Półwysep Iberyjski jest jednym z ulubionych miejsc wypoczynku Polaków. Nasi rodacy tłumnie zwiedzają Hiszpanię – Barcelonę, plażują na Costa Brava, Costa del Luz, Costa del Sol, udają się do Santiago de Compostela. A przecież równie atrakcyjna turystycznie jest Portugalia. Coraz bardziej popularne staje się zwiedzanie Lizbony czy Porto. Niesłabnącym zainteresowaniem cieszą się pielgrzymki do Fatimy (szczególnie popularne w tym roku z uwagi na rocznicę objawień fatimskich). Ja z kolei proponuję wyprawę do stosunkowo mało znanej miejscowości Guimarães.
Miasto leży w regionie Porto, czyli najstarszej części Portugalii. Od stolicy regionu, czyli miasta Porto, położonego nad ujściem Duero do Atlantyku, jest to niecała godzina drogi samochodem lub niewiele więcej pociągiem. Historia Guimarães zaczyna się w IX wieku. Pierwszą budowlą był umiejscowiony na skale klasztor (datowany na rok 950). Największy rozwój miasta to XII wiek, kiedy zostało ono stolicą hrabstwa Portucale. W nim urodził się Alfons I Zdobywca, pierwszy król Portugalii. To również stąd wyruszały zbrojne wyprawy przeciwko zajmującym większość Półwyspu Iberyjskiego Maurom, zwane rekonkwistą, co w efekcie dało początek nowemu państwu, czyli właśnie Portugalii.
Koniecznie do zobaczenia
Zwiedzanie tego przepięknego średniowiecznego miasta proponuję rozpocząć od wzniesionego w X wieku zamku. Był on pierwszą siedzibą władców Portugalii. Na pewno wrażenie zrobi zarówno widok ogromnej wieży Torre de Menagem, jak i siedmiu niewielu mniejszych baszt. Z zamkowych murów można, a nawet trzeba podziwiać leżące u podnóża twierdzy miasto, które zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Kolejnym obiektem (co najważniejsze, podobnie jak do zamku wstęp jest bezpłatny) jest datowana na XI wiek romańska kaplica św. Michała. Jest ona miejscem pochówku pierwszych królów Portugalii. Ich płyty nagrobne znajdują się w podłodze świątyni. Spora część zabytków to obiekty sakralne, choć niektóre z nich pełnią zupełnie inne funkcje. I tak np. klasztor św. Klary to obecnie ratusz miejski, a klasztor Igreja de Săo Domingos mieści Muzeum Archeologiczne. Spacerując labiryntem uliczek (w tym dwunastowiecznej ulicy św. Marii), trafimy do piętnastowiecznego pałacu wybudowanego przez rządzącą Portugalią w XVII wieku książęcą rodzinę Bragança. Przez pewien czas pełnił on funkcję koszar. W latach pięćdziesiątych XX w. rządzący krajem dyktator Antonio Salazar polecił go przebudować z przeznaczeniem na siedzibę prezydenta państwa. Dzisiaj można go zwiedzić, podziwiając kolekcje dzieł sztuki z czasów, gdy Portugalia była kolonialnym imperium – przepiękne gobeliny ukazujące skolonizowanie przez Portugalczyków Afryki, oryginalne meble z epoki, jak również budzącą spore zainteresowanie porcelanę ze zbiorów portugalskiej Kompanii Indyjskiej. Nic dziwnego, że ze względu na położenie, średniowieczne zabytki i ich wyposażenie, a także zakaz ruchu kołowego w 2012 roku miasto pełniło funkcję Europejskiej Stolicy Kultury.
Flaczki po portugalsku
Kiedy już znudzi nas zwiedzanie zabytków, proponuję przejażdżkę kolejką linową na wzgórze Penha, podczas której można podziwiać miasto z góry i ciekawy układ zabytkowych uliczek i placów. Ci, którzy przyjadą tu na początku sierpnia, trafią na średniowieczny jarmark Festas Gualterianas. To nie tylko okazja do cofnięcia się o kilka stuleci, ale również gratka dla smakoszy lokalnej iberyjskiej kuchni, która znacznie różni się od smaków południa. Na przykład francesinha, która została zaczerpnięta z kuchni francuskiej (croque monsieur). Jest to często ogromnych rozmiarów zapiekany tost faszerowany szynką i żółtym serem, polany wyjątkowo ostrym sosem pomidorowo-winnym, czasami wzbogaconym o sadzone jajko. Albo kapuśniak funkcjonujący pod apetyczną nazwą caldo verde. Od robionych w Polsce wielu wersji różni się dodanymi na koniec smażonymi plasterkami kiełbasy i pływającą na wierzchu oliwą z oliwek. Na północy specjalnością są też flaki (tripas a moda do Porto), które przyrządza się z fasolką. Najbardziej popularną potrawą kojarzoną z Portugalią jest oczywiście danie z dorsza w wersji solonej i suszonej. Według kuchni portugalskiej można go przyrządzić na 365 sposobów. Warto też pamiętać o deserze. Różne warianty babeczek, tarty, puddingi i sernik na zimno są dopełnieniem najważniejszego posiłku, czyli starannie celebrowanej kolacji. A na zakończenie obowiązkowo kawa, która jest wręcz narodowym napojem podawanym tradycyjnie lub w niewielkiej filiżance zwanej cimbalino (wtedy jest bardzo mocna). Popularna jest także galao, czyli kawa z mlekiem serwowana w wysokiej szklance.
I jeszcze informacja dla miłośników futbolu. Zagorzali kibice na pewno kojarzą klub piłkarski Victoria Guimarães (pierwsza liga). To duży sukces jak na miasto, które zamieszkuje zaledwie około 50 tysięcy mieszkańców.
tekst Andrzej Ranicki, foto archiwum