fbpx

Od Kukułki do Małej Czarnej

30 marca 2021
2 058 Wyświetleń

Na rynku od blisko 70 lat. Smakowe gusta i upodobania Polaków zna jak mało kto, a produkowanymi w Lublinie karmelkami zajadały się całe pokolenia klientów. Fabryka Cukierków „Pszczółka”, bo o niej mowa, opuściła niedawno pamiętające jeszcze początki ubiegłego stulecia budynki przy ul. Krochmalnej. Przeprowadzka do strefy ekonomicznej to nie tylko zmiana adresu, ale i technologiczny skok w XXI wiek. Nowa fabryka to nowe wyzwania. Teraz „Pszczółka” chce podbić rynek czekoladowy.

Andrzej Łopacki, prezes zarządu Fabryki Cukierków „Pszczółka” Sp. z o.o. w Lublinie

W roku 1952 fabryka „Pszczółka” została utworzona z Państwowej Fabryki Cukrów i Czekolady. Od tamtej chwili minęło 70 lat. Co się zmieniło, jak wygląda obecna sytuacja fabryki?

Andrzej Łopacki, prezes zarządu Fabryki Cukierków „Pszczółka” Sp. z o.o. w Lublinie: – Można śmiało powiedzieć, że niemal wszystko się zmieniło w czasie tych blisko 70 lat działalności „Pszczółki”. Niemal wszystko, poza jakością i smakiem naszych wyrobów. Faktem jest, że przez wiele lat firma działała jako oddział Cukrowni Lublin, do czasu jej likwidacji. Klienci kojarzyli nas przede wszystkim jako producenta karmelków, których bazą był naturalny surowiec – cukier.

W pewnym okresie były dwa zakłady produkcyjne, jeden w Lublinie przy ul. Krochmalnej i drugi w Opolu Lubelskim, który zapewnił pracę pracownikom likwidowanej Cukrowni Opole. Jednak ze względów ekonomicznych, ponieważ prowadzenie produkcji w dwóch obiektach było dość kosztowne, oddział opolski został przeniesiony do Lublina. Kolejną ważną datą jest rok 2010, kiedy decyzją Krajowej Spółki Cukrowej została wyodrębniona spółka prawa handlowego, w której 100% kapitału objęła KSC. I tak doszliśmy do nowego etapu w historii „Pszczółki”, budowy nowej fabryki.

W roku 2015 nastąpił przełom. Zaczęliście Państwo budowę nowego zakładu, w którym obecnie się znajdujemy.

– Tak, można powiedzieć obrazowo, że przenieśliśmy się z mających ponad 100 lat obiektów przy ul. Krochmalnej do supernowoczesnej fabryki stworzonej na miarę XXI wieku. Byliśmy zdecydowani zrobić duży krok do przodu, zdając sobie sprawę, że nie ma innej drogi, żeby utrzymać się na rynku słodyczy, na którym panuje wielka konkurencja. Wiele firm zmieniło właścicieli, często były to wielkie, międzynarodowe koncerny spożywcze, dla których wydanie milionów na reklamę nie stanowiło żadnego problemu. Mówiąc obrazowo, produkcję samych karmelków można było porównać do równi pochyłej. Istniało poważne ryzyko, że w ciągu kilku lat „Pszczółka” przestałaby istnieć. Innego asortymentu fabryka nie mogła niestety produkować z uwagi na lokalizację, czyli przede wszystkim brak miejsca do rozwoju, powstania nowych hal czy instalacji linii. Stąd narodził się pomysł budowy nowego zakładu w strefie ekonomicznej. W grudniu 2015 roku została wbita w ziemię pierwsza łopata. Już w styczniu 2017 roku dostaliśmy pozwolenie na użytkowanie obiektu i w ciągu roku przeprowadziliśmy się z ul. Krochmalnej, przenosząc stare, ale wciąż dobre linie produkcyjne. Jednocześnie zakupiliśmy u uznanych zachodnich producentów z Danii, Niemiec i Włoch trzy nowoczesne linie do produkcji czekoladowej, które pozwoliły nam na rozpoczęcie wyrobu pralin, cukierków i innych produktów czekoladowych. Dzięki temu mogliśmy zaoferować naszym klientom wiele słodyczy, których nie było dotąd w naszej ofercie. Byliśmy przez lata jednym z największych producentów karmelków, klienci znali doskonale nasze sztandarowe wyroby. Po uruchomieniu nowej fabryki mogliśmy zacząć rozwijać się na rynku wyrobów czekoladowych i konkurować z najlepszymi. Mamy świadomość, że wchodzimy na teren trudny, ale pozwalający poprawić wyniki finansowe.

Większość maszyn pracujących w tym zakładzie jest nowa?

– Poza częścią do produkcji karmelków, przeniesioną z ul. Krochmalnej, wszystko jest tu, czyli na ul. Spiessa, nowe. Jako ciekawostkę podam, że tylko w roku 2016, w trakcie budowy fabryki, dotarło ponad 100 tirów z urządzeniami i maszynami. Wiosną 2017 roku prowadziliśmy już próby rozruchowe, technologiczne i w rekordowo krótkim czasie, w maju i czerwcu, pierwsze produkty z logo „Pszczółki” pojawiły się już na rynku.

Jak dużą powierzchnię ma zakład, w którym obecnie się znajdujemy?

– Budynek ma dwa poziomy o łącznej powierzchni 20.000 m2, z czego same hale produkcyjne zajmują ponad 17.000 m2. Żeby wyobrazić sobie, jakie zmiany nastąpiły w „Pszczółce”, powiem tylko, że jest to ponad siedem razy większa powierzchnia niż w naszym starym zakładzie.

To rzeczywiście dużo. Jak w związku z nowymi możliwościami produkcyjnymi zakładu zmieni się teraz asortyment produktów?

– Oczywiście utrzymaliśmy produkcję karmelków, a nawet ją rozwinęliśmy, ponieważ przez blisko 70 lat znani byliśmy jako producent tych cukierków. Wielu klientów wciąż kojarzy nas właśnie z tymi wyrobami. Ufają nam i dalej pytają w sklepach o „pszczółkowe” kukułki i inne karmelki. Trochę pomogła nam także sytuacja na rynku. W pewnym momencie kilka zakładów produkujących karmelki zaczęło mieć problemy, co stworzyło lukę na rynku. Wykorzystaliśmy tę sytuację, zdobywając nowe zamówienia. Natomiast główną produkcją fabryki w przyszłości będą czekoladki i praliny. Klienci przyjęli dobrze nasze nowe wyroby, wiemy, że trafiliśmy w ich gusta. Mam tu na myśli Czekoladowe Sympatie o smaku pistacjowym czy migdałowym, czekoladowe Chochliki i Pychałki lub też nasze nowości z ostatnich miesięcy, a więc Mała Czarna, czyli kawa oblana czekoladą, Sól i Karmel, będąca wyszukaną kompozycją dwóch smaków w czekoladowej osłonie, Orzesz Ty! czy Poczuj Miętę.

Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy nowym producentem na tym atrakcyjnym, ale i wymagającym rynku. Staramy się jednak znaleźć dla siebie miejsce na sklepowych półkach i mimo trudnego czasu związanego z pandemią dajemy sobie całkiem nieźle radę.

A jak duży jest asortyment wytwarzanego towaru?

– Łącznie mamy ok. 60 produktów, z czego ok. 30 proc. to karmelki. Natomiast cały czas pracujemy nad nowymi wyrobami, głównie czekoladowymi, tak jak wspomniane już przeze mnie Sól i Karmel czy Orzesz Ty!, będące połączeniem orzechów arachidowych, chrupków ryżowych i wyselekcjonowanej czekolady. Jak widać, staramy się cały czas zasypywać rynek nowościami, nowymi smakami.

Jakie nowości oferuje „Pszczółka”?

– Mamy cukierki ekstrudowane, czyli o wytłaczanym korpusie, w innowacyjnych smakach, jak Słony Karmel, Orzesz Ty!, Mała Czarna i Poczuj Miętę, która jest udanym połączeniem smaków mięty i czekolady. Jeśli chodzi o kolejne nowości, to nie chciałbym wchodzić w szczegóły, ze względu na konkurencyjny rynek, ale będą to cukierki zarówno jednowarstwowe, jak i dwuwarstwowe, oblewane czekoladą i bez pokrycia czekoladowego. Plany marketingowe zakładają dużą ekspansję. W tym roku przedstawimy klientom co najmniej kilkanaście propozycji. Warto podkreślić, że spotykamy się z przychylnym przyjęciem naszych produktów. Konsumenci oceniają je jako bardzo dobre, nie tylko smaczne, również pod względem wizualnym, opakowania i owijki są nowoczesne, wpadają w oko. Trudno obok nich przejść obojętnie i o to przecież w handlu słodyczami chodzi. Tu królują emocje!

Czy mówimy tylko o rynku polskim, czy też przedstawiacie Państwo swoją ofertę na rynkach zagranicznych?

– Rynek polski jest dla nas bardzo ważny, ale staramy się oczywiście sprzedawać nasze produkty również za granicą. Wysyłamy je do kilkunastu krajów. W Europie m.in. do Niemiec, Czech, Słowacji, Węgier, Rumunii, Serbii, Ukrainy, Rosji i Łotwy. Zaczęliśmy również sprzedawać do Włoch, które przecież uchodzą za ojczyznę słodyczy. Poza tym nasze wyroby można znaleźć z jednej strony na półkach w Stanach Zjednoczonych, a z drugiej strony na Bliskim Wschodzie, czyli w Jordanii, Iraku i Jemenie. Jesteśmy obecni również w Chinach.

Ostatnio uczestniczyliście Państwo w jednych z największych targów tej branży w Dubaju. Czy już można mówić o korzyściach?

– Targi są miejscem, gdzie spotykają się producenci i dystrybutorzy. Dzieje się tak nawet w czasach pandemii. Gulfood to jedne z większych targów na świecie. Rozmawialiśmy tam z wieloma klientami, bardzo zainteresowanych naszymi produktami. Najbliższym efektem rozmów w Dubaju będzie eksport do Wietnamu. Rozpoczniemy też zapewne współpracę z Maroko, a także z kilkoma innymi krajami arabskimi, z którymi trwają obecnie zaawansowane rozmowy.

Czy to znaczy, że słodycze „Pszczółki” są już do kupienia w Wietnamie?

– Nie zapominajmy, że targi były niedawno. Jak wspomniałem, takie wydarzenie służy spotkaniom, podczas których możemy zainteresować klientów naszym asortymentem i dopiero jeśli się to uda, zaczynają się rozmowy. Negocjacje toczą się przez kilka tygodni. Następnie jest dobór opakowań. Potem ich druk, co wiąże się z nawet kilkunastotygodniowym oczekiwaniem na próbki, na napisy w języku wietnamskim, arabskim czy chińskim. Dlatego pierwszymi efektami naszej obecności na targach w Dubaju będziemy mogli cieszyć się kilka miesięcy od czasu naszego powrotu.

Jest Pan związany z cukiernictwem od 30 lat.

– Nawet dłużej. Całe moje życie jest związane z branżą cukierniczą, aczkolwiek z wykształcenia jestem chemikiem, absolwentem naszej znakomitej uczelni Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Jednak tak los zrządził, że w branży cukierniczej jestem od 40 lat. Pracowałem i uczestniczyłem w bardzo dynamicznym rozwoju innej firmy z Lublina, cukierniczej „Solidarności”. Od kilku lat pracuję w „Pszczółce”, z krótką przerwą. Bez fałszywej skromności mogę powiedzieć, że pracuje się tutaj znakomicie. Jest świetny, młody zespół, który jest bardzo zaangażowany, chce tworzyć nowe wyroby, rozwijać portfolio. Bardzo sobie cenię tę współpracę. Mam komu przekazać swoje doświadczenie w branży cukierniczej.

Ile fabryka obecnie zatrudnia pracowników?

– Zatrudniamy od 200 do 300 osób, w zależności od sezonu i możliwości. Głównie są to pracownicy produkcyjni, aczkolwiek nowoczesne linie produkcyjne nie są tak pracochłonne jak te dawne do produkcji karmelków, gdzie wszystko trzeba było produkować ręcznie. Dzisiaj linie są tak zaprojektowane, by wyrób miał jak najmniejszy kontakt z człowiekiem, z uwagi na bezpieczeństwo. Kwestia bezpieczeństwa żywności jest dla nas kluczowa. Naszym klientom chcemy dawać jedynie radość z próbowania naszych wyrobów.

Dyrektorzy FC Pszczółka: Justyna Budzyńska, Ewa Leszczyńska, Katarzyna Michałek, Krzysztof Wierzchowski, Marcin Dobrowolski.

Jakie Państwo mają plany na przyszłość?

– Mamy dwa główne zadania. Pierwsze, bardzo ważne zadanie, to budowa marki i rynku. „Pszczółka” istnieje od blisko 70 lat, jednak świadomość marki jest nadal stosunkowo nieduża. Dlatego dążymy do tego, by mieć jak najszerszą rzeszę odbiorców, konsumentów. Chcemy należycie wykorzystać potencjał. Mamy nowoczesny i innowacyjny park maszynowy i chcemy z niego uzyskiwać „perełki”. Opracowujemy nowe wyroby, które co kilka miesięcy trafiają na rynek. Z uwagi na to, że „Pszczółka” kojarzona jest na rynku głównie z produkcji karmelków, pragniemy pokazać, że nie tylko one są w naszej ofercie, ale również cukierki czekoladowe i praliny, które mają być w niedalekiej przyszłości wizytówką naszej firmy. I jeszcze jedna ważna rzecz, ponieważ jesteśmy na tym rynku jedną z nielicznych firm z kapitałem w 100 proc. polskim, liczę także na tzw. patriotyzm konsumencki naszych klientów.

Temat karmelków siłą rzeczy już kilka razy pojawił się w naszej rozmowie, dlatego zapytam, jak teraz wygląda udział produkcyjny karmelków w stosunku do cukierków czekoladowych?

– Około 60% produkcji „Pszczółki” są to nadal karmelki. Jeśli chodzi o krajowy rynek karmelków, jesteśmy w czołówce, a jeśli chodzi o niektóre rodzaje, nawet liderem, np. karmelki czekoladowane. To są ciekawe wyroby, bardzo chętnie kupowane przez klientów, jak Coffee Amo czy Mieszanka Imieninowa. Jednak z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że nabieramy rozpędu jeśli chodzi o produkcję pralin i cukierków czekoladowych i to jest nasze główne zadanie na przyszłość. Ponadto, nie ukrywam, że liczę na efekt świeżości. „Pszczółka” stawia pierwsze kroki na rynku czekoladek i pralinek i mam nadzieję, że klienci będą ciekawi, co mamy do zaoferowania. A póki co zapraszam do naszych firmowych sklepów, działającego od lat przy ul. Krochmalnej i nowego, przy ul. Spiessa, w naszej nowej siedzibie.

Andrzej Łopacki jest absolwentem Wydziału Chemii UMCS w Lublinie. Ukończył także studia podyplomowe w zakresie zarządzania firmą w Wyższej Szkole Biznesu National Louis University w Nowym Sączu. Karierę zawodową związał głównie z Firmą Cukierniczą „Solidarność”, gdzie w latach 1983–2013 zajmował stanowisko dyrektora zakładów produkcyjnych w Kraśniku i Lublinie. Był także Przewodniczącym Rady Nadzorczej Firmy Cukierniczej „Solidarność”. W latach 2015–2018 pracował jako Kierownik Produkcji w Fabryce Cukierków „Pszczółka”. Od czerwca 2020 r. pełnił funkcję Członka Zarządu FC „Pszczółka, a od grudnia 2020 objął stanowisko Prezesa Zarządu Fabryki Cukierków „Pszczółka” Sp. z o.o. w Lublinie.

Autor Piotr Nowacki

Foto: Marcin Pietrusza

Zostaw komentarz