Dzidziuś Górkiewicz miał straszny sen. Wtulony w objęcia Morfeusza ujrzał siebie, gdy podczas posiedzenia obrad Rady Gminy przedstawiał swój program wyborczy – jako szanowany powszechnie obywatel podwarszawskiego miasteczka kandyduje na burmistrza. Tymczasem zebranie zamienia się w sąd nad jego przeszłością, która oględnie mówiąc, nie jest kryształowo czysta. Pojawiają się dawne kochanki, starzy przyjaciele, niegdysiejsi prześladowcy i wyciągają niechlubne szczegóły z jego życia. Rzecz jasna Dzidziuś może przerwać ten koszmar – wprawdzie budzi się oblany potem, ale szczęśliwy, bowiem wszystko okazuje się być tylko szkaradnym urojeniem.
W siedmiomilowych butach idą do nas święta. „Czy gdzie indziej, w innej świata stronie, jest też taka noc?”Już wkrótce spotkają się krewni po kądzieli, krewni po mieczu, powinowaci i przyjaciele. Zasiądą przy wigilijnym stole, a wokół unosić się będzie zapach choinki, pieczonych ciast i pasty do podłogi. Magia mistycznej chwili, świąteczne dekoracje, to wymarzony entourage („słowo dla szpanerów”) serdecznego spotkania. Obleczeni w eleganckie kreacje, modne fatałaszki, schludni i czyści zaśpiewają o truchlejącej mocy, pasterzach i gwieździe prowadzącej proroków do ubogiej stajenki, która rzecz jasna przycupnęła przy tatrzańskim szczycie. Salwy śmiechu, radosny pisk dziatwy mogą obudzić niejednego świerszcza za kominem. Otwierają się serca, innym sercom miłość dają. I tak w każdym domu ? Na każdym skrawku naszej ojczyzny ? Jeszcze w ubiegłym roku zawahałabym się nad uogólnieniem, ale z pewnością skłonna byłabym twierdzić, że na ogół. Tak jak bohater filmu Kazimierza Kutza dzisiaj mogę wyobrazić sobie sceny dramatyczne, a nawet katastroficzne – skutek poduszczenia różnego autoramentu tzw. przedstawicieli narodu, komentatorów i ekspertów. Można odmalować mniej szczęśliwy obrazek polskiej rodziny. Za udekorowanym i sytym stołem siedzą obok siebie obywatele gorszego sortu, AK-owcy, prawdziwi Polacy i współpracownicy Gestapo. Babcia w moherowym berecie rozlewa czerwony barszcz, dziadek – resortowe dziecko i pupilek systemu zachęca kuma
w brunatnej koszuli, by smakował wszystkich dwunastu potraw, a mama – szczujnia i tata – szaleniec ukradkiem patrzą na prezenty pod choinką. „Nic niby tu nie zmienione, a jednak pozamieniane.(…) Coś się tu nie odbywa jak powinno.” Domownicy, jak w marszu gwiaździstym, przybyli z różnych stron ludzkiej świadomości, spotkały się odmienne sposoby widzenia świata, niejednakie języki jak w wieży Babel mieszają pojęcia, które dotąd były zaklęciami ludzkości. Szczęście mają ci, którzy potrafią „różnić się pięknie”, znają umiar, trzymają nerwy na wodzy, powściągają emocje. A jeśli rodzinny zjazd przeobrazi się w wiec, polityczny mityng, pospolite widowisko pełne inwektyw ? Parafrazując tekst Bałkanicy można śmiało antycypować (pamiętacie ze „Zmienników”?) Będzie! Będzie zabawa! Będzie się działo! I znowu nocy będzie mało. Będzie głośno, nie będzie radośnie. Choinkowe bombki, sople, dzwonki, aniołki, cukierki i pierniczki zakołyszą się nerwowo, światełka dostaną zwarcia, a cicha kolęda umknie spod dachu. Szwagier, który szedł spod siedziby TK zrzuci beret z głowy babci, kuzyn z prowincji dołoży dziadkowi za lata niewoli, daleki krewny – orędownik lobby bankowego dostanie w papę od powinowatego spod narodowego sztandaru. Temu wszystkiemu będą się przyglądały biedne dzieci, do ich uszu docierać zacznie nienawistny jad, zszokuje nowomowa, a gesty i grymasy wprawią w szczere zdumienie. Zamiast nostalgicznych wspomnień, serdecznych anegdot usłyszą to, od czego powinny być jak najdalej. Czy to oznacza, że powinniśmy je trzymać pod hermetycznym kloszem, chronić przed rzeczywistością stojącą tuż za progiem domu, wyzierającą ze szklanych ekranów, krzyczącą ze szpalt gazet
i kwiczącą w eterze ? Nic podobnego ! Naszą powinnością jest uczyć, w jaki sposób konfrontować poglądy, pozostając w szacunku do drugiego człowieka, argumentowania bez krzyku i złości w zgodzie z własnym sumieniem, pewności siebie pozbawionej pogardy. Powtarzać : „Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach wśród odwróconych plecami i obalonych w proch (…), usłyszysz głos poniżonych i bitych, strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne (…), powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem. Bo tylko tak możemy wychować przyzwoitego człowieka.I jeszcze jedno – czas otrząsnąć się z koszmaru Dzidziusia ! Rodzinę mamy tylko jedną i tylko jedną mamy Polskę – naszą wspólną ojczyznę.