Tekst Maciej Skarga
Mamy wakacje. W szkołach po kolejnym roku wzajemnej edukacyjnej udręki zrobiło się pusto. Podobnie jak w wielu uczniowskich głowach. Okazuje się bowiem, wedle kolejnych tegorocznych testów, że analfabetyzm funkcjonalny polskich kilkunastolatków stale się pogłębia i podstawa naszej przyszłej inteligencji potrafi czytać wyrazy, rozróżnia je w mowie, ale nijak nie umie złożyć poszczególnych słów w logiczną całość. Szóstoklasiści na swoim egzaminie z 40 punktów możliwych do zdobycia uzyskali średnio 18. Gimnazjaliści wolą konsole od tego, co mówi się w szkole. Maturzyści nie kojarzą kalendarza juliańskiego z Juliuszem Cezarem i powiadają, że tenże przyczynił się do powstania kalendarium Majów. Na domiar złego ów wirus „podstawowej wiedzy” tak się rozpanoszył, że dopadł już samą minister MEN, która udzielając odpowiedzi na tegoroczne testowe pytanie: Napisz w dwóch, trzech zdaniach, dlaczego należy poprawnie mówić i pisać, otrzymała za jej treść jeden punkt, a za poprawność językową zero. Jednym słowem, dalej już nie ma czego i po co testować. Koń, a właściwie w tym przypadku kaganek oświaty, jaki jest – każdy widzi.
W efekcie tego stanu rzeczy ci, którzy zdążyli już wydorośleć na takiej edukacji, z uporem biurokraty tworzą niezliczone ilości ustaw, uchwał i zarządzeń, których często sami nie rozumieją. – Autobus linii 4 został skrócony do Giełdy Elizówka ze względu na prowadzone prace drogowe – informował nas w kwietniu tego roku lubelski przewoźnik. Jeszcze nie tak dawno zaś na wielu trawnikach mieliśmy tabliczki z napisem: ZAKAZ WYPROWADZANIA PSÓW! Co znaczyło, że WPROWADZIĆ czworonoga na trawkę można, lecz w żaden sposób WYPROWADZAĆ go stamtąd nie wolno. Ale co tam. Znane słowa są? Są. A to, że wyszedł z nich idiotyzm informacyjny – trudno. Biurko to nie szkoła i roboty tyle, że o wszystkim myśleć nie sposób. Podobnie jak w biznesie. I zapewne dlatego na Marszałkowskiej w Warszawie, tuż za ekipą układającą chodnik z kostki brukowej, właściciel firmy postawił planszę z hasłem: IDEAŁ SIĘGNĄŁ BRUKU! Wers niby nieco kojarzył, ale ni w ząb go nie rozumiał. Pasował mu jednak do kostki, więc wziął sobie i wpisał. Najważniejsze, że darmo, bo przecież C.K. Norwid o prawa autorskie już się na pewno nie upomni.
– Popatrz pan – powiedział mi niedawno szef ochrony jednego z marketów. – Ale się naraz porobiło. To nie starsi mają problem z zamkami na kod w skrytkach do przechowania toreb, ale młodzież, a nawet i trzydziestolatkowie, pytający mnie bez przerwy, o co tu chodzi i jak to trzeba robić. ‒ I nie pomylił się. Analfabetyzm funkcjonalny wszak trzyma się nieźle. Jedni z nas nie potrafią ze zrozumieniem czytać dokumentów, w tym np. umów, i gubią się przy wypełnianiu prostych formularzy, że już o zrozumieniu przepisów, choćby dotyczących ruchu drogowego, nie wspomnę. Inni nabierają się na slogany i poddają się wszelkiej manipulacji. Ostatnio wszak liczą się: medialność, obrazek i happening. A wśród polityków panoszy się hasło: Programy?! Wiecie, gdzie je mamy!
Otóż to – niestety wiemy. Potwierdziła mi to jedna z ostatnich dyskusji medialnych o problemie edukacji, z której wniosek mógł być tylko jeden:
Cieszcie się, małolaty!!! Zgredy, również polityczni – o, ci dopiero nie są funkcjonalni, zwłaszcza w kojarzeniu słów, które się do nich mówi i które sami tak gromko wypowiadają. Nie dociera bowiem do nich, że edukacja już ledwie zipie, a np. w gimnazjach panuje strach niczym w zamczysku Drakuli. W kółko powtarzają, że poziom nauczania w szkołach jest równy płacom nauczycieli, czyli – niżej średniej. I ani słowa o tym, że nauczyciel nie jest od przepytywania, lecz przede wszystkim od przekazywania wiedzy i sam musi chcieć, a przy tym mieć możliwości uczyć. Że jest to jednak często wręcz niemożliwe w gąszczu odgórnych zaleceń i przy założeniu, iż nie tylko uczeń jest nietykalny, ale i jego rodzice zawsze mają rację, choćby nawet byli z grona owych niefunkcjonalnych. Że stres – rodzi stres. Że koło tego bałaganu już się właściwie wokół nas zamknęło.
W domach niewiele się czyta i na dodatek twierdzi, że po cholerę tym rozbrykanym małolatom wiedza z historii, literatury, fizyki, chemii czy matematyki. Samorządy kombinują, jak by tu edukację zmniejszyć w kosztach. Ministerstwo wpycha sześciolatki do szkół, które w większości są dla nich nieprzygotowane. I jedynie analfabetyzm funkcjonalny dalej będzie się nam znakomicie rozwijał. W końcu jemu na pewno stworzono odpowiednie warunki. Niestety.
Cytat:
„Nauczyciel nie jest od przepytywania, lecz przede wszystkim od przekazywania wiedzy i sam musi chcieć, a przy tym mieć możliwości uczyć.”