fbpx

„Pamiętam jak…”, czyli rzecz o Chatce Żaka

25 czerwca 2015
Comments off
1 053 Views

IMG_2892Akademickie Centrum Kultury Chatka Żaka świętuje w tym roku jubileusz, istnieje już od pół wieku! O historii i znaczeniu tego miejsca postanowiliśmy opowiedzieć poprzez wspomnienia osób związanych z Lublinem i tym szczególnym miejscem.

Michał Hochman, pierwszy wykonawca przeboju „Konik na biegunach”, od 1969 roku mieszka  w USA

‒ My, jako ówczesna lubelska młodzież, bardzo długo i niecierpliwie czekaliśmy na Chatkę Żaka. W Lublinie brakowało takiego miejsca, ukierunkowanego na potrzeby młodych ludzi i obejmującego różne dyscypliny kultury. Wtedy Chatka była dla nas miejscem ekskluzywnym, występ na jej deskach świadczył o wysokich umiejętnościach artystycznych i talencie. Dostaliśmy idealne warunki do rozwoju. Ponadto wręcz egzotyczna była dla nas panująca tam różnorodność, występowały tam kabarety, zespoły, teatry, organizowano seanse filmowe. W Chatkowej kawiarni regularnie spotykała się lubelska młodzież.

Jan Kondrak, autor tekstów, kompozytor i wykonawca, twórca Lubelskiej Federacji Bardów

‒ To miejsce kojarzy mi się z zapachem perfum używanych przez artystów teatrów studenckich. Sceny 6, Provisorium, Grupy Chwilowej. Był to aromat owocu zakazanego dla społeczeństwa, a same spektakle były przepustką do wiedzy tajemnej, do grupy lepiej poinformowanych, lepszych po prostu. Lokuję te odczucia na przełomie dekad 70/80 w ubiegłym stuleciu. Do kina nigdy nie chodziłem, bo najdłuższym filmem, na którym nie zasypiam, jest teledysk, ale pamiętam relacje koleżeństwa z seansów DKF Bariera. Dziwnym trafem najbardziej pamiętam opowieść z cyklu „fajny film wczoraj widziałem” w wykonaniu Renaty Durdy (dziś „ważniara” w instytucji Niebieskiej Linii) dotyczącą filmów Waleriana Borowczyka. Mnie osobiście zapadł w pamięć moment, kiedy to zagrałem pierwszy koncert złożony z piosenek mojego autorstwa, a będących ostrym pociskiem antyustrojowym. Koledzy przemycili mój występ w zmowie z kierownikiem Kotowskim w ten sposób, że wystąpiłem właściwie bez anonsu, w ramach działalności Dyskusyjnego Klubu Filmowego zamiast jakiegoś krótkiego metrażu. Osób było co najmniej 300. Wszyscy bili brawo jak szaleni i nawet tacy właśnie wtedy byliśmy… Ech! Jak dobrze, że to się już nie powtórzy.

Piotr Franaszek, dyrektor Centrum Spotkania Kultur w Lublinie

‒ Moje wspomnienia z Chatki Żaka sięgają kilkunastu lat wstecz i wiążą się z funkcjonowaniem w tym miejscu bardzo prężnej sceny folkowej, z którą przez pewien czas byłem związany. W tamtym okresie działał swoisty kolektyw zespołów przy Orkiestrze św. Mikołaja, które zajmowały się tworzeniem różnorodnej muzyki w spektrum folk – jazz. Efektem tej współpracy było wiele wspólnych koncertów, sieciowanie inicjatyw i pomysłów, promocja, a także wspólna płyta – „Folkowa planeta”. Pamiętam Chatkę jako miejsce pełne życia na koncertach, festiwalach, wystawach lokalnej galerii. Ośrodek wyróżniał się przede wszystkim bardzo klimatyczną sceną i dobrym kinem, ale było też w nim miejsce na prawdziwą kulturę studencką i twórczą kontestację, np. na festiwalu ZdaErzenia. Z obecnej perspektywy zastanawiam się, jak zmienia się kultura studencka i na jakiej płaszczyźnie będzie najlepiej funkcjonować. Czy nadal mogą to być ośrodki w rodzaju Chatki Żaka?

Alicja Lejcyk-Kamińska, piosenkarka, reżyser widowisk estradowych

‒ 1 października 1966 roku razem z innymi pierwszakami rozpoczęłam studia na polonistyce. Na UMCS-ie rok akademicki celebrowano 23 października, data powstania uniwersytetu. Wtedy wręczono nam indeksy i od tego dnia stawaliśmy się pełnoprawnymi studentami. Pierwszy semestr to poznawanie uczelni, wykładowców, nowe znajomości zawierane w naszej Chatce Żaka. CHATKA ‒ serce miasteczka akademickiego. Mieliśmy tu wszystko, co potrzebne było do naszego życia. Oddana do użytku rok wcześniej wciąż jeszcze pachniała świeżością, zachwycała funkcjonalnością. Na wprost wejścia olbrzymia stołówka. To tu trzy razy dziennie spotykałam się z kolegami z innych wydziałów. Jedzonko było nawet niezłe, co nie zmienia faktu, że jeszcze kilka lat po studiach nie jadłam tłuczonych ziemniaków. Na parterze w lewo od wejścia przez długachny hall szło się do barku, gdzie za kontuarem królowała pani Ela. Nigdy już nie jadłam tak znakomitego „bigosu” ‒ mąka zasmażana z kapustą i śladami boczku ‒ niż ten u Eli. Wieczorami barek zmieniał się w ekskluzywną kawiarnię. Tu spotykała się brać artystyczna ze wszystkich uczelni. Już od wejścia słychać było głośne spory, który studencki teatr najlepszy. Gong 2, Scena Plastyczna KUL czy medyków Dren 59. Który z piosenkarzy tym razem wygra Kraków. A wreszcie, czy tancerze WSR, czy UMCS są lepsi technicznie itd., itd. Było to prawdziwe Centrum Kultury Studenckiej. Bywając przez pierwsze miesiące w Chatce Żaka, marzyłam, by znaleźć się w gronie „artystów”, by stanąć na tej najważniejszej estradzie w mieście. Zadebiutowałam wiosną 1968, jako aktorka teatru Dren 59. Na „naszej” scenie zaprezentowaliśmy spektakl Grahama Greena „Spokojny Amerykanin”. Grałam główną rolę kobiecą Fuong. A potem często już byłam zapraszana jako śpiewająca studentka nagrodzona na Festiwalu Kultury Studenckiej w Krakowie, laureatka FAMY w Świnoujściu czy Giełdy opolskiej. W dorosłym życiu wiele godzin spędziłam na scenie w naszej Chatce Żaka, prowadząc koncerty czy reżyserując wiele spektakli estradowych. CHATKA na zawsze pozostanie miejscem szczególnym. Była naszym domem sztuki i szansą na zrealizowanie MARZEŃ. Marzeń spełnionych w dorosłym życiu.

Stanisław Kieroński, nauczyciel, księgarz i animator kultury

‒ Chatka Żaka kojarzy mi się z moją młodością. A więc najpiękniejszymi momentami życia już prawie dorosłego. Przedewszystkim, to dla mnie miejsce kultowe, w którym panowało bogactwo różnorodności, dotąd niedostepnej. Mój pobyt w Chatce Żaka przypada na drugą połowę lat 60., wtedy to studiowałem polonistykę na UMCS-ie. Swoje marzenia dziennikarskie realizowałem w Radiu Akademickim. Mówiąc o różnorodności działań w Chatce, mam na myśli grupy twórcze, począwszy od tych zajmujących się tańcem, kabaretem, muzyką i na teatrze skończywszy. Moje czasy częstego przebywania w ACK przypadają na działalność Teatru Gong 2, tutaj występował także inny teatr studencki: Teatr Dren 59, którego byłem członkiem. Gdyby zsumować wszystkie działania twórcze, to śmiało można powiedzieć, że co minutę działo się tu coś nowego. Wiosna Teatralna była wydarzeniem kultowym, gromadziła tłumy. Wtedy pojawił się w Lublinie krakowski Teatr STU, Teatr 38 z Jerzym Stuhrem.Chatka przyciągała talenty, występowali w niej znakomici piosenkarze: Elżbieta Igras, Alicja Lejcyk, Anna Łubiarz, Wojciech Młynarski, Teresa Tutinas. Studenci w tamtym czasie okupowali Chatkę od rana, również z tego względu, że mieściła się tutaj stołówka studencka, której moim zdaniem obecnie bardzo brakuje. Chatka była miejscem spotkań towarzyskich, jak i intelektualnych. Tutaj narodził się niejeden pomysł naukowy. Tutaj też odpoczywaliśmy po egzaminach. Kojarzyła nam się jako enklawa wolności, tutaj swobodnie mogliśmy rozmawiać o polityce. Chatka była również tłem ważnych wydarzeń historycznych i politycznych, wręcz przełomowych, np. marca 1968 r. Sprzyjała integracji między uczelniami, ponieważ akademiki wokół niej były zamieszkiwane wtedy przez studentów różnych uczelni. Chatka Żaka była domem otwartym, sercem Lublina, bo to, co najistotniejsze, działo się właśnie tam.

Tomasz Pietrasiewicz, reżyser teatralny, dyrektor Ośrodka „Brama Grodzka ‒ Teatr NN” w Lublinie

‒ Z perspektywy czasu jedno z moich wspomnień związanych z Chatką Żaka wydaje mi się szczególnie ważne i niezwykłe. Mogę wręcz powiedzieć, że nigdy nie uwolnię się od tej historii. Na początku lat 80., gdy działałem w teatrze Grupa Chwilowa, wystawialiśmy przedstawienie „Martwa natura”. Elementem scenograficznym były płaszcze, w dużej ilości, bo aż 100 sztuk. Jakoś trzeba było zdobyć te płaszcze, ale nie było łatwo. Daliśmy ogłoszenie do lokalnej prasy, że w Chatce Żaka zbieramy stare płaszcze. Podzieliliśmy się dyżurami, akurat na moim dyżurze pojawiła się pani z zakrwawionym płaszczem, mówiąc, że jego właścicielem był jej brat, będący mniej więcej w moim wieku, a już nieżyjący od kilku lat. Zginął 22 lipca w egzekucji na Zamku, ubrany w ten płaszcz. Należał do Armii Krajowej, został złapany kilka dni wcześniej. Kobieta ta powiedziała, że przechowywała ten płaszcz do tamtego dnia. Gdy przeczytała nasze ogłoszenie, to pomyślała o tym, że jej brat pragnął grać w teatrze, oddanie płaszcza właśnie teatrowi może mieć nader symboliczny wymiar. Z tym przedstawieniem pojawiliśmy się nie tylko na deskach Chatki Żaka, ale zjeździliśmy pół Europy, wystawiając je. Cały czas dbałem o płaszcz, będąc świadomym jego historii. Z biegiem lat stało się to, co towarzyszy każdemu teatrowi przy kolejnym przeniesieniu się, niektóre rekwizyty, części scenografii zniknęły. W tym spora część płaszczy. Po wielu latach i po przeprowadzce z Lubelskiego Domu Kultury do Bramy Grodzkiej znowu utraciliśmy część naszych skarbów. Gdy wróciłem do Lubelskiego Domu Kultury, a kiedy to już Grupa Chwilowa przestała niemal funkcjonować, z ogromnym zaskoczeniem zauważyłem, że spośród wszystkich elementów z tamtej scenografii zachował się właśnie ten jeden płaszcz. W sposób symboliczny i tajemniczy historia zatoczyła koło.

Mieczysława Goś, animatorka kultury związana z Chatką Żaka od 1982 roku

‒ Chatka Żaka to miejsce kultowe dla wielu pokoleń studentów i mieszkańców Lublina. Dla mnie to młodość, miejsce pracy i ponad tysiąc wystaw, a przede wszystkim spotkanie ludzi twórczych, kreatywnych. Tu chciałabym wspomnieć jedną z wystaw z 1986 roku, kiedy pojawiła się trójka studentów z różnych uczelni, pasjonatów fotografii, prezentując wystawę pt. „Nastroje”. Z kroniki wystaw galerii ACK UMCS: „Tytuł wystawy, jak podkreślali autorzy, jest dwuznaczny: może oznaczać „nas troje” lub „nastroje”. Przedstawione fotografie są wynikiem nastroju, zadumy czy nawet strachu przed rzeczywistością, bezradności wobec przemijającego czasu dokumentowanych przez Roberta Waszkiewicza, Grażynkę Stankiewicz (obecnie Redaktor Naczelną LAJF-u) i Piotra Bakuna”. Pod kątem wspomnień myślę, że cytat jest nośny, każde pokolenie studentów znalazło swój czas w Chatce Żaka, w różnych nastrojach i klimatach, aby realizować swoje pomysły, pasje, zainteresowania. Od 1982 roku, prowadząc Pracownię Działań Plastycznych ACK UMCS, działalność wystawienniczą, wspierającą młodych twórców, studentów, mam potwierdzenie, że wielu z nich zaszczepiło się kulturotwórczym działaniem, kontynuując je w życiu dorosłym, a nawet zawodowym. To tu, w Chatce, pojawiali i pojawiają się indywidualiści poruszający zagadnienia według własnej profesji w ramach autorskich programów, które są wynikiem potrzeb środowiska studenckiego i na stałe wpisują się w krajobraz kulturalny Lublina.

Piotr Kotowski, animator kultury filmowej, od 1975 roku prowadzi Dyskusyjny Klub Filmowy „Bariera”, rektor Letniej Akademii Filmowej w Zwierzyńcu

– Do Chatki Żaka trafiłem, jeszcze zanim dostałem się na studia. Przyciągnął mnie wyszukany repertuar kina studyjnego i ten, niedostępny gdzie indziej, jaki można było zaliczyć tylko w DKF „Bariera”. Kiedy wylądowałem w końcu na polonistyce UMCS, wiedziałem już, że Chatka to będzie moje miejsce na dłużej. Jest nim do dziś, nie można oszukać przeznaczenia.

wysłuchała Aleksandra Biszczad

foto Marek Podsiadło

Comments are closed.