fbpx

Dominik już z nami tutaj nie mieszka, czyli o nawykach pogardy

19 maja 2017
790 Views

„Nie wiedziałem nawet, gdzie jest Bieżuń. W powiecie żuromińskim, na Mazowszu. Mieszkał tam Dominik (….) lat 14, na zdjęciu. Mieszkał, już nie mieszka, właśnie się powiesił na sznurówkach, bo w szkole koledzy urządzili mu festiwal hejtu. Zasłużenie: w końcu nosił rurki, układał włosy i był „pedziem” – taki emocjonalny wpis zamieścił na Facebooku znany pisarz Jacek Dehnel. Zatęchły, małomiasteczkowy klimat i nienawiść do wszystkiego co lepsze, inne, bardziej postępowe zabiły chłopca. Czternastolatek zostawił list adresowany do matki, w którym przeprosił ją za to, co zrobił i deklarował synowską miłość. Wypisał też nazwiska rówieśników ze szkoły, grupując ich „koledzy, przyjaciele, wrogowie”. Każdego przyzwoitego człowieka przeszywa dreszcz, gdy zaczyna wyobrażać sobie tych wyszydzających, popychających i rzucających kamieniami prześladowców Dominika. Ja także drżę na samą myśl o tych okrutnych, tępych i nieludzkich dzieciach. Zadaję sobie pytanie : Jak mogło do tego dojść, że sympatyczny, wrażliwy, dbający o swój wygląd chłopak stał się obiektem kpin, bestialskich ataków, upokarzających drwin ? Dlaczego napisał, że jest zerem ? W kulturze macho, w obliczu apoteozy samczych zachowań i renesansu patriarchatu delikatność chłopca stała się jego przekleństwem. Perła wśród otaczających ją wieprzy stała się odmieńcem. Ale stawanie się miało swoje tragiczne konotacje. Dla głupich wyrostków chłopak w rurkach jest podejrzany seksualnie, taki niemęski, a zatem musi być „pedziem”, „podczłowiekiem” (z wpisów na Facebooku). Posądzono go o homoseksualizm, a to ciężkie przestępstwo przeciwko moralności narodu wybranego, Mesjasza Europy, rak toczący zdrową tkankę polskości ! Ogolone łby podpalające tęczę z okrzykiem zakazu pedałowania, profesor twierdzący, że w żyłach gejów płynie rozcieńczona gnojówka, bredzący coś o tłokach i rurach wydechowych oraz deprawacjach zbiorowych sal, to tylko dwa spośród przykładów siania nienawiści, bezprzykładnej homofonii, braku tolerancji i zwykłej ludzkiej głupoty. Nie myślę jednak, że „koledzy” Dominika śledzili uważnie debaty telewizyjne, wsłuchiwali się w komentarze „ekspertów”. To jest problem o wiele szerszy. Politycy obrzucają się inwektywami, prześcigają na wyzwiska i etykiety, licytują na powody wykluczenia. Stygmatyzują odmienne poglądy, postawy, życiowe wybory. Mieszają w kotle nietolerancji, z którego wylewa się Mickiewiczowska lawa. Na marginesie wierzę, że pod tą „zimną i twardą, suchą i plugawą” skorupą kryją się ludzie „wewnętrznego ognia” – odważni, myślący otwarcie, pokojowo nastawieni do odmienności, postępowi. Nie należą do nich jednak (przykro mi to mówić) „koledzy i przyjaciele” Dominika. Gdzie byliście, gdy go szarpano, popychano, obrażano i upokarzano ? Czy któryś z Was powiedział : „Dosyć !” Kto dał mu wsparcie, ofiarował pomoc ? Staliście z boku i baliście się, że możecie stać się następną ofiarą. „Obojętni nie są niewinni”.

Jacek Santorski przestrzega nas przed „polskimi nawykami pogardy”. Ich ofiarami są przede wszystkim dzieci. Bezmyślnie wchłaniają stereotypy, odbijają przez kalkę świat dorosłych, zaczynają karmić się pogardą, „hejtują”, plwają jadem nienawiści. Za to, że gruby lub chudy, modnie, a może niemodnie ubrany, w markowych ciuchach albo ubraniach z lumpeksu. Czyżby w polskich domach zajmowano się hodowaniem nienawistników ? A może brak wartości lub tylko ich deklarowanie ? To wymaga zastanowienia, dlaczego po śmierci Dominika brak zrozumienia i agresja przeniosły się ze szkolnych korytarzy do sieci ? Na portalach społecznościowych powstały profile, na których młodzi ludzie obrażają nieżyjącego nastolatka i depczą jego pamięć. Cier­pienie dru­giej oso­by powinno budzić w nas współczu­cie, sza­cunek, pewną dozę onieśmiele­nia oraz chęć po­mocy. Tymczasem dzisiaj człowie­czeństwo przeg­rało. To budzi mój wstręt,a gniew mój bezsilny „jest jak morze ilekroć słyszę głos poniżonych i bitych”. I choć mogą nagrodzić mnie za to tym, co mają pod ręką – chłostą śmiechu, zabójstwem na śmietniku, będę wciąż powtarzać za poetą te słowa ważne, słowa drogowskazy. To wcale nie wymaga wielkiego charakteru „nasza odmowa niezgoda i upór”, trzeba mieć „odrobinę koniecznej odwagi” lecz w gruncie rzeczy jest to sprawa smaku „Tak smaku/ w którym są włókna duszy i cząstki sumienia”. Warto o tym dużo myśleć pod baldachimem wakacyjnego słońca i mówić do dziecka pomimo upalnej kanikuły. Macie takie prawo i obowiązek.
Tekst Marzena Boćwińska

Leave A Comment