O sytuacji w lotnictwie pasażerskim i tworzeniu alternatywnych działań w lubelskim porcie lotniczym z Andrzejem Hawrylukiem, prezesem zarządu Portu Lotniczego Lublin, rozmawia Piotr Nowacki, foto Filip Sawicki
Jest Pan związany z branżą lotniczą od kilkudziesięciu lat, od 25 czerwca zasiada Pan w fotelu prezesa lubelskiego portu lotniczego. Jak Pan postrzega to, co obecnie dzieje się w lotnictwie cywilnym?
To nie jest łatwy czas dla lotnictwa cywilnego. Zamknięcie ruchu lotniczego od marca do czerwca odcisnęło swoje piętno na dalszym funkcjonowaniu branży. Drugi etap pandemii też robi swoje. Niektórzy przewoźnicy wycofali się z połączeń. Wcześniej był pewien rytm podróżowania. Loty biznesowe i migracyjno-rodzinne przez cały rok, a w międzyczasie loty wakacyjne. Teraz zostały nam tylko loty migracyjno-rodzinne i ewentualna turystyka.
Czy pasażerowie mają się czego obawiać?
Według Międzynarodowego Stowarzyszenia Przewoźników (IATA) zaledwie ułamek promila pasażerów zaraził się covidem w czasie podróży samolotem. Stowarzyszenie podało, że na 1 200 000 000 przewiezionych pasażerów zaraziły się tylko 44 osoby. Jak widać, transport lotniczy jest dziś jednym z najbezpieczniejszych sposobów podróżowania.
Oczywiście wszystkie osoby wchodzące do terminala muszą stosować się do obowiązujących zaleceń, mają sprawdzaną temperaturę ciała oraz obowiązek noszenia maseczek. Pasażerowie są zobowiązani do wypełniania odpowiednich ankiet pobytowych. Po każdym locie samoloty są odkażane.
Tymczasem sposób myślenia o lataniu zmienił się nawet w kontekście rezerwacji.
Szczególnie dotyczy to linii low-costowych, gdzie wcześniej bardzo wielu podróżnych kupowało bilety z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Teraz nikt nie wie, czy poleci za miesiąc, dwa, i czy ten lot w ogóle się odbędzie, a jeśli tak, to czy będzie możliwość powrotu. W związku z tym przez cały okres pandemii pasażerowie kupują bilety jak na pociąg czy autobus, z dnia na dzień, góra z kilkudniowym wyprzedzeniem. W wyniku wprowadzonych obostrzeń i kwarantanny po przylocie znacznie spadła liczba rezerwacji i wiele linii na miesiąc, od połowy listopada do połowy grudnia, zawiesiło swoje połączenia. W lotnictwie rozkłady planowało się zawsze z dużym wyprzedzeniem – rocznym, a nawet półtorarocznym. Obecnie decyzje zapadają praktycznie na bieżąco.
W jakim stopniu zagraża to przyszłości polskiego lotnictwa?
Niewątpliwie odbudowa tego rynku nastąpi. Duże linie lotnicze już wznawiają połączenia, obwarowują to szybkimi testami stwierdzającymi obecność wirusa. Ma to zapewnić pasażerom jeszcze większe bezpieczeństwo.
A co czeka Lublin?
Na drugą połowę grudnia w planach i rozkładach lotów mamy powrót do operacji wykonywanych we wrześniu i październiku. Doszło połączenie z Doncaster, rezerwacje na te loty już się odbywają. Jest spore zainteresowanie, bo to okres świąteczny. Jeśli ograniczenia zostaną częściowo zniesione, to ruch w tym czasie wzrośnie. Ale też trzeba pamiętać, że wiele zależy odobowiązujących obostrzeń. Mieliśmy dużo połączeń do Wielkiej Brytanii i Irlandii, ale została tam wprowadzona dwutygodniowa kwarantanna dla przylatujących. Podobna sytuacja dotyczy Izraela. W związku z tym, jeśli ktoś tam nie mieszkał, po prostu rezygnował z podróży, by nie spędzać dwóch tygodni w izolacji. Kiedy kwarantanny zostaną zniesione, to ponownie będziemy latać.
Port Lotniczy Lublin jest jednym z trzech lotnisk, które nie otrzymały rządowej pomocy w ramach tarczy antykryzysowej. Wystąpiliście o milion złotych, który miał zrekompensować poniesione wiosną straty.
W opinii ministerstwa Port Lotniczy Lublin nie kwalifikuje się do przekazania środków finansowych, gdyż nie poniósł straty w rozumieniu ustawy. W procesie uzgadniania programu pomocowego Komisja Europejska wskazała bowiem, iż rekompensata dla portów lotniczych, zgodnie z warunkami udzielania pomocy, może dotyczyć wyłącznie faktycznej szkody odnotowanej w okresie całkowitego zakazu ruchu lotniczego, w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego.
Zgodnie ze stanowiskiem naszej spółki, Port Lotniczy Lublin poniósł stratę wynikającą z obowiązywania zakazów w ruchu lotniczym wprowadzonych w Polsce. Stratę nasza spółka określa jako różnicę między przychodami ze sprzedaży osiągniętymi w okresie od 15 marca 2020 roku do 30 czerwca 2020 roku w porównaniu do przychodów netto ze sprzedaży osiągniętych w analogicznym okresie w roku 2019. Rozumiemy przepisy ustawy, liczymy na deklaracje rządu poszukiwania innych mechanizmów wsparcia dla branży lotniczej.
Sytuacja z pandemią pokazała, że lubelski port lotniczy musi pozyskiwać również inne źródła utrzymania. Na przykład świadczenie usług w zakresie lotów towarowych.
To jest część naszego planu. Już wystąpiliśmy o zgody niezbędne do prowadzenia usług cargo na naszym lotnisku, w tym stosownych pozwoleń z Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Taką usługę planujemy rozpocząć w przyszłym roku, jesteśmy w trakcie opracowywania instrukcji operacyjnych i szkolenia pracowników.Od początku jestem zdania, że jest to wielki potencjał, chociażby z tego powodu, że nie ma takich lotnisk po tej stronie Wisły, a jest potrzeba wykonywania tego typu operacji lotniczych. Mamy już podpisane listy intencyjne z dwoma potencjalnymi operatorami, którzy chcieliby w ten sposób przewozić towary do Lublina.
Zazwyczaj jakiego rodzaju są to towary?
Cargo typowo lotnicze, wymagające szybkiego transportu. Towar jest przywożony, przechodzi przez kontrolę bezpieczeństwa i jest ładowany do samolotu. Natomiast po przylocie takiego towaru jest on sprawdzany, przygotowywany do odbioru i oczekuje na przekazanie odbiorcom. Dodatkowo, funkcjonuje transport towaru lotniczego ciężarówkami do samolotu na innym lotnisku. Konieczne jest sprawdzenie takiego towaru pod względem bezpieczeństwa załadunku na pokład samolotu. Taką usługę również chcemy oferować.
Jak to wygląda w innych portach lotniczych, które z różnych powodów musiały przebranżowić się w ramach planu B, tak aby lotnisko dalej funkcjonowało?
Dobrym przykładem są Katowice, gdzie ruch pasażerskich znacznie został ograniczony, a utrzymują się właśnie z ruchu cargo. Oczywiście jest to lotnisko nieporównywalnie większe, położone w aglomeracji śląskiej. Ale są jeszcze inne możliwości. Chciałbym rozwijać usługi dodatkowe na rzecz podmiotów lotniczych. Nasze lotnisko ma warunki, aby rozwijać infrastrukturę wspomagającą. To wymaga inwestycji ale jest możliwe dzięki pozyskaniu środków zewnętrznych. Myślę również nad rozwojem usług w ramach działającego już u nas Ośrodka Szkolenia Służb Ochrony Lotniska.
Priorytety priorytetami, ale konieczne są środki finansowe.
Wystąpiliśmy o dofinansowanie z różnych środków, funduszy europejskich i polskich. Jest koniec roku, czekamy na ich rozpatrzenie. Podjęliśmy też rozmowy na temat budowy centrów logistycznych z władzami samorządowymi województwa oraz miast Lublina i Świdnika. Rozmawiamy też z przedsiębiorcami, żeby zaczęli wykorzystywać lokalne lotnisko do importu i eksportu towarów, które produkują czy sprowadzają. Jest to niezbędny element, aby cargo się rozwijało, biorąc pod uwagę obecny rozwój logistyki na Lubelszczyźnie, dzięki czemu lotnisko ma naprawdę duży potencjał.
Co dzieje się z personelem, jak w tej chwili wyglądają sprawy pracownicze?
Utrzymujemy obecnie minimalne obsady operacyjne, umożliwiające przyjęcie i obsługę samolotu. Kiedy nie mamy lotów, lotnisko na część doby jest zamykane. Staramy się zachęcać pracowników do wykorzystywania urlopów. Również w tym czasie organizujemy szkolenia związane z przyszłą obsługą cargo. Biorąc pod uwagę plany rozwoju, cały personel będzie zaangażowany w pracę, a za jakiś czas zespół z pewnością będzie musiał być powiększony o kilku pracowników. Obecnie, według standardów europejskich, na podstawie danych ACI dla lotnisk obsługujących poniżej miliona pasażerów rocznie, zatrudnienie w Porcie Lotniczym Lublin jest poniżej średniej.
Bilans zysków I strat. Jak to wygląda na chwilę obecną?
Sytuacja finansowa na tę chwilę nie jest zagrożona, ale też nie jest łatwo. Liczymy każdą złotówkę, na co możemy wydać, na czym możemy zaoszczędzić.
Na jak długo?
Tak jak wspomniałem, 16 grudnia wznowimy loty i wrócimy do poziomu działania z października. Rozmawiamy też z biurami podróży i z liniami lotniczymi na temat lata 2021. Wierzę, że w przyszłym roku nie będzie obostrzeń w takim zakresie jak w tym roku. Połączenia, które mimo to uruchomiliśmy wspólnie z PLL „LOT” latem 2020 roku, do Korfu i Splitu, pokazały, że jest tu ogromny potencjał do lotów turystycznych. Połączenia liniowe do Grecji i Chorwacji miały ok. 90% obłożenia. Wśród pasażerów większość to mieszkańcy Lubelskiego. Zależy nam, aby te połączenia utrzymać oraz wznowić loty czarterowe i loty rozkładowe innych przewoźników.
Tymczasem w niedalekiej przyszłości na horyzoncie rysuje się powstanie Centralnego Portu Komunikacyjnego w Baranowie…
CPK ma powstać w 2027 roku, na razie został ogłoszony przetarg na masterplan. Miną jeszcze lata, zanim zostanie zbudowany i zacznie działać. Jest to bardzo złożona sytuacja, z dużą liczbą niewiadomych. Nawet jeśli powstanie, to naszą rolą będzie dowiezienie tam pasażerów, dopóki nie powstaną linie kolejowe. Pamiętajmy, że my jesteśmy lotniskiem regionalnym i nasze funkcjonowanie zależy od zapotrzebowania na ruch lotniczy i obsługę towarów w tej części kraju. Na tę chwilę nie widzę dla naszego lotniska żadnego zagrożenia.