fbpx

Kocia kołyska: Pan Wacek i pani Psiocha

19 maja 2017
1 808 Views

Książka miała czerwoną obwolutę z narysowanymi zarysami dwóch gołych postaci. Ona bezczelnie wdzięczyła się z podniesioną do góry ręką, a on na nią patrzył. Był rok 1976. „Sztuka kochania” Michaliny Wisłockiej natychmiast stała się najbardziej gorącym poradnikiem erotycznym na terenie wszystkich państw Układu Warszawskiego. Księgarze nawet nie wykładali jej na półki. Sprzedawano ją spod lady albo wprost z paczek. Nagle okazało się, że w Polsce można mówić o seksie bez ogródek, a pan Wacek i pani Psiocha są zwykłymi penisem i waginą. Dwa słowa, które w epoce głębokiego PRL nie były w stanie nikomu przejść przez usta.

 

Na „Sztukę kochania” długo trzeba było czekać. Nie mogła się ukazać, choć została napisana w drugiej połowie lat 60. Okazuje się, że swoich największych oponentów miała w Komitecie Centralnym PZPR, który uznał Wisłocką za propagatorkę pornografii. Gdyby partia dała przyzwolenie na jej druk jeszcze za przaśnych czasów I sekretarza Władysława Gomułki, który w sprawach seksu był ortodoksyjnym konserwatystą, a rozwijający się ruch naturystyczny uważał za zboczenie, to pod względem obyczajowości Polska miałaby szansę wyprzedzić nawet amerykańską rewoltę 1968 roku. Ale stało się inaczej, dzięki czemu kolejne pokolenie Polaków dojrzewało do swojej seksualności bez wymawiania słowa seks. Koniec końców „Sztuka kochania” ukazała się w nakładzie stu tysięcy egzemplarzy, choć w stopce redakcyjnej zapobiegawczo widniał dziesięciokrotnie mniejszy zapis. Do dziś łączny nakład poradnika to siedem milionów.

 

Nic dziwnego, że przez kilkadziesiąt lat Polacy byli na bakier z nazwaniem po imieniu swojego libido, skoro przez długi czas najbardziej ekspercką pozycją w tej dziedzinie było wydane po raz pierwszy w 1927 roku „Małżeństwo doskonałe” Theodoora Hendrika van de Velde, które pomimo że w międzyczasie wybuchła wojna, zakończyła się wojna, Brigitte Bardot stała się niekwestionowanym symbolem seksu, nastały czasy rock & rolla i zaczęły latać jumbo jety, w Polsce wciąż była najzacniejszym źródłem wiedzy o erotyce. To również na jej łamach uczony Holender polecał metodę antykoncepcji nazywaną kalendarzykiem małżeńskim (przez wielu określanym przedmałżeńskim) i poranne pomiary ciepłoty ciała, dzięki czemu populacja Polaków od zakończenia wojny do 1976 roku zwiększyła się o jedenaście milionów.

 

W 1974 roku w polskich księgarniach pojawiła się czytana z wypiekami na twarzy„Naga małpa” (też w czerwonej okładce) brytyjskiego zoologa Desmonda Morrisa, który podniósł kwestię popędu seksualnego w odniesieniu do naszych owłosionych praprzodków, przy okazji łamiąc seksualne i religijne tabu. Książka, przetłumaczona na kilka języków, pobiła zdecydowanie naszą „Sztukę kochania”, sprzedając się na świecie w nakładzie kilkunastu milionów egzemplarzy, co świadczy o tym, że świat, mimo że był wyedukowany, to pragnął edukować się dalej.

 

Z całą pewnością lata 70. w Polsce były przełomowe. Wydawnictwa prasowe, w tym nieocenione „itd” z artykułami wschodzącej gwiazdy polskiej seksuologii Zbigniewem Lwem-Starowiczem, zaczęły publikować kąciki z poradami na temat intymnych relacji oraz antykoncepcji. To również czas, kiedy ukazała się publikacja Mikołaja Kozakiewicza skierowana do nastolatek „Zanim staniecie się kobietami”, a którą posiadała niemal każda dziewczyna urodzona w latach 60. i 70. Autor pamiętał też o dorosłych, wydając „Małżeństwo niemal doskonałe”.

 

Ciekawe jest to, że tym, co łączy te wszystkie dziesięciolecia i edukowanie się Polaków w kwestiach seksualności, to określenia tego, co Wisłocka, Lew-Starowicz i Kozakiewicz nazywali po imieniu. Jednak słowa pochwa, członek, penis czy wagina nie dały się wymówić. Baaa, pomimo wyzwolenia obyczajowego wielu osobom trudno je wypowiedzieć bez skrępowania nawet dziś. Tak więc, niezależnie od tego, w jakiej części Polski mieszkamy, ile mamy lat i czy pochodzimy z miasta czy z prowincji, wciąż pod rękę chadzają Wacek z Psiochą, Heniutek z Gniazdkiem i Maciek z Bożenką.

Grażyna Stankiewicz

1 Comments

Leave A Comment