fbpx

Wrak Attack

27 listopada 2013
Komentarze wyłączone
975 Wyświetleń

wraki FOTOSTROBIStare, wysłużone, nikomu niepotrzebne. Często zapomniane, stojące porzucone gdzieś w zaroślach. Niegdyś szczyt marzeń ich właścicieli, błyszczące dumnie sunęły drogami, dziś czeka je tylko ogromna prasa i piec hutniczy.  Dostały szansę na nowe życie, właściwie przeżycie. Wyścigi, podium, puchary i przede wszystkim dobra zabawa dla kierowców.

 

Dwunastego października na terenie Motoparku w Ułężu odbyły się wyścigi wraków zorganizowane przez grupę Driveart, powstałą przy współpracy dwóch Automobilklubów: Chełmskiego i Wschodniego. W szranki stanęli kierowcy aut takich marek, jak Polonez, Ford, Peugeot 405, Renault, Daewoo Tico czy chociażby Hyundai Sonata. Przekrój wiekowy aut wynosił od trzynastu do ponad dwudziestu lat. Wśród kierowców znalazła się jedna kobieta, radziła sobie całkiem nieźle, dopóki w wysłużonym Clio awarii nie uległa skrzynia biegów.

 

Kryteria udziału w imprezie były proste – auto nie mogło przekraczać wartości tysiąca złotych. Chętni do zabawy, którzy swoje auta cenili wyżej, mogli za trzysta złotych wypożyczyć na miejscu pojazd zapewniony przez Auto Kasację z Ryk. Niektórzy celowo na tę okazję nabywali auta.

 

– Kupiłem poldka specjalnie na tę imprezę, nie przygotowywałem go jakoś specjalnie, od razu na lawecie pojechał do Ułęża – mówi Wiktor Janczarek, który zrobił na wszystkich megawrażenie bardzo efektownym wpadnięciem w dół. – Przeżycia z wyścigu super, tylko szkoda, że tak krótko. Trochę mnie poniosło i za szybko jazda się skończyła. Za szybko w dół wjechałem, zaryłem i mnie pionowo postawiło. Później jeszcze zreanimowałem auto i dwa okrążenia przejechało, ale było już wolne i słabo skręcało.

 

W trakcie takich zawodów awarii nie da się uniknąć. Usterki po wyskokach z górek i lądowaniach na chłodnicy oraz celowych stłuczkach stopniowo eliminowały kolejnych zawodników. – Pomimo że wielu uczestnikom największą frajdę sprawiał bezpośredni kontakt ze współzawodnikami, to musieli pamiętać, że zwycięzcy są na mecie, więc każde uszkodzenie auta zmniejsza szanse na jej osiągnięcie – mówi Michał Kawka z Driveart. – Biorąc udział w wyścigu, kierowcy musieli skupić się na właściwym torze jazdy oraz wykazać się bardzo dużą podzielnością uwagi, obserwując umieszczone na drodze przeszkody (dołki, hopki) oraz innych uczestników. Podkreślić należy, iż pomimo konfiguracji toru uniemożliwiającej rozwijanie dużych prędkości, to z racji ziemno-trawiastej nawierzchni trzeba było wykazać się umiejętnościami panowania nad autem, aby nie wypaść z toru i zapanować nad nieoczekiwanymi poślizgami. Taka zręczność na pewno przyda się w trudnych zimowych warunkach.

 

Ostatecznie na metę dojechało trzech kierowców, więc każdy miał miejsce na podium. Pierwszy był Daniel Pirat Piróg w Polonezie Caro, który wrócił na własnych kołach do Lublina, drugie miejsce zajął Bartosz Juszczuk, jadący Volkswagenem Golfem, trzecie zaś Marcin Kędzierski w Fordzie Ka.

 

Tekst Katarzyna Kawka

Foto FotoSTROBI

Komenatrze zostały zablokowane