Nikt nie powiedział, że pomnik jest łatwą dziedziną sztuki. Z racji wielkości architektura nie zawsze jest dla odbiorcy zauważalna, malarstwo i grafika zazwyczaj są pochowane w salach muzealnych i galeriach, a pomnik pozostaje na linii wzroku. Trudno oczywiście pominąć sytuacje, które kształtują historię powstania danego założenia pomnikowego, ale faktem jest, że to pomniki skupiają wokół siebie przestrzeń miejską, ustanawiając nowe miejsca w krajobrazie miasta.
Kazimierz S. Ożóg od wielu lat podążający śladami bardziej i mniej sławnych założeń pomnikowych w Lublinie opublikował właśnie książkę będącą nie tylko dokumentem tych wędrówek, ale też wnoszącą do oglądu rzeczywistości nieznane fakty związane z historią miasta. A że jest to pozycja napisana z punktu widzenia badacza i mieszkańca Lublina – tym bardziej ciekawie się ją czyta. Autor, który jest absolwentem historii sztuki, pracę magisterską oraz rozprawę doktorską na KUL napisał pod kierunkiem prof. Lechosława Lameńskiego, w „Pomnikach Lublina” omawia zarówno założenia artystyczne, jak i te ocierające się o kicz lub po prostu nimi będące. Na liście lubelskich pomników znalazło się 78 dzieł, a wśród nich obelisk upamiętniający Unię Lubelską na placu Litewskim, monumentalny pomnik Ofiar Majdanka, pomnik Józefa Czechowicza sąsiadujący z budynkiem Poczty Głównej, pomnik Marii i Piotra Curie przed PSK 4, pomnik Raabego i Czugały na skwerze przy ulicy Akademickiej, nieistniejący pomnik Wdzięczności, monument przedstawiający Bolesława Bieruta czy projekt, który nigdy nie powstał – Łuk Wyzwolenia w Alejach Racławickich. Wśród omawianych przykładów założeń pomnikowych w Lublinie nie mogło zabraknąć tych najnowszych. Z jednej strony jest to koziołek przy deptaku i Spodnie Kawiaka, z drugiej strony ‒ realizacje upamiętniające ważne dla historii Polski wydarzenia z okresu II wojny światowej, historii powojennej, a także będące wyrazem kultu Jana Pawła II. I tu Lublin poległ na całej linii. Po pierwsze powstaje pytanie, dlaczego w mieście szczycącym się piękną wielowiekową historią i zabytkami nie ma pomysłu na wykorzystanie założeń pomnikowych jako dekoru tkanki miejskiej, zarówno tej historycznej, jak i współczesnej, wzorem innych miast, jak Wrocław, Poznań, Rzeszów czy Szczecin, albo też miast na zachodzie Europy, włącznie z prostym a mocno sugestywnym pomnikiem upamiętniającym kobiety żółnierki, który znajduje się na pasie rozdzielającym jezdnię w centrum Londynu. Niestety pojawia się również pytanie, dlaczego te pomniki powstały właśnie w takiej formie i jakie są procedury dotyczące stawiania pomników w miejscach publicznych? Książka Kazimierza S. Ożoga jak najbardziej na czasie, ale i ku przestrodze.
Grażyna Stankiewicz