Podobno jesteśmy dumnym narodem. Tak przynajmniej twierdzą dzisiejsze elity przy każdej nadarzającej się (lub niekoniecznie) okazji. Bo nie jest wcale ważne, czy wypowiedzenie tej magicznej frazy ma jakikolwiek sens w danym miejscu i czasie. Ważne, by mówić. I wmówić.
Jak kraj długi i szeroki, niosą się więc słowa o naszej dumie. Prezydent Andrzej Duda, zanim jeszcze nim został, o dumie i wstawaniu z kolan mówił wszędzie, gdzie spotkał na swej drodze suwerena, od Suwałk po Wałbrzych. Mówi zresztą nadal. Ostatnio przy okazji otwarcia 70. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ pochwalił się dziennikarzom: „Starałem się w swoim wystąpieniu akcentować, że Polacy są dumnym narodem”. Musiało to zrobić wrażenie na wszystkich słuchaczach, od Zimbabwe po Wyspy Salomona.
Wierny wykonawca poleceń minister Mariusz Błaszczak też zawitał aż do Nowego Jorku, żeby na Greenpoincie przekazać tę, widocznie słabo uświadamianą prawdę, amerykańskiej Polonii. Premier Beata Szydło też mówi o naszej dumie przy każdej okazji – w Szczecinie przekazała tę oczywistą oczywistość pracownikom gospodarki morskiej, a w Londynie młodej polskiej emigracji, która nie powinna poddawać się Brexitowi. „Jesteśmy dumnym narodem, który ma wszelkie możliwości, żeby ten twórczy potencjał, który został przez lata uśpiony, który drzemie w milionach Polaków, żeby ten potencjał został wreszcie uruchomiony” – przekonywała nad Tamizą. Wynika z tego, że potencjał nadal drzemie i aż się boję, co się stanie, gdy dobra zmiana w końcu go obudzi.
Nawet bezpośrednia podwładna pani premier, minister Beata Kempa, ta od odmowy drukowania orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, wypaliła w telewizji: „Jesteśmy dumnym narodem, który swoje problemy może rozwiązywać we własnym kraju”. Czyli: łamiemy prawo, ale przecież nam wolno, bo to polskie prawo i polska sprawa.
Z dumą pokazujemy Europie środkowy palec, lekceważąc zalecenia Komisji Weneckiej, choć sami ją o opinię poprosiliśmy. Francuzom też pokazaliśmy, że nasza duma nie pozwala na dotrzymanie umów i pogoniliśmy ich, razem z ich caracalami. Przy okazji wiceminister Bartosz Kownacki – a jakże, też z dumą – oświadczył im, żeby spadali, bo to my nauczyliśmy ich, ciemniaków, używać widelca. To ostatnie odbiło się najszerszym echem i zrobiło ogromne wrażenie na reszcie świata, niesłusznie uważającego się za cywilizowany.
Dumę, z której wcześniej wrogie siły nas wyprały, młode pokolenia będą wkrótce chłonąć od pierwszej do ostatniej klasy, dzięki rozwaleniu starego systemu oświaty i postawieniu na naukę jedynie słusznej historii, kosztem jakiejś idiotycznej informatyki, fizyki czy innej biologii.
Polską dumę niesiemy w świat już zresztą nie tylko dzięki naszym politykom. Niemałe sukcesy mają tu kibice piłkarscy, przez jednych nazywani kibolami, a przez dobrą zmianę patriotami. Jak jesteśmy dumnym narodem, pokazali najpierw na stadionie Legii w Warszawie, a ostatnio w Madrycie, gdzie po spotkaniu z nimi tamtejsza policja do dzisiaj liże rany i liczy straty.
Okazuje się jednak, że polskich kiboli i ich patriotycznego przekazu nie zrozumieli nie tylko hiszpańscy, ale również polscy policjanci. Katowiccy funkcjonariusze, wkurzeni walką z kilkuset kibolami w centrum miasta, nie wytrzymali i napisali do premier Szydło. W liście dziwią się, że politycy porównują kiboli do „postaci, które najbardziej chlubnie zapisały się na kartach historii naszej ojczyzny”. Ze zdziwieniem zauważają też, że „część polityków, w tym piastujący najwyższe funkcje w naszym państwie, publicznie jako wzór patrioty przedstawia osobę noszącą szalik jednego z klubów, a zapomina o tych, którzy noszą godło na czapce”.
Przełożony policji, wspomniany wcześniej minister Błaszczak, któremu zapewne pani premier list przekaże, będzie musiał podwładnym wytłumaczyć, jak to z tą naszą dumą jest. Mógłby skorzystać ze słów pewnej starszej pani, która po manifestacji, na której słowo duma było na ustach wszystkich, napisała list do jednej z redakcji.
„Duma to cecha zakompleksionych, łatwo przeradza się w pychę i wyniosłość, często bez powodów” – zauważyła. Dodała też, że zamiast dumnym powinnyśmy starać się być mądrym i silnym narodem, a społeczeństwem obywatelskim.
Kto by jednak słuchał jakiejś starszej pani.
Paweł Chromcewicz