To tytuł nowej książki prof. Leszka Balcerowicza, którą promował podczas swojego pobytu w Lublinie. Zbiór felietonów, artykułów i wystąpień publicznych obejmuje okres od sprawowania funkcji wiceprezesa Rady Ministrów i ministra finansów w rządach Tadeusza Mazowieckiego, J.K. Bieleckiego i Jerzego Buzka do dziś. Z prof. Leszkiem Balcerowiczem rozmawia Piotr Nowacki, foto Jakub Borkowski.
– Wolność, rozwój, demokracja, czy mimo wszystko dziś nie są to zbyt „rewolucyjne” hasła?
– A chce Pan wrócić do rewolucji październikowej albo do Wenezueli? Dobre rzeczy rzadko spadają z nieba, a nawet jeśli spadają, to muszą być obronione. Do tych dobrych rzeczy należy demokracja, rozumiana jako wolna konkurencja w polityce, wymagająca rozległych wolności obywatelskich, rządów prawa oraz własności prywatnej i rynku. W każdym społeczeństwie znajdą się zwolennicy gorszych rozwiązań, dzięki którym mogą osiągać władzę i posady. A także mieć poczucie, że służą jakimś kolektywistycznym celom, zwłaszcza narodowym. Jeżeli nie przeciwdziała się tym tendencjom, zdarza się nieszczęście, najlepsze rozwiązania instytucjonalne są wypierane. Od dwóch lat jesteśmy właśnie w takiej sytuacji i uważam, że jest to ogromny test dla Polaków, głównie dla aktywniejszej części społeczeństwa. Robię wszystko, co mogę, żeby w ramach tej części działać.
– Jak według Pańskiej oceny doszło do tego, że PiS wygrało wybory?
– PiS nie wygrał dlatego, że był bardzo dobry, tylko dlatego, że miał niesamowite szczęście. To jak sport, ten drugi wygrywa, bo przeciwnik jest w złej formie. PiS nie mówiło o tym, że zamierza opanować Trybunał Konstytucyjny, dokonać ataku na sądy, nacjonalizować gospodarkę. Jeśli kampania jest dobrze przeprowadzona technicznie, to nawet słaby kandydat ma szansę ją wygrać i tak też się stało. Manipulacje takimi tematami jak uchodźcy też otumaniły społeczeństwo. Splot różnych okoliczności zadecydował o wynikach wyborów. Pamiętajmy, że PiS wygrał, ukrywając swój program czy Macierewicza, a to już oszustwo. W polskich warunkach drobna różnica w mobilizacji wyborczej ma ogromne znaczenie. Marzeniem każdego dyktatora jest, żeby społeczeństwo było jedną wielką masą – bez liderów.
– W jakiej sytuacji znajduje się nasza gospodarka?
– PiS odziedziczył gospodarkę w niezłym stanie po poprzedniej ekipie rządzącej. Do tego w Unii Europejskiej, która jest naszym głównym partnerem, poprawia się koniunktura, dzięki czemu polska gospodarka rośnie. W tym stanie koniunktury powinna być nadwyżka finansów państwa, a jest deficyt. Mimo tego PiS uchwalił ustawy, które powiększą wydatki w 2018 roku o prawie 50 miliardów. To oznacza, że albo będą zwiększać podatki, albo zwiększą i tak za duży dług publiczny. Kwota prawie 50 miliardów w warunkach dużego deficytu oznacza, że te pieniądze już zostały wydane i nie ma środków na odpowiedzialne zwiększanie innych wydatków. Po drugie mści się zwiększanie roli polityków w gospodarce, którzy przejmują za pośrednictwem państwowych firm, takich jak PZU, PKO BP czy Polski Fundusz Rozwojowy, prywatne banki. Mamy w tej chwili rekordowo duży udział własności politycznej w bankach. Jesteśmy tuż za Białorusią, Rosją i Słowenią. Do tego dochodzą państwowe monopole, które żerują na ludziach, co ma miejsce np. w sektorze energetycznym. Złe skutki takiej polityki są przesłaniane przez poprawiającą się koniunkturę w Europie. Stąd wielu się wydaje, że wszystko jest w porządku. Tymczasem im więcej własności państwowej, tym więcej polityki w gospodarce.
– Od wprowadzenia programu Rodzina 500+ minęło już półtora roku. Jak ocenia Pan to posunięcie rządu Beaty Szydło?
– Teza, że przybędzie nam znacząco więcej dzieci, nie znalazła uzasadnienia w żadnych znanych mi badaniach. Część 25 miliardów, które idą na 500+, mogłaby być wydana na przykład na system opieki nad dziećmi. Ale gdyby tak się stało, nie byłoby takich zysków partyjnych. Czyli deklarowany cel wprowadza w błąd, bo głównie chodzi o popularność PiS. Poza tym część osób, które dostają wsparcie z tytułu posiadanych dzieci, rezygnuje z pracy, sprawiając, że w Polsce więcej osób nie będzie pracować, a mniej ludzi będzie pracować. Podobnie jak z pomysłem PiS-u na obniżenie wieku emerytalnego. Tysiące ludzi przejdzie na wcześniejszą emeryturę, obciążając finanse państwa, a ich utrzymanie przejdzie na mniejszą liczbę osób pracujących. Przypomina to propagandę sukcesu z czasów Edwarda Gierka.
– Gorący temat ostatnich tygodni to zakaz handlu w niedziele. Przedsiębiorcy nie zarabiają, a ponoszą koszty, obywatele nie są zadowoleni, bo weekendowe zakupy z różnych względów wpisały się w ich rytm życia.
– To dar dla Związku Zawodowego „Solidarność”, który stał się przybudówką PiS-u. To posunięcie, którego deklarowany cel jest fałszywy, a ukryty cel jest prawdziwy. Ukryty cel to mieć kolejnego sojusznika. Deklarowany cel jest taki, że ludzie będą odciążeni od pracy w niedziele. Ale można przecież tak skonstruować umowy o pracę, że uwzględni ona inny sposób rozłożenia pracy w czasie. Ponadto jeżeli to jest cel, to absolutnie wszyscy powinni być zwolnieni od pracy w niedziele – pracownicy stacji benzynowych, kolei, różnych służb, sklepy osiedlowe itd. Z jednej strony „Solidarność” popiera absurdalne pomysły PiS-u, a z drugiej strony PiS spełnia postulaty „Solidarności”. Więc cel zadeklarowany jest kłamliwy, a cel ukryty to wzajemna wymiana usług.
– Od początku transformacji ustrojowej kolejne rządy obiecywały ograniczenie zatrudnienia w administracji państwowej, tymczasem urzędnicy stali się największą czynną grupą zawodową w Polsce. Nie dość, że kosztowną, to w dodatku ciągle rosnącą.
– Generalnie złe rządy próbują pozyskać zwolenników przez rozdawanie posad również w administracji. Tak też było w Grecji, gdzie doszło do kryzysu. Różne ośrodki powinny śledzić, co dzieje się z administracją w Polsce. W dojrzałej demokracji obywatele starają się zablokować pokojowo złe rozwiązania i dlatego protestują. Obywatel może o wiele więcej niż tylko udział w wyborach. Może reagować na deptanie konstytucji. Ci, którzy nie chcą powtórki z PRL-u, nie powinni być bierni.
– Konstytucja obroni wartości, do obrony których została uchwalona?
– Konstytucja jest konieczna, ale niewystarczająca, bo może mieć dobre zapisy, które jednak będą złamane, tak jak to obecnie dzieje się w Polsce. Ostatecznym i niezbędnym strażnikiem konstytucji jest silnie zorganizowane społeczeństwo obywatelskie. Polska i Polacy są poddawani teraz silnemu testowi, który musimy zdać.
– Uważa się Pana za ojca chrzestnego .Nowoczesnej. Podpisuje się Pan pod jej programem?
– Nie należy mylić wahań notowań z jakością programów. Jednak jak na razie podtrzymuję opinię, że program .Nowoczesnej, zwłaszcza ten dotyczący gospodarki, jest obecnie najlepszym znanym mi programem. .Nowoczesna walczy o sprawy, o które ja też bym walczył – czyli państwo prawa i gospodarkę wolną od zbędnych ciężarów. Ostatnio również PO przedstawiła interesujący program.
– Rozmawiamy w Lublinie, stolicy regionu, który wraz z całą tzw. ścianą wschodnią powszechnie ciągle uważany jest za Polskę B. Jak Pan postrzega takie zróżnicowanie?
– Nie ma kraju, w którym nie pojawiają się tego typu różnice. Z samego faktu ich występowania nie należy wyciągać wniosku, że każda różnica jest patologią, bo nie jest. Jest problemem, jeżeli różnice, które pojawiają się na początku, nie ulegają zmianie. Te różnice w Polsce wynikają z faktu, że była ona podzielona pomiędzy różnych zaborców i kultury. Poza tym w tak zwanej Polsce B też mamy duże zróżnicowanie, bo mamy ośrodki takie jak Lublin czy Rzeszów, które się rozwijają, i niektóre mniejsze ośrodki, którym idzie to wolniej. W dużej mierze zależy to od jakości władz samorządowych, a także lokalizacji. Na różnice wpływają również migracje do większych miast i za granicę, ale na tle międzynarodowym nie mamy ogromnych nierówności regionalnych.
– We wszystkich swoich wystąpieniach podkreśla Pan rolę aktywizowania społeczeństwa. Jest Pan założycielem i przewodniczącym rady think tanku Forum Obywatelskiego Rozwoju. Dzięki takim działaniom udaje się bardziej zaangażować Polaków?
– Mógłbym siedzieć cały rok na plaży, ale tego nie robię. Obecne czasy wymagają bardzo mocnego zaangażowania, żeby zablokować niszczenie dorobku Polski po 1989 r., a to można uzyskać tylko przez zorganizowane społeczeństwo obywatelskie. Nie ograniczam się więc tylko do pisania książek. Staram się też docierać do młodego pokolenia, dlatego jestem też bardzo aktywny na Facebooku i Twitterze.