Inwazja Rosji na Ukrainę opisywana jest przez ekspertów jako wydarzenie przełomowe, kończące i jednocześnie rozpoczynające pewną epokę zarówno w relacjach międzynarodowych, jak i w przestrzeni społecznej. Procesy zmiany w tej ostatniej widoczne są szczególnie w rejonie najbliższym miejsca konfliktu, a więc w krajach graniczących z Ukrainą. Państwa te muszą z jednej strony wypracować i zająć jakieś stanowisko polityczne, z drugiej – stawić czoła konsekwencjom wojny, z których najbardziej widocznym jest w tej chwili masowy napływ osób uciekających z Ukrainy.
Wg danych UNHCR (Urzędu Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców) od wybuchu konfliktu do 15 marca 2022 do Polski trafiło 1,8 mln uchodźców, z czego większość pozostaje w Polsce (część osób przemieszcza się lub planuje się przemieścić dalej na Zachód). Liczby dotyczące przybywających rosną z każdym dniem i niestety informacje płynące z frontu nie dają nadziei na szybkie zatrzymanie tego procesu. Organizacje międzynarodowe oceniają, że jest to największy kryzys humanitarny od czasów II wojny światowej. Są to liczby podobne do tych opisujących całą migracje ekonomiczną z Ukrainy do Polski w ciągu ostatnich 6-7 lat, jak również emigrację Polaków na Wyspy Brytyjskie w ciągu dziesięciolecia od akcesji Polski do UE.
Sytuacja, w której populacja Polski wrasta w ciągu kilkunastu dni o 4-5%, jest bezprecedensowa i stawia trudne wyzwania przed całym społeczeństwem. Procesy społeczne, które przy tej okazji obserwujemy, mają wiele wymiarów. Z jednej strony mamy do czynienia z wielkim zrywem solidarnościowym przejawiającym się zagęszczeniem oddolnych inicjatyw pomocowych, realizowanych przez różnorodne grupy lub nawet jednostki. Można mówić o ogólnopolskim sztabie kryzysowym, w który włączają się aktorzy z wielu poziomów i w różnym zakresie. Tworząca się w ten sposób obywatelska tkanka społeczna może spełnić wiele funkcji: stać się wielką bazą kompetencji i możliwości reagowania w sytuacjach trudnych, przyczynić się do stworzenia trwałych sieci wsparcia dla migrantów przybywających do Polski w przyszłości, czy wreszcie stać się czynnikiem wyzwalającym kształtowanie się mitu społeczeństwa otwartego, do którego odnosić się mogą kolejne pokolenia.
Zmiana, której społecznie doświadczamy, odbywa się także na poziomie dyskursywnym. Zaledwie w ubiegłym roku, gdy pojawiały się informacje dotyczące kryzysu na granicy polsko-białoruskiej, opinia publiczna była wyraźnie podzielona w swoich stanowiskach dotyczących działań podejmowanych w celu rozwiązania tej sytuacji. Pomoc humanitarna niesiona była przez organizacje pozarządowe, przejmujące także część kompetencji administracyjnych we wsparciu migrantów na przykład w proceduralnej pomocy prawnej (w procedurze wnioskowania o nadanie statusu uchodźcy). Państwo jako instytucja zdecydowało się na podjęcie raczej radykalnych rozwiązań siłowych. Taki podział funkcji wzmacniał dyskursywny przekaz o niebezpieczeństwie, jakie wiąże się z procesami migracyjnymi, stawiając w centrum debaty pojęcie zagrożenia, które może wynikać z przyjmowania „obcych”. Nie jest to podejście nowe, widać je było w społecznym przekazie od wielu lat, a jaskrawym przykładem jego przełożenia na praktykę społeczną był sprzeciw Polski w procesie uzgadniania rozwiązań kryzysu migracyjnego z 2015 r., gdy jako kraj, wraz z partnerami z Grupy Wyszehradzkiej, sprzeciwiliśmy się pomysłowi obligatoryjnej relokacji proponowanej przez Unię Europejską (relokacja oznaczała przeniesienie części uchodźców przybywających głównie do Grecji i Włoch do innych państw UE w umówionych ilościach i na umówionych zasadach). Jednym z argumentów była wtedy obawa o nadmierne obciążenie systemu polskiej gospodarki, systemu socjalnego, oraz trudności w integracji potencjalnych przybyszy. Tego typu obawy są charakterystyczne dla zjawiska tzw. sekurytyzacji migracji, czyli właśnie opisywania jej w kontekście zagrożenia dla różnych poziomów bezpieczeństwa państwa i społeczeństwa.
Obecne wsparcie oraz pomoc niesiona spontanicznie i na wielką skalę migrantom z Ukrainy, także organizowana na poziomie systemowym – choć krytykowany jest brak koordynacji i współpracy instytucji państwowych i samorządowych w niektórych przypadkach – świadczy być może o zmianie optyki, w jakiej toczy się debata migracyjna w Polsce. Społeczeństwo polskie w obliczu kryzysu jest dzisiaj w stanie zareagować inaczej, przełamując społeczne tabu obawy przed osiedlaniem się „obcych”. Na pewno wpływ na tę pozytywną odpowiedź ma już wieloletnia obecność migrantów ekonomicznych w Polsce, wśród których osoby z Ukrainy stanowią od dłuższego czasu większość. Warto pamiętać, że to właśnie migracja ukraińska przyczyniła się do zmiany salda migracji zagranicznych w Polsce, które od 2016 r. – pierwszy raz w historii – określane jest jako dodatnie (więcej osób do Polski przyjeżdża, niż z niej wyjeżdża). Obecność migrantów z Ukrainy, wzajemne „oswojenie” i wytworzenie się społecznych sieci migracyjnych angażujących także społeczeństwo polskie, jak również wielokrotnie podkreślana bliskość kulturowa przyczyniły się do większej otwartości i zrozumienia w kryzysie.
Reakcja społeczna na napływ uchodźców z Ukrainy jest także bardzo wyrazista w kontekście zamknięcia i izolacji, jakich doświadczaliśmy w ciągu ostatnich dwóch lat. W czasie pandemii COVID-19 mieliśmy do czynienia raczej z ograniczaniem mobilności we wszelkich jej wymiarach. W tej chwili przeżywamy w Polsce nagły zwrot dotyczący uruchomienia wszelkich kanałów mobilności, prowadzącej też przecież do ograniczenia dystansu społecznego i omijania obowiązujących przez długi czas zasad. Polskie społeczeństwo może być w pewnym sensie także spragnione działania i społecznych interakcji, stąd duży entuzjazm do niesienia pomocy we wszelkich jej formach. Z pandemicznej niemobilności przenieśliśmy się wprost do hipermobilności sytuacyjnej.
Proces, który obserwujemy w polskim społeczeństwie w związku z napływem migrantów tzw. przymusowych, ma jednak także swoje cienie. Bezinteresowne świadczenie pomocy w sytuacji kryzysu niesie ze sobą ryzyko szybkiego wypalenia tych najbardziej aktywnych jednostek czy organizacji. Na tym poziomie niezbędna wydaje się koordynacja systemowego działania w zakresie niesienia pomocy. Odpowiedzią na tak rozległy kryzys powinny być dobrze zaprojektowane polityki publiczne, rozwiązujące i regulujące najważniejsze kwestie. Osoby uciekające z Ukrainy zostaną w większości w Polsce na dłużej – trzeba wiedzieć, jak interweniować na rynku pracy, w służbie zdrowia, czy choćby jak wspomóc obszar edukacji dzieci cudzoziemskich, których socjalizacja szkolna jest kluczem do dobrej adaptacji w nowym społeczeństwie. Polska przyjmowała dotąd doraźne rozwiązania w zakresie zarządzania migracją ekonomiczną, nie doczekaliśmy się jednak wciąż długofalowej strategii polityki migracyjnej, w której zaadresowane byłyby wszystkie obszary związane z obecnością migrantów.
Jedną z konsekwencji społecznego zmęczenia sytuacją kryzysową, które będzie z czasem narastać, może być ponowy wzrost nastrojów antyimigranckich. Wg CBOS obecnie 94% Polaków uważa, że powinniśmy przyjmować uchodźców z Ukrainy. W 2017 r. uważało tak 61%, zaś pozytywnie na pytanie o przyjmowanie uchodźców z innych rejonów świata odpowiedziało tylko 20%. Ważne by pamiętać, że zarówno wśród uciekających z Ukrainy, jak i wciąż próbujących przekroczyć granicę polsko-białoruską, a także wśród migrantów ekonomicznych, edukacyjnych i innych cudzoziemców obecnych w Polsce reprezentowanych jest bardzo wiele narodowości. Czy pozytywny stosunek do uchodźców z Ukrainy, wielka wola do zrozumienia ich sytuacji i pomocy uczyni nas bardziej otwartymi i tolerancyjnymi wobec wszystkich migrantów oraz zjawiska migracji w przyszłości? To ważne pytanie, szczególnie, że w przestrzeni medialnej pojawiać się może dezinformacja wzmacniająca dystans społeczny – jak na przykład już obecne pogłoski o tym, że nadawany zgodnie z nową specustawą o pomocy obywatelom Ukrainy numer PESEL uprawnia do głosowania w wyborach parlamentarnych, stając się tym samym narzędziem walki politycznej. I znów – z perspektywy zarządzania procesami migracyjnymi dobrze mieć odpowiedź choćby na zarzuty o stosowanie tzw. dyskryminacji pozytywnej (takiego wspierania grupy mniejszościowej, wkonsekwencji którego większość czuje się traktowana gorzej). Warto więc zadać sobie pytanie, czy kryzysowa sytuacja wojenna zmienia nas, społeczeństwo polskie, trwale, czy tylko jest to czasowy poryw, a dominujące przez lata postawy powrócą ze zdwojoną siłą, gdy sytuacja ustabilizuje się i nadejdzie czas zwykłej, świętej codzienności w dużo bardziej zróżnicowanym społeczeństwie.
Dr Karolina Podgórska – adiunkt w Katedrze Socjologii Zmiany Społecznej Instytutu Socjologii UMCS. Socjolog i absolwentka stosunków międzynarodowych. Do jej zainteresowań naukowych należą procesy mobilności i migracji, szczególnie w aspekcie migracji edukacyjnych, funkcjonowania sieci społecznych, zastosowania nowych technologii w procesach migracyjnych oraz rozwoju i kształtowania polityk migracyjnych i integracyjnych na poziomie centralnym i lokalnym. Współpracowniczka Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego.
Źródło: Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie