fbpx

Pirat śródlądowy: Setka

19 maja 2017
804 Wyświetleń

Poprzedni felieton zakończyłem zdaniem: Do zobaczenia w nowej rzeczywistości. No i proszę, oto od razu mamy ją w pełnej krasie. Nawet naiwni, którym wydawało się, że trzeba dać szansę, bo przecież nic się nie stanie, już przecierają oczy ze zdumienia i niedowierzania. A to, szanowni frajerzy, dopiero początek. Naprawdę, trzeba było wcześniej pięć razy się zastanowić, bo teraz to możecie sobie co najwyżej pobiadolić. Że Trybunał Konstytucyjny, że gimnazja, że sześciolatki, że media publiczne, że budżet, że służby specjalne…

W sytuacji, gdy strach czekać na przyszłość, z przyjemnością zwróciłem się ku przeszłości. Okazją było 100-lecie Zamoya, czyli II Liceum Ogólnokształcącego im. Hetmana Jana Zamoyskiego w Lublinie, szkoły znakomitej i zasłużonej. Mam niewątpliwy zaszczyt być absolwentem Zamoya, więc na alert z okazji wielkiego jubileuszu karnie stawiłem się na uroczystościach.

Sama feta, jak wiele innych, czyli współczesna klasyka gatunku: najpierw msza, potem odsłonięcie tablicy, no i klapa, buzia, goździk… Chociaż niezupełnie, bo tu w klapach lądowały jakieś mniej prestiżowe odznaczenia, żadnych orderów ani krzyży. Czyżby nikomu nie przyszło do głowy o nie wystąpić? Bo że w takiej szkole nie brakuje osób zasługujących na specjalne uhonorowanie, tego jestem pewien. Wstyd.

Cokolwiek sztywną uroczystość uratowali uczniowie, dając świetny koncert składający się z piosenek i skeczy z lat międzywojennych. Występ błyskotliwy i dynamiczny, przynoszący zasłużony oddech po części oficjalnej. Brawo dla uczniów. Potem liczyliśmy się już tylko my: absolwenci. Czyli też uczniowie, tylko co nieco przechodzeni. Miło, że szkoła o nas pomyślała i na spotkania przy kawie udostępniła sale lekcyjne. Przy okazji zwiedziliśmy stare kąty, poszukaliśmy naszych klas, teraz mocno odmienionych.

Z przyjemnością, czasem zaskoczeniem witaliśmy się po latach. Zwłaszcza z osobami rzadko spotykanymi, z klas równoległych albo z innych roczników. Bo w gronie mojej klasy widujemy się regularnie, zwykle w maju, w rocznicę matury. Najpierw co 10 lat, potem co pięć, ostatnio co dwa… Teraz, gdy przebieg już mamy naprawdę duży, chyba trzeba będzie przejść na spotkania coroczne.

Oczywiście, by uniknąć zgorszenia i łamania ustawy, nasze klasowe uroczystości 100-lecia kontynuowaliśmy poza budynkiem szkoły. I wówczas, w atmosferze już całkiem sprzyjającej refleksjom, szesnastu starszych panów (tylu nas z klasy dojechało), oddało się wspomnieniom.

Młodszym Czytelnikom muszę wyjaśnić, że do 1967 roku Zamoy, jak i konkurencyjny, równie zasłużony Staszic, to była szkoła męska. W moim roczniku były już wprawdzie dziewczyny, ale ówczesny, znakomity dyrektor Michał Ziółkowski na tyle skutecznie opierał się władzom, że zachował jeszcze klasy męskie. I ja do takiej klasy trafiłem. Do dzisiaj tworzymy zgraną paczkę. Było warto, Panie Dyrektorze.

Każdy ma swoich ulubionych nauczycieli. Po latach wiemy, że są nimi ci, którym najwięcej zawdzięczamy. A my mieliśmy ten przywilej, że uczyli nas jeszcze wybitni pedagodzy „starej gwardii”. Baliśmy się ich, ale też darzyliśmy szacunkiem, a teraz wspominamy z wielkim sentymentem. To oni zbudowali klasę i legendę Zamoya.

Na mojej liście ukochanych „psorów” są: Piotr Malec, matematyk, który skutecznie potrafił „uściślić” nawet średnio ścisłego delikwenta; Lidia Osiak, polonistka, której zawdzięczam umiejętność raczej wprawnego posługiwania się rodzimym językiem i która chyba nieco przyczyniła się do tego, że zostałem dziennikarzem; Eugenia Zaleska, dzięki której wiem, że historia jest nauczycielką życia, ale też że na przeszłość nie można patrzeć bezrefleksyjnie.

A jak nie wspomnieć profesorów: Marii Gocłowskiej (rusycystka), Heleny Strojnej (geografia), Stanisława Górzyńskiego (chemia, odszedł w tym roku), Teresy Malickiej (fizyka, była na jubileuszu, niskie ukłony od całej IV c dla Pani Profesor). Z każdym wiążą się historie i historyjki. Czasem straszne, czasem śmieszne.

Tak, miło było powspominać. Choć lekko w szkole nie było. Na pewno jednak ciekawie i pożytecznie. Czego też dzisiejszym uczniom, nie tylko Zamoya, życzę.

A wszystkim oby udanego nowego roku.

Paweł Chromcewicz

Zostaw komentarz