Cios był silny i precyzyjny, zadany z zawodową wprawą. Trafiony w serce mężczyzna poniósł śmierć na miejscu. Ale sprawcy nie dość było krwi…
W międzywojennym Lublinie często dochodziło do brutalnych morderstw. Pieniądze, zemsta, nieporozumienia rodzinne – to były najczęstsze przyczyny zbrodni. Niemal codziennie można było w gazetach znaleźć takie wiadomości. Jednak to, co wydarzyło się w upalny poranek w sierpniu 1931 roku w dzielnicy żydowskiej, na wiele dni stało się tematem dyskusji prowadzonych na ulicy przez poczciwe kumoszki i w wytwornych klubach dżentelmenów. Zgodnie orzeczono, że zawiniła miłość i zawyrokowano, że była to zła, chora miłość, skoro doprowadziła do tragedii.
Panna na wydaniu
W zabytkowej kamienicy przy ulicy Archidiakońskiej mieszkała rodzina Kupelbergów, składająca się z matki, ojca i córki. Źródła podają, że Dawid Kupelberg był z zawodu szewcem i cieszył się wielkim poważaniem wśród lubelskich Żydów. Jego żona, 58-letnia Hindla, zajmowała się domem. Córka Sura była w wieku (23 lata), kiedy powinna wydać się za mąż.
Kandydatów do poślubienia dziewczyny nie brakowało. Była piękną panną. Wokół niej kręciło się wielu adoratorów, którzy zapraszali ją do cukierni i kina, obsypywali prezentami. Rodzice Sury uważnie im się przyglądali, jednak żadnego póki co nie zaakceptowali w roli ich zięcia. Żaden bowiem nie spełniał ich kryteriów: ten był za biedny, tamten za stary, inny niestały w uczuciach.
– Nie dla psa kiełbasa – kwitował te zaloty Dawid Kupelberg. Nie przejmował się, że czas mija, a córka wciąż jest niezamężna. Miał na to inne przysłowie: jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy.
Niewątpliwie najbardziej zdeterminowany w ubieganiu się o przychylność Sury był Srul Baruch Goldberg, 26-letni rzeźnik zamieszkały przy Alejach Długosza 26. Z pozoru wydawał się idealnym kandydatem: młody, silny, z dobrym fachem. Dziewczyna jednak nie chciała się z nim wiązać. Mówiła, że się go boi, bo jest zazdrosny, zaborczy i szybko wpada w gniew.
Kupelbergowie, poznawszy go bliżej, podzielali opinię córki. Oświadczyli mu, że nie zostanie mężem Sury. Powiedzieli, żeby dał sobie z nią spokój i nie naprzykrzał się jej. Ale Goldberg nie pogodził się z odmową. Nachodził ich i pytał, czy nie zmienili zdania. Zachowywał się coraz bardziej nerwowo: krzyczał, wymachiwał rękami i groził całej rodzinie.
Makabra w upalny poranek
W piątek 21 sierpnia 1931 r. od wczesnych porannych godzin w Lublinie było upalnie i parno. Duchota i zbierające się na niebie ciemne, gęste chmury zwiastowały burzę. Ludzie obawiali się powtórki tego, co wydarzyło się przed miesiącem, kiedy miasto nawiedziło tornado, które wywołało ogromne zniszczenia. Zginęło kilka osób, wiele budynków zostało zmiecionych z powierzchni ziemi, nawałnica zrywała trakcje energetyczne.
Burza (aczkolwiek mniej katastrofalna w skutkach) i tym razem nie ominęła Lublina. Ale zanim się rozpętała, doszło do tragedii, niezawinionej przez naturę. Około godziny dziesiątej mieszkańcy jednego z domów przy ulicy Archidiakońskiej usłyszeli odgłosy awantury dobiegającej z mieszkania Kupelbergów. Były wrzaski, jęki bólu, gwałtowny tupot kroków i odgłos upadania na podłogę czegoś ciężkiego. Wezwano policję, która po wejściu do lokalu zastała makabryczny widok.
W jednym z pomieszczeń leżał w kałuży krwi Dawid Kupelberg z raną w klatce piersiowej. Był martwy. Obok leżała na podłodze jego córka Sura z licznymi ranami ciętymi i kłutymi. Dawała słabe oznaki życia. Pomocy medycznej wymagała także Hindla Kupelbergowa, która miała pokrwawioną głowę.
Na ulicy zatrzymano Srula Barucha Goldberga W ręku trzymał długi rzeźnicki nóż, służący do oprawiania tusz zwierzęcych. Ostrze ociekało krwią. U mężczyzny stwierdzono powierzchowne skaleczenie na nodze.
– Co się stało u Kupelbergów? Wiesz pan coś o tym? – spytali policjanci, a Goldberg odpowiedział, że to on był sprawcą makabry. Zażądał, aby go aresztowali.
Lincz wisiał w powietrzu
Lekarz pogotowia ratunkowego, które zostało powiadomione o wypadku, stwierdził zgon 56-letniego Dawida Kupelberga na skutek obrażeń po ciosie zadanym nożem. Jego żonę i córkę przetransportowano do szpitala żydowskiego przy ulicy Lubartowskiej. Sura była w krytycznym stanie, lekarze nie mieli wielkich nadziei, że dziewczyna będzie żyła.
W pobliżu miejsca zbrodni zebrał się tłum Żydów. Okupowali całą ulicę Archidiakońską. Według „Ziemi Lubelskiej” zgromadziło się 2 tysiące osób, co chyba było jednak przesadzoną liczbą. Gdy usłyszeli, co zaszło, ruszyli ku Goldbergowi, prowadzonemu przez policję, wygrażając mu pięściami i życząc śmierci. Gdyby nie zdecydowana postawa dwóch rosłych posterunkowych, doszłoby do linczu. Podejrzany rzeźnik trafił do aresztu na Zamek.
Podsumowaniem feralnego piątku była burza połączona z oberwaniem chmury, która przeszła nad miastem około godziny szóstej po południu. Żywioł szczególnie dał się we znaki na przedmieściu Czechówka oraz w rejonie 1 Maja, Lubartowskiej, Czwartku i Świętoduskiej. Ogółem zostało zalanych 60 mieszkań na dolnych kondygnacjach domów. Z powodu nawałnicy trzeba było zatrzymać ruch na kolei.
Gwałtowna ulewa i pioruny sprawiły, że mieszkańcy Lublina, zmuszeni do pozostania w domach, zostali pozbawieni wielu atrakcji miejskich. Jedną z nich był seans w kinie „Apollo”, gdzie wyświetlano film „Niebezpieczny raj” z Marią Malicką, Bogusławem Samborskim i Adamem Brodziszem w rolach głównych. Była to ekranizacja powieści Josepha Conrada i rzadki w dwudziestoleciu międzywojennym przykład koprodukcji polsko-amerykańskiej.
Zbrodnia w zamroczeniu umysłowym
Po tygodniu ze szpitala żydowskiego napłynęły dobre wieści. Stan Sury Kupelberg znacząco się poprawił. Młody, silny organizm przezwyciężył kryzys. Mimo iż dziewczyna otrzymała aż 15 ciosów nożem w piersi i brzuch, zagrożenie życia minęło. Sura z każdym dniem odzyskiwała zdrowie.
Odnośnie tragicznego zdarzenia złożyła zeznanie zbieżne z ustaleniami poczynionymi przez policję w prowadzonym śledztwie. 21 sierpnia Goldberg znowu do nich przyszedł i jak zwykle poruszył temat małżeństwa z Surą.
– Czy ty jesteś głuchy, czy ułomny na umyśle? Przecież mówiłem ci nie raz, że nie ożenisz się z moją córką. Nic się nie zmieniło – odparł zirytowany Kupelberg.
Goldberg puścił mimo uszu te cierpkie słowa. Twierdził, że bardzo kocha Surę, nie może o niej zapomnieć i nie wyobraża sobie pojąć za żonę inną kobietę. Zażądał od jej rodziców wyznaczenia daty ślubu. A kiedy mu powiedzieli, żeby wyszedł i nigdy więcej do nich nie przychodził, zawrzał straszliwym gniewem. Wyciągnął zza cholewy buta nóż rzeźnicki i ugodził nim Kupelberga w okolice serca. Starszy mężczyzna upadł z jękiem na podłogę, gdzie po chwili skonał. Odtrącony konkurent w ataku szału rzucił się na niedoszłą narzeczoną. Zaczął jej na oślep zadawać pchnięcia nożem. Gdy z nią skończył, ruszył na Hindlę Kupelbergową. Kobieta chwyciła dla obrony tasak. Zraniła zbrodniarza w nogę, a on zadał jej cios w głowę, po którym upadła. Wówczas Goldberg ochłonął i przerażony swymi dokonaniami wybiegł z mieszkania.
Proces mordercy odbył się w dniach 3–5 marca 1932 r. w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Oskarżony utrzymywał, że nie chciał zabić, ale po tym, jak Kupelberg zabronił mu starać się o Surę, doznał zaćmienia umysłu. Tłumaczył się, że działał w „jakimś zamroczeniu umysłowym” i niewiele z tego pamięta. Zdaniem obrońcy Goldberga, mecenasa Zygmunta Lidzkiego, była to typowa zbrodnia w afekcie.
Sąd uznał Srula Barucha Goldberga winnym zarzutów zabójstwa Dawida Kupelberga oraz usiłowania pozbawienia życia jego córki i żony. Uznając do pewnego stopnia argumenty obrony, skazał go na 6 lat ciężkiego więzienia z zaliczeniem aresztu prewencyjnego.
tekst i foto Mariusz Gadomski