsekwencji większość mieszkańców została przesiedlona do wsi położonych w sąsiedztwie Siostrzycowa koło Trawnik (Kolonia Bonów) i Bychawy (Kolonia Bychawka III). Pozyskane przez ministerstwo tereny o powierzchni ponad 680 ha planowano przeznaczyć na poligon dla Oficerskiej Szkoły Lotniczej w położonym o kilka kilometrów dalej Dęblinie. Na skraju wsi żołnierze wybudowali betonowy schron o wymiarach 50 na 70 m. Solidnie umocowany w ziemi był celem podczas ćwiczeń pilotów ze Szkoły Orląt, którzy nad Bonowem uczyli się zrzucać bomby do celu. Ale w wyniku katastrofy, w której zginął pochodzący z Bułgarii młody pilot, ćwiczeń nad Bonowem zaprzestano kilka miesięcy przed 1 września 1939 roku. Po schronie zachowały się w ziemi jedynie elementy mocowań. Spacerując po okolicy, można zobaczyć też liczne leje po bombach.Nic nie zachowało się z zabudowań. Chałupy albo zostały rozebrane przez właścicieli i przewiezione w nowe miejsca zamieszkania, albo zniszczone podczas ćwiczebnych nalotów.

Przez lata okupacji niemieckiej i w latach powojennych Bonów pochłaniał las. Została długa na 600 metrów droga, wzdłuż której kiedyś wzniesiono domy. Jeszcze dziś gdzieniegdzie widać ślady zagłębień po piwnicach. Dopiero w latach 1959–1960 o dawnej wsi przypomniało sobie Ministerstwo Obrony Narodowej, które przekazało te tereny Ministerstwu Rolnictwa i Leśnictwa. Część Bonowa otrzymali w użytkowanie rolnicy z sąsiednich wsi, pozostałe tereny zostały zalesione. – Na początku lat 60. to było strach tam chodzić, tyle było niewypałów – wspomina wnuk Stanisława Kozaka, który miał wtedy 10 lat i którego rodzina osiadła w Gołębiu.

W środku wielkiego lasu

bonow-9Co utkwiło w pamięci chłopca, który przyjeżdżał ze swoim ojcem do Bonowa przy każdej nadarzającej się okazji? – Zapamiętałem resztki betonowego schronu, fundamenty po mieszkaniach, no i gruszki ulęgałki, które wówczas jeszcze rodziły owoce. Na każdym kroku można było zauważyć, że kiedyś była tam wioska. Mój tata chciał tam wracać, inni też. Ale władza nie pozwoliła. Nie było niedzieli, żeby tam nie przyjeżdżali dawni mieszkańcy. Czcili to miejsce jak święte – opowiada Tomasz Kozak.

W sześćdziesiątą rocznicę przesiedlenia, w 1996 roku, byli mieszkańcy Bonowa i ich krewni postanowili uczcić historię swojej wsi. Tam, gdzie przed wojną pod numerem czwartym znajdowało się gospodarstwo Stanisława Kozaka, została wzniesiona kapliczka z płytą upamiętniającą mieszkające tu rodziny. U podnóża świętej figury znajdują się metalowe drzwiczki do schowka, w którym przechowywane są ich wspomnienia. Każdy może tam zajrzeć, napisać coś od siebie, przeczytać publikację o Bonowie. To inicjatywa rodzeństwa – Tomasza, Jadwigi i Jana Kozaków. Ale wspomnień na terenie dawnej wsi jest więcej. Na drzewach lub wśród drzew można znaleźć wiele tabliczek przybitych do pni lub stojących w miejscu dawnych domostw: „Fra. Wydra. Tu była szkoła”, „Tu mieszkali: Maria Korpysa. Adam. Ignac. Aleksander. Józef. Aleksandra”, „Tu miesz. Kozak Sta.4” lub po prostu „Grobel Paweł”. Z jednej strony pomysłodawcy zadbali o pamięć o mieszkańcach przesiedlonej wsi, z drugiej zaś strony postanowili ożywić to miejsce. Zagospodarowany na nowo teren to nie tylko dziki już dziś sad w środku wielkiego lasu i tablice symbolizujące to, co było, ale również miejsce odpoczynku i rekreacji dla rowerzystów, uprawiających nordic walking, grzybiarzy i spacerowiczów. Na dawnej posesji Stanisława Kozaka znajdują się również palenisko oraz wiata z ławkami. Na ścianie są informacje o historii wsi, przedwojenne zdjęcie i list skierowany do korzystających z tego miejsca z prośbą, aby zostawili po sobie porządek.

bonow-4Co roku latem przy kapliczce odprawiane są nabożeństwa, w których uczestniczą dawni mieszkańcy, którzy opuszczając to miejsce, byli dziećmi. Dziś przyjeżdżają ze swoimi dziećmi, wnukami, prawnukami. Tomasz Kozak też odwiedza Bonów ze swoimi bliskimi. Szczególnie zależy mu na obecności wnuków. – Chcę w nich zaszczepić potrzebę pamiętania o miejscu, skąd pochodzi nasza rodzina. Jak mnie zabraknie, to żeby tu przyjeżdżali i przekazywali tym samym tę pamięć następnym pokoleniom.

Na co dzień w lesie, w którym przed ośmioma dekadami tętniło życie wiejskiej społeczności, w uszach szumi cisza, można zobaczyć wznoszące się nad drzewami orły bieliki, spotkać jelenie. I jeszcze, jak napisał jeden z blogerów, zobaczyć dookoła „mnóstwo zdziczałych ludzkich drzew”.

Tekst i foto Grażyna Stankiewicz

Komenatrze zostały zablokowane