fbpx

Jazz i wino: Gruziński kogel

24 grudnia 2016
Komentarze wyłączone
878 Wyświetleń

kontekst-jest-waznyŁatwo jest się zasiedzieć, przyzwyczaić, wpaść w rutynę. Tak jakoś mamy, że trudno nam zmienić zwrotnicę, zejść z udeptanej ścieżki. Ta ogólna prawidłowość dotyczy spraw istotnych – nasze słodko pachnące trupem relacje, z których nie potrafimy się wykaraskać! Dotyczy też tych małych, pozornie błahych – bo przecież właśnie ta, a nie inna kawa, dokładnie ten fryzjer, i bez telefonu też trudno. Czasem na tych życiowych koleinach wygrywamy (choćby czas i wygodę), ryzykujemy jednak piekłem na ziemi – nudą. Nuda w swej istocie zdaje się bowiem antyżyciem, z jego dynamizmem, zmiennością i nieprzewidywalnością. Wcale nie chodzi o to, by fundować sobie co krok rewolucje i kopernikańskie przewroty, chodzi bardziej o otwartość na to, co nowe.

Z winem jest jak w życiu, powtarzam to do znudzenia. Mamy tak zwane „ulubione piosenki” i „nasze bajki”, których lubimy słuchać, po które sięgamy machinalnie, do których wracamy, z którymi znamy się jak łyse konie. Nawet jeśli próbujemy czegoś nowego, to punkt odniesienia mocno pulsuje w tle. W gruncie rzeczy szukamy bowiem tego samego, może w trochę innym wydaniu, w każdym razie niczego, co byłoby rzeczywiście radykalnie nowe. Tymczasem najciekawszym aspektem świata wina jest jego różnorodność, złożoność, związek z konkretnym miejscem, ludźmi, tradycją kulinarną. Kiedy pijemy je w kontekście, podróżując, odwiedzając winodajne miejsca, zazwyczaj zaczynamy rozumieć, rozsmakowywać się, po prostu odkrywać. Potem powrót do domu, charakterystyczne głuche puknięcie otwieranej butelki, apogeum oczekiwań. No i zawód, mimo usilnych poszukiwań, aż do dna butelki. Kontekst i jego rozumienie są tu istotne, bo jak nie da się docenić dobrego chrzanu, łącząc go z naleśnikami, tak trudno zaakceptować tradycyjne, lekkuchne, cudownie kwasowe, bladoczerwone chianti, zderzając je z plackami ziemniaczanymi. To intuicyjne rozumienie wina, które otrzymujemy, nomen omen, na talerzu, będąc na miejscu, w Toskanii, Piemoncie, Burgundii czy nad Mozelą, tutaj, w Lublinie, musimy nadrabiać wiedzą. Stworzyć takie warunki, tak ustawić potencjometr, żeby nowa, nieznana winiarska piosenka mogła naprawdę wybrzmieć. Oczywiście pod warunkiem, że nie chcemy się zanudzić.

klasztor-alverdiGruzja, winiarski kogel-mogel, pomieszanie gigantycznych postsowieckich fabryk półsłodkiego wina i winiarskich perełek niewielkich producentów, skupionych na tradycyjnej winifikacji w kwewri – zakopanych w ziemi glinianych amforach. Tradycja nie jest tu marketingowym chwytem, jest pisana przez olbrzymie T, bo sięga tysięcy lat wstecz, a dla winiarstwa w ogóle jest pierwotna. Trudno oszacować potencjał rozwoju tych winiarskich rzemieślników, pewne jest wszelako, że są skazani na sukces. Pozostaje tylko pytanie, jaka będzie jego skala.

Otwieram butelkę Rkatsiteli, najważniejszego dla Gruzji białego szczepu. Otwieram butelkę – sztandar winiarskiej Gruzji z klasztoru Alaverdi, prawdziwego punktu odniesienia dla gruzińskiego winiarstwa, miejsca, gdzie produkcja wina trwa nieprzerwanie od 1011 roku. Trudno to wino kupić nawet w samej Gruzji, produkujący je mnisi selekcjonują bowiem nie tylko grona, ale również swoich handlowych partnerów. Wino, jak wszystkie wina z kwewri, idzie pod prąd masowym gustom. Długi kontakt ze skórkami daje intensywnie bursztynową barwę, wino pachnie włoskimi orzechami, pojawiają się nuty petrochemiczne, ziołowe, pomarańczowe, selerowe. W ustach jest oleiste, słone, mineralne, wyraźnie taniczne, z tą cudowną nutą mocnej herbaty. Genialnie zrównoważone, w całej swojej masie ultraeleganckie, jest idealnym kompanem do gruzińskiego stołu. Do intensywnych ziół, grzybów, genialnego chleba, chaczapuri, obłędnych serów i chinkali.

Czy spodoba się szerokiej publiczności? Jak wypadnie w zderzeniu z oczekiwaniem na świeże, lekkie, pełne owocu, łatwe w odbiorze biele? Ilu znajdzie się śmiałków, by wejść do tej nieznanej, zaczarowanej szafy i nie tyle prowadzić i oczekiwać, co dać się prowadzić i odkrywać?

Na progu świąt Bożego Narodzenia, eksplozji Życia, które jest nieoczekiwane i radykalnie Nowe, które rozbija skostniałe schematy i zaskakuje, życzmy sobie otwartości, odwagi. W tych sprawach małych, codziennych, jak wino, i w tych dużych, najistotniejszych. Żeby nas nuda nie zabiła.

Łukasz Kubiak

Komenatrze zostały zablokowane