fbpx

Pirat śródlądowy: Zielono mi

19 maja 2017
682 Wyświetleń

Ponad 20 lat temu, podejmując decyzję o opuszczeniu Lublina, chyba miałem przeczucie. Że wkrótce zabetonują to miasto w całości, zieleni pozwalając żyć co najwyżej w enklawach strzeżonych przez niezawodną straż miejską, której zresztą zdaje się wtedy jeszcze nie było albo była w powijakach.

Lublin, który odwiedzający mnie znajomi z różnych stron uznawali kiedyś za miasto wyjątkowo zielone i otwarte, stał się krok po kroku miastem betonu i ograniczeń. Nie tylko zresztą oni zachwycali się zielenią wypełniającą przestrzeń centrum i okalających je osiedli. Taka była powszechna opinia przyjezdnych.

Dziś śródmieście to już właściwie kompletna betonowa pustynia. Jej chyba ostatni zielony fragment, tzw. Małpi Gaj koło hotelu Mercure (kiedyś Unia), właśnie skutecznie pozbawiono życia, lwią część poświęcając na ohydnie wybetonowane otoczenie Centrum Spotkania Kultur. Pobliski skwer przy Domu Żołnierza już pochłonęły biurowce. Równie nieodległy, jeszcze zielony, placyk przy ul. profesora Raabego ma być podobno przeznaczony pod budowę jakiegoś akademika czy innego obiektu. Przy tym tempie upychania betonu w przestrzeni miejskiej zapewne wkrótce można spodziewać się decyzji o likwidacji Parku Akademickiego, położonego pomiędzy Chatką Żaka i domami studenckimi a ulicą Głęboką.

Celowo pomijam Ogród Saski, bo to, co w ramach tzw. rewitalizacji zrobiono z tego otwartego niegdyś miejsca, zakrawa na kpinę. To już nie jest park, to jest pełen zakazów i nakazów twór myśli nietrzeźwych planistów przepijających do równie wstawionych architektów zieleni czy dendrologów. Wprawdzie nie został zabetonowany, ale – zwyczajnie – został pozbawiony życia.

Właśnie w tej najpiękniejszej niegdyś dzielnicy miasta, w sąsiedztwie Ogrodu Saskiego, mój Dziadek w latach 30. postawił dom. Przy uroczej, kameralnej uliczce. Przez wiele dekad było to miejsce pełne przestrzeni, spokoju i zieleni, chociaż – co nieuniknione – z biegiem lat w okolicy powstawała nowa zabudowa. Do czasu była jednak, że tak powiem, akceptowalna. Do czasu…

Któregoś dnia, wyprowadzając psa na spacer, uświadomiłem sobie, że po prostu nie mam z nim gdzie iść. Pozostały mi właściwie dwa miejsca, ale wcale nie tak bliskie: podmokłe tereny nad Czechówką i jeszcze dalsze Górki Czechowskie. To było jakieś wyjście, z punktu widzenia psa nawet znakomite – bo czekał go długi spacer i fantastyczny wybieg na górkach. Mnie pasowało mniej, ale czegóż nie zrobi się dla czworonożnego przyjaciela. I oto po latach, w czasie których wyprowadzając się z miasta, znowu zapewniłem sobie przestrzeń, a psom (mam teraz trzy) niczym nieskrępowany wybieg, dowiaduję się, że już wkrótce być może i Górki Czechowskie zostaną zabetonowane.

Jak wielu lublinian, zmroziła mnie wiadomość, że Rada Miasta debatuje nad zmianą planu zagospodarowania terenu właśnie Górek Czechowskich. Dzieje się tak na wniosek kieleckiej spółki Echo Investment, właściciela części tego obszaru. Czego chce Echo? Oczywiście, zabetonować, czyli zabudować górki blokami.

Powiem szczerze, skóra cierpnie mi jeszcze bardziej, gdy czytam wypowiedzi urzędników z Ratusza, że nie ma się czym przejmować, bo to dopiero wstępny etap, że jeszcze nic nie postanowiono, że trwają analizy…

Z doświadczenia i dość dobrej znajomości języka władzy wiem, że jak tak się mówi, to coś jest na rzeczy. I że raczej należy się bać niż być spokojnym o zachowanie w stanie nienaruszonym tego jedynego już dzisiaj naturalnego korytarza powietrznego dla miasta.

Niedawno prezydent Lublina Krzysztof Żuk udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”, w którym krytycznie ocenił przedwyborcze (i chyba obecne) działania swojej macierzystej Platformy Obywatelskiej. Mówił o braku wizji, zdecydowania, jasnej strategii. Skoro tak, Panie Prezydencie, to niech Pan pokaże swojej partii, jak należy być zdecydowanym i jak dotrzeć z jasnym przekazem do wyborców. Niech Pan jasno powie mieszkańcom i biznesmenom z Echa, mającym gdzieś Lublin: Górki Czechowskie są i pozostaną naturalną, zieloną i niezabudowaną częścią miasta!

Tylko tyle, Panie Prezydencie. A ile jednocześnie może Pan zyskać.

 

Paweł Chromcewicz

Zostaw komentarz