fbpx

I miara się przebrała

23 grudnia 2021
841 Wyświetleń

Z cyklu Moda Nowej Generacji by Jola Szala

Szycie ubrań na miarę jest niewątpliwie usługą luksusową. Umiejętności osoby ją wykonującej powinny być na wysokim poziomie. Dotyczy to zarówno projektowania, jak i szycia. Tylko wówczas bowiem możliwe jest wyczarowanie ubrań na miarę marzeń i potrzeb klientek.

Często zdarza się, że szukając ubrania w sklepie, nie znajdujemy takiego, jakie sobie wymarzyłyśmy. Przyczyny są różne – nie ma dobrego koloru, nie jest uszyte z takiej tkaniny, z jakiej naszym zdaniem powinno. Takich powodów na „nie” jest bardzo dużo i często zdarza się, że kobiety idą na swego rodzaju kompromis, kupując ubrania, które w danym momencie są dostępne i w jakimś stopniu spełniają ich wymagania. Jak tego uniknąć? Moim zdaniem jedyną drogą, gwarantującą stuprocentowe zadowolenie jest szycie na miarę.

Rozmawiając z kobietami, które nigdy nie szyły sobie na miarę lub dawno tego nie robiły, zorientowałam się, że nie rozumieją do końca, na czym polega ten proces. Warto też w tym miejscu rozprawić się z przeświadczeniem, z którym spotykam się bardzo często: „Nie lubię sobie szyć ubrań na miarę, ponieważ mam złe skojarzenia”. Oznacza to w skrócie, że krawcowa wiele lat temu uszyła nam jedno czy dwa ubrania, które nie nadawały się do noszenia. Zniszczyła materiał bądź rezultat był niezgodny z naszymi oczekiwaniami. Nie zamierzam krytykować sposobów szycia innych osób ani tym bardziej budować na tym własnej marki. Po prostu w moim zawodzie, podobnie jak w każdym, są profesjonaliści wysokiej klasy, osoby umiarkowanie uzdolnione i niestety takie, którym tych zdolności brakuje w ogóle. Jeżeli będziemy miały pecha, możemy na długie lata pozostać z przekonaniem, że wszyscy tak pracują. A jest to nieprawda – jest wiele utalentowanych i doświadczonych osób wykonujących szycie miarowe. Na podstawie swojej pracy, w przystępny sposób, postaram się wyjaśnić, na czym ono polega.

Zacznę od przedstawienia strony technicznej szycia miarowego. Często przychodzą do mnie klientki, które chcą uszyć sobie jakieś wymarzone ubranie. Na początku oczywiście rozmawiamy. Dowiaduję się, że wybierają się na jakąś ważną uroczystość bądź długo nosiły się z myślą o posiadaniu np. płaszcza o określonym kolorze. Omawiając temat, dochodzimy do kwestii zasadniczej, czyli tego, co w tym ubraniu musi być, by klientka je pokochała. Nie oczekuję od niej podania konkretnego fasonu, jest to moje zadanie. Potrzebuję informacji o tym, co lubi, w czym czuje się dobrze. Na tyle, by nosząc takie ubranie, nie myślała o nim, bowiem pierwszym sygnałem o braku dopasowania jest ciągłe sprawdzanie, czy ubranie dobrze leży i konieczność poprawiania go. Pamiętajmy, że ubranie powinno być dobrze skrojone zarówno na miarę naszej figury, jak i osobowości.

Po wstępnych ustaleniach w rozmowie z klientką pokazuję jej materiały. W mojej pracowni jest ich prawdziwy urodzaj. Wybór tkanin jest zawsze zgodny z aktualną porą roku, z ponadczasową, czyli klasyczną kolorystyką, a także z trendami danego sezonu modowego. Kolejnym krokiem jest zdjęcie przez krawcową miary – w okolicach biustu, talii, bioder pierwszych, jak mówi się w żargonie krawieckim, bioder drugich itd. Robi się to bardzo dokładnie po to, by ubranie zostało uszyte na miarę tej konkretnej osoby. Musimy przejść przez wszystkie etapy procesu. Nie dopuszczam do żadnych niedomówień. Następnie przed dużym lustrem upinam na klientce wybrany przez nią materiał, ewentualnie robię to na manekinie. Widać wówczas długości, szerokości, proporcje, co pomaga rozwiać wszelkie wątpliwości.

Niektórzy uważają, że szycie na miarę to „kupowanie kota w worku”. Absolutnie nie mogę się z tym zgodzić. W mojej pracowni klientka jest uczestniczką procesu szycia ubrania. Samo upięcie materiału już daje jej dobre pojęcie o nim. Z jej udziałem zapadają decyzje o głębokości dekoltu bądź jego braku, długości i szerokości rękawa, długości sukienki, ewentualnego rozcięcia. Konstruuję ubranie w taki sposób, by osoba zamawiająca je miała możliwość korygowania na bieżąco jego elementów, kierując się tym, co lubi i w czym czuje się dobrze. Jeżeli okazuje się, że czegoś nie dostrzega, pokazuję jej, w jaki sposób dany element i zarazem całość mogą wyglądać lepiej. W zależności od skomplikowania danego ubrania, jak również od sylwetki, jest odpowiednia ilość przymiarek, najczęściej jedna lub dwie. To jest najważniejsza część szycia na miarę, spełniająca potrzeby i oczekiwania klientek. Drugą propozycją, która mieści się w tzw. szyciu na miarę, są ubrania gotowe, a dokładnie – uszyte u mnie do takiego momentu, że można je „domierzyć” do figury. One są również w pojedynczych egzemplarzach. Jeśli takie ubranie spodoba się klientce, ale chciałaby, by było dłuższe bądź krótsze, można je dostosować. Jest tu naprawdę szerokie pole manewru. Potem tylko pozostaje dopasować je do sylwetki.

Ubranie szyte na miarę jest jak druga skóra. Jeżeli ktoś po włożeniu go czuje się doskonale, to znaczy, że przyszedł we właściwe miejsce, do profesjonalisty. Czasami mówię z uśmiechem klientkom, które są u mnie po raz pierwszy, że szycie na miarę jest w pewnym sensie niebezpieczne, ponieważ to idealne dostosowanie do wymiarów, sylwetki, osobowości unaocznia klientkom, że w sklepach, a tym bardziej w sieciówkach, nie ma możliwości kupienia tak dopasowanego ubrania. Rzeczy tam dostępne są produkowane w ogromnych ilościach i z innym zamysłem. Dodatkową zaletą szycia na miarę jest profesjonalne uprasowanie ubrania. W mojej pracowni jest wspaniała prasowalnica, która nie tylko prasuje ubranie, ale też je formuje. Może mu nadać pożądane kształty, w rezultacie czego klientka wygląda w nim po prostu rewelacyjnie. W szyciu miarowym jest też dużo elementów szycia ręcznego. Zawsze proszę moje klientki, by do miary przyszły w biustonoszu i to tym, który zamierzają nosić do tego ubrania. Są przecież różne rodzaje biustonoszy i jeśli klientka założy potem inny, ubranie ułoży się zupełnie inaczej.

Gdy klientka stoi przed lustrem w trakcie mierzenia, ja przygotowuję aplikacje, koronki i inne elementy, chyba że projektuję ubranie klasyczne bez dodatków. Ich wybór jest u mnie naprawdę duży, podobnie jak materiałów. Na co dzień współpracuję z antykwariuszami, którzy przywożą bądź wysyłają mi ze świata różne małe cuda, a także z artystami, rzemieślnikami, którzy dostosowują swoje dzieła do moich potrzeb. Dodatki są kwintesencją ubrania.

Podczas szycia miarowego towarzyszą mi również bardzo silne i ważne emocje, o których opowiem w kolejnym artykule.

tekst i foto Jola Szala – fashion designer

Zostaw komentarz