To jedna z najbardziej oryginalnych rezydencji ziemiańskich na Lubelszczyźnie. Z dworem, a potem pałacem w Dołhobyczowie związana jest historia takich rodów, jak Skrzetuscy czy Świeżawscy. Pierwsza wzmianka o tym założeniu pochodzi z 1731 roku z „Ksiąg grodzkich horodelskich”. Od początku było to miejsce świadczące o dużej wyobraźni kolejnych właścicieli i odpowiedniej skali architektonicznej.
Każdy, kto wybiera się w okolice Hrubieszowa, pałac w Dołhobyczowie koniecznie powinien zobaczyć. Okazałość rezydencji najlepiej widać na zdjęciach z lotu ptaka, na których przypomina kształtem fragment pierścienia lub bogato zdobionej zapinki. Nietypowy to układ, nie tylko znakomicie wpasowujący się w otaczające go założenie parkowe, ale również będący świadectwem kunsztu architektury doby klasycyzmu.
Od zawsze na pograniczu
Historia tego miejsca odzwierciedla kolejne zmiany geopolityczne ziem polskich. Po I rozbiorze Dołhobyczów należał do zaboru austriackiego, następnie został przyłączony do Księstwa Warszawskiego, a później znalazł się w granicach Królestwa Polskiego. W 1918 roku na mocy Traktatu Brzeskiego Dołhobyczów należał do Ukrainy. Również później położenie miało zdecydowany wpływ na losy Dołhobyczowa. Dziś w jego pobliżu znajduje się czynne od 2004 roku polsko-ukraińskie przejście graniczne.
Rycina z 1836 roku pokazuje parterowy dwór z okazałymi narożnymi ryzalitami. Już wkrótce za sprawą barona Edwarda Rastawieckiego rezydencja zmieniła swój wygląd. Arystokrata był znaczącą osobistością w Warszawie. Kolekcjoner i pasjonat historii sztuki, geografii i archeologii, członek Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych projekt przebudowy powierzył Antonio Corazziemu. Temu włoskiemu architektowi popularyzującemu w Polsce styl klasycystyczny zawdzięczamy m.in. Teatr Wielki i Pałac Staszica w Warszawie, a także przebudowę fasady lubelskiej katedry. Na jego obecności skorzystał również dwór w Dołhobyczowie, uzyskując m.in. podwyższenie o jedną kondygnację, imponujących rozmiarów portyk wsparty na sześciu kolumnach oraz dwukondygnacyjną kolumnadę na linii półkola. Jerzy Rastawiecki był ideowym koneserem i estetą. Zadbał nie tylko o reprezentacyjny charakter fasad z licznymi zdobieniami i płaskorzeźbami (nawet cegły posiadały jego monogram), ale również o adekwatny do skali rezydencji wystrój. W pokojach były kosztowne, ułożone w mozaiki podłogi, rzeźbione framugi drzwi, wzorzyste tapety i mosiężne żyrandole. W najlepsze trwała moda na pokoje tematyczne, stąd m. in. bogato wyposażony salon myśliwski.
Jak u Czartoryskich w Puławach
Ale tym, co najbardziej stanowiło o charakterze wnętrz były zbiory świadczące o licznych pasjach barona, nie tak oczywiste, jak w innych zamożnych domach polskich arystokratów. O pałacu było głośno nawet w Warszawie, a to za sprawą liczącego kilka tysięcy woluminów księgozbioru i iście muzealnej kolekcji malarstwa i szkiców, w tym pędzla Marcella Bacciarellego i Januarego Suchodolskiego. Ponadto, jako zapalony archeolog wspierający finansowo wykopaliska w różnych miejscach na terenie Królestwa Polskiego, baron Rastawiecki posiadał imponujący zbiór artefaktów z czasów pogańskich. Do tego należy dodać zbierane przez lata mapy i monety. Wykładnią pasji tego wybitnego kolekcjonera i mecenasa sztuki był patriotyzm, który podczas utraconej niepodległości Edward Rastawiecki właśnie w taki sposób afiszował. Po sprzedaży majątku w 1870 roku część kolekcji odsprzedał, dużą część przekazał w darowiznach, niewielką część zabrał ze sobą do Warszawy, gdzie czternaście lat później zmarł bezpotomnie w wieku 70 lat w swoim pałacyku przy ulicy Mazowieckiej. Ale to były już nowe czasy dla rezydencji w Dołhobyczowie, w której posiadanie najpierw wszedł bankier i dyplomata, współtwórca Giełdy Warszawskiej Mieczysław Epstein, a następnie w 1896 rodzina Świeżawskich, która mieszkała w pałacu ponad cztery dekady.
Wciąż na nowo
Świeżawscy sukcesywnie rozbudowywali majątek. Działali również na rzecz lokalnej społeczności. W 1910 roku ufundowali kościół parafialny, który w duchu neogotyku na wzór kościoła Mariackiego w Krakowie zaprojektował warszawski architekt Wiesław Kononowicz. Było to votum wdzięczności dla Stolicy Apostolskiej za wyrażenie zgody na związek małżeński pomiędzy krewnymi (Stefan Świeżawski ożenił się ze swoją siostrą stryjeczną). To również jest ten sam kościół, który zdobią wykonane już po wojnie witraże autorstwa pochodzącego z pobliskiego Hrubieszowa historyka architektury i rysownika Wiktora Zina. Również z inicjatywy Stefana Świeżawskiego w 1923 roku została zorganizowana w Dołhobyczowie Ochotnicza Straż Pożarna.
Po dewastacji wnętrz pałacu podczas działań I wojny światowej Świeżawscy postanowili wyposażyć go na nowo. Postawili na zakup różnego rodzaju zabytkowych mebli z różnych epok palisandrowych i mahoniowych, a także kolekcję malarstwa, której ozdobą były m.in. płótna Juliusza i Wojciecha Kossaków, Jacka Malczewskiego, Leona Wyczółkowskiego czy Henryka Siemiradzkiego. Na ich zbiory składały się również liczne gobeliny i srebra.
Po śmierci Stefana Świeżawskiego w 1927 roku ostatnim właścicielem dóbr w Dołhobyczowie został jego syn Tadeusz Eustachy Świeżawski, żonaty z Elżbietą Plantowską, z którą mieli czworo dzieci. Dwie córki Katarzyna i Monika urodziły się w czasie okupacji niemieckiej. Syn Jan przyszedł na świat w 1946 roku, a Paweł jedenaście lat później.
W obawie przed zniszczeniem i grabieżą po wybuchu wojny siostra Tadeusza Krystyna Walewska zakopała część cennej porcelany oraz rodzinnych sreber na terenie majątku. I dobrze zrobiła, ponieważ w 1944 roku podczas walk z Niemcami, a następnie nacjonalistami ukraińskimi pałac i otaczające go zabudowania – stajnie, oficyny i budynki folwarczne zostały spalone. Ich los podzieliła również imponująca kolekcja, w tym księgozbiór oraz archiwum. Świeżawscy nie byli świadkami tego, co stało się z ich majątkiem. W 1943 roku przenieśli się na Mazury. W 1946 roku majątek został upaństwowiony, a na terenie folwarku powstał kombinat PGR. Z kolejnymi latami majątek popadał w coraz większą ruinę.
Aleje na różne strony świata
Pałac wraz z całą infrastrukturą znalazł się niejako w środku parku krajobrazowego liczącego w połowie XIX wieku 16 ha. Założenia parkowe w tym czasie zakładano według obowiązujących norm z okazałym gazonem przed główną fasadą oraz rozległym ogrodem od strony tarasowej. W Dołhobyczowie był również staw i kilka zadrzewionych alei – modrzewiowa, klonowo-lipowa, jesionowo-modrzewiowa oraz lipowa. Z dawnego imponującego drzewostanu zostało niewiele – nieliczne jesiony, graby, modrzewie, klony i lipy. W dobrej kondycji jest staw, który przeszedł gruntowne oczyszczanie. W jego pobliżu i na terenie dawnego parku żyją liczne gatunki ptaków.
Podobny los spotkał to, co przed wojną generowało zamożność majątku. W latach 20. XX wieku we wsi było blisko tysiąc mieszkańców i około 200 domów. Społeczność budowały różne nacje, w tym Żydzi i Ukraińcy. Większość mieszkańców pracowała na rzecz folwarku. Po wojnie wokół podupadającej rezydencji nadal na posterunku trwały poszczególne zabudowania: wozownia, rządcówka, oranżeria, spichlerz, lamus, stajnia, gorzelnia, olejarnia i wiele innych. Majątek w głównej mierze bazował na uprawach różnych rodzajów zbóż. Plony z Dołhobyczowa były wyróżniane i nagradzane podczas kolejnych wystaw rolniczych. W krajobrazie Dołhobyczowa ważne były także hodowla koni i znakomicie zarybiony staw. To była również ważna część życia rodzinnego i towarzyskiego – konne przejażdżki i łowiectwo.
Po końcu świata
Niewątpliwie tak można myśleć o tym, czym dla polskiego ziemiaństwa było zakończenie II wojny światowej i przejęcie licznie rozsianych na rubieżach wschodnich majątków ziemskich, w większości ze znakomicie działającymi folwarkami, będącymi przed 1939 rokiem znaczącym zapleczem gospodarczym dla kraju. Żadnemu PGR-owi (Przedsiębiorstwu Gospodarstw Rolnych) nie udało się osiągnąć poziomu produkcji z czasu, kiedy należały one do prywatnych właścicieli. Pałac w Dołhobyczowie podzielił ich los. Wraz ze zmianą „właściciela” majątku zaczął podupadać.
Na chwilę przedwojenne czasy wróciły do Dołhobyczowa w 1975 roku, kiedy ostatni właściciel Tadeusz Świeżawski w asyście przedstawicieli Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej oraz Ministerstwa Kultury i Sztuki wrócił do Dołhobyczowa i wskazał miejsce, gdzie jego siostra ukryła skrzynię z rodzinnym skarbem, w tym z sześcioma blisko metrowej wysokości kandelabrami. Po 30 latach światło dzienne ujrzały m. in. rodowe srebra, w tym kandelabry, które po połowie trafiły ponownie do rodziny i do Muzeum Narodowego w Warszawie. Na dobre majątek wrócił do rodziny w 1996 roku, kiedy odkupiła go mieszkająca w Kanadzie córka Tadeusza Świeżawskiego Monika, a jej pełnomocnikiem została jej młodsza siostra Katarzyna. Jednak spadkobierczynie postanowiły sprzedać majątek, który już dwukrotnie zmienił właścicieli, ponownie trafiając w prywatne ręce. Obecnie pałac ponownie wystawiony jest na sprzedaż. Czas pokaże, jaką nową funkcję zyska ten niezwykły obiekt pamiętający czasy bohaterów Sienkiewiczowskiej trylogii.
Korzystałam z „Wiadomości Ziemiańskich” z 2011 roku, dokumentacji Pracowni Konserwacji Zabytków w Zamościu oraz opracowania „Dołhobyczów – historia, zabytki, współczesność” autorstwa Marii Komendackiej.
tekst Marta Mazurek
foto archiwum właściciela