fbpx

Jak święte krowy

19 maja 2017
889 Views

W powszedni dzień w godzinach szczytu znajomy lubelski taksówkarz wiózł pasażerkę z bólami porodowymi. Pomimo korka, sobie postanowił, a jej obiecał, że dojadą do szpitala na czas. Ale tego dnia auta posuwały się wolniej niż zazwyczaj. Sprawcą całego zamieszania był rowerzysta, który spacerowym krokiem jechał środkiem jezdni, co chwilę zaglądając do komórki, zwalniając tym samym i tak niemrawe tempo oraz jeszcze bardziej spowalniając resztę samochodów. Trąbienia raczej nie słyszał, bo w uszach miał słuchawki. Kiedy zobaczył zdenerwowanego kierowcę, pokazał mu środkowy palec w charakterystycznym geście. Chamskie, ale prawdziwe.

 

W hinduizmie święta krowa ma wyjątkowe znaczenie. Z powodu bycia karmicielką jest traktowana jako jedna z siedmiu matek człowieka, a tym samym podlega niemal całkowitej ochronie. W kwestii świętych krów ma swój udział również język polski, a szczególnie frazeologia, dzięki której owym mianem określa się osoby, które uważają siebie lub są uważane przez innych za niepodlegające krytyce. I wprawdzie Lublin od New Delhi dzieli ponad pięć tysięcy kilometrów, ale i tak na ulicach świętychkrówciunasdostatek. Jak chociażby przy zjeździe ze ścieżki rowerowej na przejście dla pieszych, które znajduje się niemal na styku przy wjeździe z głównej drogi w drogę osiedlową. Wjeżdżanie z impetem na przejście w chwili, kiedy skręca samochód, mający za sobą kolejne auta, jest po prostu głupotą. Rowerzystów, tak samo jak pieszych i kierowców, obowiązują te same zasady przestrzegania bezpieczeństwa i nie ma w nich ani słowa o tym, że kto pierwszy, ten lepszy. Ani o pokazywaniu palca. Ani o wyzwiskach czy innych przejawach agresji.

 

Lublin pretenduje do czołówki polskich miast, które mogą poszczycić się siecią ścieżek rowerowych. I nic, że powstają one kosztem jezdni, czyli na dotychczasowej jej powierzchni, ale nowych odcinków przybywa i przybywa. Tak samo jak przybywa użytkowników roweru miejskiego. Od początku jego funkcjonowania odnotowano ponad 700 tysięcy wypożyczeń. Do tego dodajmy użytkowników z własnymi rowerami, co w sumie obecnie daje dobrze ponad 100 tysięcy przejazdów rowerem po mieście miesięcznie. Więc ruch jest, ale niekoniecznie na ścieżkach. Przekonali się o tym kierowcy, którzy w śródmieściu Lublina usiłowali wyminąć rowerzystę jadącego jezdnią, mimo że obok na chodniku była wydzielona ścieżka. Trudność polegała na tym, że chłopak jechał sinusoidą. Raz blisko krawężnika, za chwilę bliżej środka jezdni, znowu blisko krawężnika i tak na zmianę. Znieruchomiał dopiero na czerwonym świetle. Zapytany, dlaczego nie jedzie ścieżką rowerową, odpowiedział, że mu tu wygodniej. Ale to i tak nic. W programie Ewy Drzyzgi „Na każdy temat” wystąpiła trzynastolatka, która jeżdżąc na rowerze, notorycznie korzysta z notebooka. Czy ona czyta książki, czy ogląda seriale, czy siedzi na Facebooku, czy obrabia selfie – to i tak nie ma żadnego znaczenia. Choć nastolatka przynajmniej nie używa środkowego palca i nie obraża innych użytkowników drogi. Bo obrażanie też niejako wymaga klasy. Tak jak w sytuacji sprzed kilkunastu lat, kiedy samochodów było nie tak dużo i rowerzystów o wiele mniej. Późnym jesiennym wieczorem po chodniku wzdłuż ulicy Romantycznej na lubelskich Czubach jechała kobieta nieoświetlonym rowerem. Kiedy przejeżdżała przez wjazd na parking, znienacka zza krzewów wjechał na nią osobowy samochód. On hamuje, ona próbuje przyspieszyć. Za późno. Ona ląduje w berberysie. Jest cała pokłuta i poobijana, ale szczęśliwa, że niczego sobie nie złamała. Jednak po chwili ogarnia ją wściekłość. Idzie naprzeciw kierowcy, który wybiega z samochodu. Stoją twarzą w twarz, nie wiadomo, czy bardziej wściekli, czy bardziej przestraszeni. Ona jechała bez świateł, ale on nie dał znaku, że skręca. Scena jak z „W samo południe” albo „Odrażający, brudni, źli”. Więc tak stoją i każde szykuje się ze słownym zamachem, bo każde ma potrzebę obrażenia tego drugiego. On syczy: ty, ty, ty… Naprzeciwko ona: ty, ty, ty… ty dziadzie! On: ty, ty… ty babo! Emocje opadają. Ona wsiada na rower, odjeżdża. On wraca do samochodu, parkuje. Puenta? – zasady bezpieczeństwa zawsze i przede wszystkim, a i elokwencja się przyda zamiast fucka.

Leave A Comment