Mocno obdrapany, w trakcie remontu, usytuowany trochę jak na patelni… Stoi przy drodze z Pszczelej Woli do Strzyżewic. Przez wysokie bramę i ogrodzenie widać niegdyś okazałą fasadę, która skrywa kilkusetletnią przeszłość tego miejsca.
Pałac zaliczany jest do tzw. rezydencji romantycznych i nic dziwnego. Wynika to nie tylko z naukowej klasyfikacji spowodowanej modą z przełomu XVIII i XIX wieku, ale i usytuowaniem. W pobliżu rzeka Kosarzewka łączy się z Bystrzycą, a sam pałac i staw znajdują się w niecce otoczonej niewysokim wzniesieniem. Z romantycznego parku zostało dziś prawie nic, a jednak w czasie spaceru po dawnym majątku wyobraźnia uruchamia się natychmiastowo.
Dużo skromnej przestrzeni
O grodzie w Osmolicach wspominał już Jan Długosz, podkreślając jego obronny charakter. Z tego okresu zachowały się m.in. piwnice, które przez miejscowych nazywane są lochami. Przez stulecia rezydencja zmieniała swój wygląd – obecny klasycystyczny zyskała dzięki remontom przeprowadzonym przez dwóch ostatnich właścicieli – rodziny Grabowskich, a następnie Stadnickich. Klasycyzm charakteryzował się wzorowanym na antyku porządkiem w architekturze, stąd w planie budynku, jak i w jego wystroju dominowała symetria. Pałac w Osmolicach ma prostą bryłę pozbawioną dekoracji architektonicznej, wyróżnikiem są kolumny. Od strony bramy wjazdowej znalazły zastosowanie w portyku zwieńczonym gładkim frontonem. Kolejne cztery zaprojektowane od strony ogrodu i stawu tworzą prostokątny taras łączący salon z ogrodem, na pierwszym piętrze zwieńczony kamiennymi tralkami.
Z opisów archiwalnych wynika, że ostatni właściciele majątku w Osmolicach bardziej skupili się na gospodarzeniu i aktywności społecznej niż na samym doposażaniu pałacu. Piętra łączyła klatka schodowa. Na górze znajdowało się sześć amfiladowych pokoi. Na parterze jadalnia, gabinet i kredens miały ozdobne sufity. W budynku nie było ani kanalizacji, ani elektryczności. Miejsce nie słynęło z kolekcji antyków, dywanów czy sreber. Porównując do innych rezydencji z tego okresu na Lubelszczyźnie – było dość skromnie.
Łabędzie na stawie
Posiadłość zajmuje obszar prawie 8 hektarów. Na jej teren wjeżdża się przez wzniesioną w połowie XIX wieku okazała bramę, której wsporniki zwieńczone są kamiennymi kulami i wazami. Otaczające pałac założenie ogrodowe było wzorowane na parku Czartoryskich w Puławach. Do dziś z idei ogrodu romantycznego przede wszystkim został staw z zadomowionymi tu łabędziami i wysepką, na której kiedyś stał zabytkowy krzyż. Z dawnego okazałego drzewostanu zachowało się kilka dębów i lip. A jeszcze krótko po wojnie sentymentalny pejzaż miejsca urozmaicały klomby, rzeźby ogrodowe i marmurowe donice.
Poza pałacem z zabudowań dawnego folwarku zachowały się do dziś pochodzący z 1847 roku spichlerz, do którego w okresie ostatniej wojny dobudowano suszarnię chmielu, rządcówka oraz modrzewiowy turbinowy młyn wodny. Obecnie liczy sobie ponad 150 lat i jest jednym z siedmiu zachowanych młynów na Bystrzycy. Pomimo że wpisany na listę zabytków, znajduje się w opłakanym stanie. Istnieje też zbudowana przed I wojną światową przez Stadnickich gorzelnia, która wykorzystywana była później jako wytwórnia win owocowych, a następnie przetworów owocowo-warzywnych.
Zmierzch lubelskiego ziemiaństwa
Zofia Stadnicka zmarła w kilka miesięcy po wybuchu wojny, jej mąż hrabia Juliusz nie przeżył bandyckiego napadu, zmarł w wyniku pobicia pod koniec 1943 roku. Obydwoje spoczęli w rodzinnej kaplicy w Bychawce. Ostatniego dziedzica Osmolic żegnały tłumy miejscowych – był powszechnie lubiany i szanowany. Przez kolejny rok majątkiem zarządzał ich kuzyn i pełnomocnik Andrzej Boniecki. Stadniccy nie mieli dzieci, ich krewny miał odziedziczyć cały majątek. Jednak Andrzej Boniecki opuścił Osmolice, a majątek został zlicytowany. Podobnie jak w innych rezydencjach na terenie Polski historię ziemiaństwa zakończył 1944 rok – wkroczenie Armii Radzieckiej i nacjonalizacja majątków. Nie udało się ocalić unikatowych dokumentów, w tym korespondencji wcześniejszych właścicieli Osmolic z księciem Józefem Poniatowskim czy Tadeuszem Kościuszką. Albo zostały zgrabione, albo posłużyły za podpałkę czerwonoarmistom.
Po wojnie w pustostanie ulokowano Liceum Hodowlane, które w 1950 roku zostało połączone z Liceum Pszczelarskim w Pszczelej Woli. W późniejszych latach były tu m.in. internat i przedszkole, część pomieszczeń została przeznaczona na mieszkania. W 2006 roku pałac wraz z częścią sąsiednich budynków trafił w ręce prywatnego właściciela. W jednym z nich znajduje się obecnie Dom Seniora. Od wielu lat pałac jest remontowany.
tekst i foto Marta Mazurek
Autorka korzystała z:
www.biblioteka.teatrnn.pl www.archiwalna.strzyzewice.lubelskie.pl/pdf/bibl_10.pdf