fbpx

O prostowaniu banana

19 marca 2014
Komentarze wyłączone
830 Wyświetleń

obsza 4Uprawa bananowców na Lubelszczyźnie nie jest ostatnio zbyt popularna, ale patrząc na pogodę i zmieniający się gwałtownie klimat, może pokuszę się niebawem o założenie plantacji ananasów? Dowiem się pewnie od wszystkowiedzącej i wszystkoregulującej komisji z Europy, że ananas to warzywo, bo przecież jeśli można marchew zakwalifikować jako owoc, to i ananas może być warzywem. Powinno być mi wszystko jedno, smakować będą tak samo, niezależnie od tego, jak zwał, tak zwał, a jednak nie jest mi to obojętne, czuję, że ktoś w imię „czegoś tam” robi mnie w konia, a dobitniej – w wałacha.

  Słynne rozporządzenie Komisji Europejskiej (WE) NR 2257/94 dotyczące krzywizny bananów obowiązywało blisko dziesięć lat, nim je zmieniono. Podobnie rzecz się miała z „łukiem” ogórków: „ogórki kategorii »ekstra« i kategorii pierwszej muszą być dobrze rozwinięte, dobrze wykształcone i praktycznie proste, o maksymalnej wysokości łuku: 10 mm na każde 10 cm długości ogórka” […] – brzmiało unijne rozporządzenie z 1988 roku. – Dzień 1 lipca 2009 oznacza powrót na półki sklepowe krzywego ogórka i bulwiastej marchewki – powiedziała Mariann Fischer Boel, Komisarz ds. Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich. – Wyrzucanie zupełnie dobrych produktów tylko dlatego, że mają »niewłaściwy« rozmiar i kształt jest bez sensu. Przez ponad dwadzieścia lat obowiązywania przepisu wyrzucono tysiące ton jedzenia!

  I teraz mamy kolejny „kwiatek”, ustanowiony większością głosów w 2011 roku, a wprowadzany od 1 września br., nowych norm dotyczących dopuszczalnych poziomów wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (WWA) w środkach spożywczych. Rozporządzenie Unii Europejskiej ma ograniczać wytwarzanie poprzez proces wędzenia produktów zawierających substancje smoliste. Przepis ten uderzy w całą wielowiekową północnoeuropejską tradycję konserwacji żywności – więcej lasów/drewna, dłuższe zimy (na południu zwyczajowo suszono mięsa, ryby czy sery – mniej opału/drewna, więcej słońca). Co na to polscy europosłowie (miesięczne pensje w wysokości ok. 6000 € plus dodatkowo 4000 € na działalność poselską [biuro, telefony, korespondencja itp.], na podróże ponad 4000 €, także miesięcznie i inne)? Nic! Po prostu nic, pięknie wyglądali i pachnieli, żadnej reakcji czy sprzeciwu. Jedynie parlamentarzyści z Estonii złożyli zastrzeżenia do ustanawianych przepisów i w ich kraju nie będą obowiązywać. Można było? Można! A co na to zamieszanie polski minister rolnictwa i rozwoju wsi odpowiedział dziennikarzom w wywiadzie telewizyjnym? Odpowiedział, że nic się nie stało i w zasadzie to nie ma sprawy, i przez to Polacy będą zdrowsi, nie jedząc mocniej wędzonych wędlin. Podczas kolejnej konferencji prasowej stwierdził, że zmiany unijnych przepisów dotyczą najwyższych dopuszczalnych poziomów wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych. Od 1 września najwyższy poziom benzo(α)pirenu w mięsie wędzonym i wędzonych produktach mięsnych będzie mógł wynosić 2 mikrogramy na kilogram (do tej pory obowiązywała wartość 5 mikrogramów i w tej skali mieściły się wędzonki wszystkich polskich wytwórców). Przemysłowi fabrykanci żywności sobie poradzą, a co z małymi producentami tradycyjnego jadła? Kto ma o nich zadbać i ich chronić?

  Kilka dni temu miejscowy szkocki kucharz w hotelu nad jeziorem Loch Ness został poczęstowany przez sympatyczną lubliniankę zwykłą jajecznicą usmażoną na wędzonej karkówce (wędzonej „tymi rękami”, tymi z fotografii). Po milczącej konsumpcji stwierdził, że nic pyszniejszego w życiu nie jadł. Tak mu smakowała polska wędzonka. Nic dodać, nic ująć! Jak widać zawodowcy, bo klienci cywilni już od dawna, doceniają za granicą nasze produkty tradycyjne. Dlatego bardzo proszę, dlatego bardzo prosimy [!], kto nie jadł dojrzałego pomidora prosto z krzaka, kto nie chrupał pękatej marchewki prosto z ziemi, kto nie zrywał kłującego ogórka (kto zrywał, to wie, o czym mówię) spośród liści i zielonych „wąsów”, niechaj mi, niechaj nam, nie reguluje tego, co mamy uprawiać, jeść, przetwarzać, niechaj „nie dba” tak nachalnie o nasze zdrowie, bo, zaprawdę powiadam Wam, nie wie, co czyni! A my?… poradzimy sobie. Jedzmy nasze, swojskie, tradycyjne przetwory i potrawy z mięsa, z warzyw, z owoców, a nie z tektury, plastiku i chemii, te produkty zostawmy… nooo, komuś zostawmy. Sami będziemy prostować nasze banany.

Powodzenia i smacznego.

Tekst Michał Fujcik

Komenatrze zostały zablokowane