Było gorące letnie popołudnie, kiedy trafiliśmy na ogłoszenie wiszące obok Małego Rynku w Kazimierzu. Tuż obok kłębił się tłum zainteresowany smażoną rybą i zimnym piwem i w tych delicjach, zagryzanych gofrem, upatrujący głównej atrakcji pobytu w Kazimierzu Dolnym. Zmęczeni zadeptanym rynkiem, muzeami i potrącaniem przez zapatrzonych w siebie na tle baszty miłośników selfie, postanowiliśmy przekonać się na własnej skórze, co niesie ze sobą oferta Nocnego zwiedzania Kazimierza. Tak trafiliśmy na Elę Skoczylas i jej pomysł na turystykę. Związana z branżą turystyczną od dwóch dekad, przeszła drogę od przewodnika z doskoku do właścicielki marki i organizatorki eventów dla klientów korporacyjnych.
Studnia na rynku kazimierskim to łatwo rozpoznawalny punkt orientacyjny w nadwiślańskim miasteczku. Stąd ruszają uczestnicy Nocnego zwiedzania Kazimierza.
– Zaczynamy o zmierzchu – zaczyna Ela – który w środku lata rozpoczyna się około 21:30, a w najkrótsze zimowe dni już około 15:30. Nocą miasteczko wygląda inaczej, zauważyć można więcej, chłonąć atmosferę pustych zakamarków. Jest tajemniczo, więc historie, które przywołujemy, wywołują więcej emocji. Wreszcie noc pozwala przymknąć oko, opowiedzieć o Kazimierzu anegdotami, nie rezygnując oczywiście z istoty rzeczy, jaką jest historia tego unikatowego miejsca.
W 2015 Nocne zwiedzanie Kazimierza zostało zauważone przez branżę i wyróżnione w konkursie Najlepszy Produkt Turystyczny Województwa Lubelskiego organizowanym przez Lubelską Regionalną Organizację Turystyczną. Konkurowało z ofertą instytucji kultury, muzeami, dużymi przedsiębiorstwami.
Dwa lata później, w 2017 roku, zdobyło 1. miejsce na Tourism Trends Awards w Gdańsku, w kategorii Nowa Oferta Turystyczna.
– Nagrody pomagają w promocji i są potwierdzeniem dla mnie, że idę w dobrym kierunku. W konkursie dotyczącym nowych trendów w turystyce mój produkt walczył z ogromną konkurencją, około setką innych firm. Konkurs miał kilka etapów, z których ostatni to wystąpienie przed publicznością i trzyminutowa prezentacja produktu – podkreśla Ela. Dodaje ze śmiechem, że kiedy minął jej czas, chciała zejść ze sceny jak inni uczestnicy, ale zatrzymał ją prowadzący wydarzenie Jarosław Kuźniar, żeby zadać z ciekawości dodatkowe pytania. Natomiast na schodach zaczepił ją sympatyczny człowiek, który gratulował pomysłu i wystąpienia. Był to Mateusz Kuśnierewicz.
Ela Skoczylas pochodzi z Lublina. Z czasem życie osobiste rzuciło ją do Puław. Tam któregoś dnia, który pewnie był jednym z najważniejszych w jej życiu, przeczytała ogłoszenie o kursie na przewodnika turystycznego. Początkowo oprowadzała wtedy, kiedy pozwalały jej na to inne obowiązki. Tego, jak być dobrym przewodnikiem, nauczyła się z czasem, bo jak mówi, nikt nie rodzi się mistrzem.
– A potem okazało się, że ten świat jest dla mnie za ciasny i praca dla kogoś mnie ogranicza. Miałam swoje pomysły i na tyle dużo doświadczenia, by wiedzieć, jak je realizować. Założyłam swoją firmę. Obsługiwałam głównie wycieczki szkolne, których wtedy było dużo. Puławy, Kazimierz, Nałęczów, trójkąt turystyczny. Stopniowo przyszła refleksja, że kręcąc się po tej trajektorii, nie idę do przodu – opowiada Ela.
Została organizatorem turystyki i zajęła kompleksową organizacją wycieczek, skupiając zaangażowanie na obsłudze klienta przyjeżdżającego do Kazimierza, głównie tzw. klienta biznesowego. Integracja, rekreacja, szkolenia, warsztaty. Loty śmigłowcem, przejażdżka motorówką po Wiśle. Relaks, rękodzieło, zwiększanie kompetencji biznesowych – w ofercie znaleźć się może niemal wszystko. Ale prośba o zorganizowanie czasu wolego po całodniowym szkoleniu to było coś nowego. Zapadał zmierzch…
– Pamiętam tę grupę do dziś, choć było to osiem lat temu. Chcieli wycieczki nocą. Dobrze. Zamówiłam pochodnie. Weszliśmy do wąwozu. Podobało się, było tym, czego oczekiwali – swobodna atmosfera, żywy ogień, lekko opowiedziana historia Kazimierza, natura – wspomina Ela i podsumowuje – to musiało się wydarzyć, nocne zwiedzanie pojawiło się jako odpowiedź na zapotrzebowanie rynku.
Od tej pory ewoluowało, zmieniało formę, a za tym postępowały intensywne działania marketingowe.
– Stworzyliśmy kilka wariantów tej usługi, która dzięki temu jest dość elastyczna – dodaje Oskar Kosowski, partner oraz wspólnik biznesowy Eli. – To pozwoliło nam przejść dość bezboleśnie przez okres pandemii. Uruchomiliśmy wtedy wariant pozbawiony elementów wykluczonych przez obostrzenia. Nie było w nim transportu publicznego, degustacji w restauracji. Z wyjątkiem kwietnia 2020, cały czas byliśmy na rynku.
Chcąc przypominać turystom o Kazimierzu Dolnym w czasie epidemii, Oskar rzucił hasło „Wbijaj do Kazimierza” i stworzył cykl „Bliższe i dalsze okolice Kazimierza” oraz „Magazyn kazimierski”. Publikowane na Facebooku kierowały uwagę na potencjał turystyczny okolicznych miasteczek, o których opowiadali współpracujący z Elą przewodnicy. „Magazyn” koncentrował się na tym, co ciekawego, a mniej oczywistego można obejrzeć w Kazimierzu. To forma integracji z wieloma lokalnymi podmiotami branży turystycznej, która pomagała w czasie ekstremalnie dla nich trudnym.
Od kilku tygodni Nocne zwiedzanie Kazimierza jest znakiem zastrzeżonym. To naturalna kolej w tworzeniu marki. Charakterystyczne „R w kółeczku” chroni wieloletnią pracę nad kreowaniem, udoskonalaniem usługi. Także przed tymi, którzy chętnie ogrzaliby się przy ogniu z pochodni, a teraz muszą zwrócić uwagę na to, czy mają do tego prawo.
– Poprzez stworzenie marki mam teraz pole do tego, aby nie skupiać się na udowadnianiu swojej pozycji, bo jest ona ugruntowana i potwierdzona. Jest to też punkt wyjścia do rozszerzenia działalności poprzez np. udzielanie franczyzy. To jedna z kilku dróg i sposób na dywersyfikację źródeł dochodu – ocenia Ela Skoczylas. W jej planach na przyszłość jest też powrót do podróżowania, bo kto podróżuje, żyje dwa razy.
tekst Ada Górna | foto Nocne Zwiedzanie Kazimierza