Co by tu jeszcze…
Muszę przyznać, wbrew siłom negującym dokonania ostatnich dwóch lat, że ta władza ma jednak poważne dokonania. Osiągnęła mianowicie absolutną perfekcję w rozwalaniu zastanego porządku. Dzieło roztrzaskiwania w drobiazgi tego, co nie podoba się wielkorządcom, idzie wprost rewelacyjnie. Od Trybunału Konstytucyjnego po stadniny – wszystko może zasługiwać na wzięcie w łapy młota, najlepiej pneumatycznego.
Nie ma przy tym znaczenia, czy przedmiot, który pada pod naporem młociarzy z Sejmu i rządu, jest okazałego kalibru, czy też jego ranga nie wydaje się wielka – na roztrzaskanie zasługuje prawie wszystko. Proszę bardzo, z jednej strony wspomniany Trybunał i sądy, system oświatowy i historia, media i kultura, armia i relacje międzynarodowe (przykłady spraw wielkiej wagi), z drugiej hodowle koni i inne spółki skarbu państwa, niezliczone wymiany personalne, a nawet handel.
Lista jest długa, a jednak wciąż znajdzie się zapewne sporo obiektów nadających się do rozbicia. Spytam więc słowami piosenki Wojciecha Młynarskiego z 1981 roku:
Co by tu jeszcze, panowie, co by tu jeszcze?…
Co więc jeszcze? Główny lokator z Krakowskiego Przedmieścia już dobiera się do konstytucji, jego mentor z Nowogrodzkiej marzy o rozmontowaniu ordynacji wyborczej, a liczni kumple ze wszystkich zakątków kraju o zasiedleniu samorządów, właściwie jedynego miejsca ochronionego przed młotem. Kadry wprawdzie mają już straszliwie przerzedzone, skoro do obsadzenia stołka szefa Orlenu muszą wyciągać gościa rządzącego wcześniej Pcimiem (bez szemrania wykona połączenie z Lotosem), ale przecież na swoją szansę czekają kolejne tysiące lokalnych miernot godnych skierowania na nowe odcinki.
Czasem facetów, by mieć to z głowy, ktoś tam przerzuci
do jakiejś sprawy, co jest na oko nie do popsucia…
Już się prężą mózgów szeregi, wzrok się pali,
już widzimy, żeśmy kolegi nie doceniali.
A oni myślą w ciszy domowej czy w mózgów treście:
Co by tu jeszcze spieprzyć, Panowie? Co by tu jeszcze?
Co jeszcze? Dziełem niedokończonym pozostają media. Temat bez wątpienia skomplikowany, odłożony na później również z tej przyczyny, że suweren zaskakująco gładko łyka propagandę TVPiS. Sprawa zrobi się pilniejsza, gdy słupki sondaży na dłużej polecą w dół.
Handel tylko lekko nadkruszono, a przecież trzeba go odzyskać w myśl zasady „nie będzie obcy dawał nam jeść”. A właśnie: obcy. Kolejny temat do pogłębienia, zwłaszcza dla zdolnej młodzieży z ogolonymi głowami.
(…) faceci wokół się snują co są już tacy,
że czego dotkną, zaraz zepsują. W domu czy w pracy
gapią się w sufit, wodzą po gzymsie wzrokiem niemiłym.
Na niskich czołach maluje im się straszny wysiłek,
bo jedna myśl im chodzi po głowie, którą tak streszczę:
Co by tu jeszcze spieprzyć, Panowie? Co by tu jeszcze?
Ogromne pole do popisu wciąż daje gmeranie w przeszłości dla teraźniejszości, fachowo nazywane uprawianiem polityki historycznej. Dzieło z sukcesem rozpoczęte w szkołach, w oddanych mediach i na ulicach, wymaga jednak ciągłego doskonalenia. Bo wróg przecież nie śpi i wciąż może żądać na przykład przywrócenia w Lublinie ulicy 1 Armii Wojska Polskiego, argumentując, że jej żołnierze wyzwalali ziemie polskie spod okupacji niemieckiej, a wiele tysięcy z nich zginęło. – Ale ginęli z niewłaściwych pozycji – czujnie powinny bronić nowej interpretacji zastępy światłych nauczycieli i propagandzistów.
Z ulicami rzecz jest na pewno niedokończona. Jest w Lublinie takie rondo Honorowych Krwiodawców. No, proszę zdolnych państwa z IPN. Przecież w czasach PRL to żołnierze jakże niesłusznego wojska, a nawet – o zgrozo – milicjanci zaganiani byli do oddawania krwi. Oczy patriotycznych lublinian kaleczy też pomnik honorowych dawców przy – o rany! – niedawnej jeszcze ul. 1 Armii WP, na którym napis wprost odwołuje się do niewłaściwie ideologicznej krwi oddawanej od 1958 roku.
A taka ul. Obrońców Pokoju, której nazwa nawiązuje do wrocławskiego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju z 1948 roku? No, proszę państwa…
Młoty i młoteczki w dłoniach, choć ja ponownie zapytam Młynarskim:
A brak wciąż wróżki, która nam powie w widzeniu wieszczem:
Jak długo można pieprzyć, Panowie? No jak długo jeszcze?!
Paweł Chromcewicz