fbpx

Niebo płacze na czarno?

10 listopada 2016
Comments off
1 100 Views

Fekieton 111Zarobki, alimenty, rozwody, domowa hierarchia, edukacja, prawo wyboru, uczestnictwo w życiu towarzyskim i publicznym, koncepcje wychowawcze, a nawet kwestie ubioru – to od zawsze dzieliło w Polsce mężczyzn i kobiety. Zwłaszcza tych mężczyzn, którzy opuścili swoje domy rodzinne w poczuciu pogardy dla drugiego człowieka, z bagażem swojego niedowartościowania i zaawansowaną świadomością nadczłowieczeństwa. Tymczasem wydawało się, że rola kobiety w społeczeństwie zaczęła się zmieniać wraz z uzyskaniem prawa do głosowania. Amerykanki jak zwykle były najbardziej postępowe. Nie tylko chodziły po mieście bez rękawiczek i ze służącą obok zamiast z tyłu, ale też na terytorium Wyoming zagłosowały już w 1869 roku. Prawdopodobnie wiedziały o Olimpii de Gouges, którą kacykowie rewolucji francuskiej (mężczyźni) kazali ściąć jesienią 1793 roku w Paryżu za jej poglądy broniące praw kobiet. Ale w świadomości Amerykanek ich nowe państwo i tak miało najbardziej demokratyczną konstytucję na świecie i jak by to powiedzieć – każdy znał swoje miejsce. Pierwsze Europejki poszły do urn wyborczych 110 lat temu w Finlandii. W Polsce miało to miejsce dopiero w okresie II RP (ach ta „sanacyjna zgnilizna” tak chętnie opluwana przez komunistów) w listopadzie 1918 roku. Od tej pory mocno ewoluowałyśmy (my, kobiety), niezależnie od tzw. typowo polskiej mentalności i koncepcji partyjnych. Aż tu nagle wyrosły jak grzyby po deszczu czarne parasole, w proteście przeciwko zakusom ograniczenia praw kobiet przez zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej, które szybko na świecie stały się symbolem Polski z obligatoryjnym patriarchatem i słowami wypowiadanymi publicznie przez jednego z ministrów: „niech się bawią”. Bo i szybko też się okazało, że w bitwie o kobiece brzuchy tak naprawdę nie chodzi o ich dobro, tylko o władzę nad nimi, czyli cofnięcie się o sto lat z pominięciem całej społecznej ewolucji. I z pukającym do drzwi polskich domów niemieckim sloganem „Kinder, Küche, Kirchen” spopularyzowanym w Niemczech jeszcze w czasach cesarza Wilhelma II.

Międzynarodowy autorytet, psycholog i psychoterapeuta Wojciech Eichelberger w swojej książce pt. „Kobieta bez wstydu i winy” napisał takie oto słowa: „Jeśli mężczyźni nauczą się kontrolować swoją seksualność, naprawdę wezmą odpowiedzialność za swój udział w powoływaniu dzieci na świat, zaprzestaną używania i gwałcenia kobiet, jeśli zagwarantują matkom i dzieciom czystą ziemię i bezpieczną przyszłość, jeśli otoczą je szacunkiem i miłością – to w sprawie ochrony życia zrobią wszystko, co do nich należy, i nie powinni robić nic więcej”. Tymczasem zasiadający w ławach poselskich albo nie mają czasu na myślenie, albo są zbyt leniwi, aby pomyśleć. Mają też problem z liczeniem. Zamiast tysięcy osób biorących udział w czarnych protestach widzą w każdym mieście zaledwie po kilkadziesiąt osób. Garstka, nad którą nie warto się pochylić.

Parafrazując liczne wypowiedzi, niechciane ciąże nie biorą się z powietrza. A prawo powinno być dla wszystkich, a nie tylko dla katolików. Jeśli osoba wierząca uważa aborcję za niezgodną z jej religią, to po prostu nie podejmie takiej decyzji. Poza indywidualnym wyborem i odpowiedzialnością aborcja jest przede wszystkim cierpieniem fizycznym i psychiczną traumą, do której przyczynia się dwoje ludzi, a z którą w większości przypadków zostaje sama kobieta. I ta zgwałcona nastolatka, i ta, która jest w ciąży zagrażającej jej życiu, i ta, która nie chce mieć w ogóle dzieci albo więcej. Ma prawo? Do takiego wyboru publicznie przyznała się wokalistka Natalia Przybysz, wywołując niekończące się dyskusje. Trafnie opisała to blogerka Sylwia Kubryńska: „Kamienowanie Natalii powinno trafić do biblijnych przypowieści o miłości chrześcijańskiej. Kto nie miał aborcji? Niech rzuci kamieniem. Kto nie uczestniczył w decyzji o aborcji? Niech rzuci kamieniem. Kto nie zostawił ciężarnej partnerki? Niech rzuci kamieniem. Kto jej nie pomógł w biedzie? Niech rzuci kamieniem. Kto nie pożyczył kumpeli na zabieg? Niech rzuci kamieniem. Kto nie namówił córki, siostry, krewnej? Niech rzuci kamieniem. Kto nie dał telefonu do lekarza? Niech rzuci kamieniem. Niech rzuci kamieniem, skoro już musi, bo tylko tak potrafi wyrazić swoją wiarę w Boga. Niestety, będzie musiał rzucić też w mamę, tatę, wujka, ciocię, babcię, dziadka, w siostrę i szwagra. Będzie musiał ukamienować 10 milionów Polaków”. W życiu niewiele rzeczy jest w kolorystyce czarnej albo białej. To zdecydowanie cała gama szarości. Pamiętajmy o tym zanim kogoś ukamienujemy.

Grażyna Stankiewicz

Comments are closed.