„Dzień dobry, dziś święty Walenty.
Dopiero co świtać poczyna;
Młodzieniec snem leży ujęty,
A hoża doń puka dziewczyna.
Podskoczył kochanek, wdział szaty,
Drzwi rozwarł przed swoją jedyną
I weszła dziewczyna do chaty,
Lecz z chaty nie wyszła dziewczyną.”
William Szekspir „Hamlet” – Akt IV – pieśń Ofelii (fragment)
Bądź ze mną moje złotko tylko czule i słodko
Ten wyjątkowy dzień zaczyna się kwiatami. Zanim o świcie ulice zaczną zapełniać się tłumem – one już tam są. Wystawione w miednicach, plastykowych flakonach, wiklinowych koszach lub wiadrach czekają na deptakach, murkach, pod kościołami i w najbardziej ruchliwych punktach miast na zakochanych. Wiedzą, że dzisiaj są w cenie. Róże tulipany, goździki i różnokolorowe wiązanki czują, że miłość dzisiaj o nich nie zapomni.
Tego dnia zanim ktokolwiek wyjdzie z domu najpierw zatrzyma się przy skrzynce pocztowej, wyjmie z niej kartkę, przeczyta: „Uśmiechnięty Walenty – Pod błękitnym niebem
– Niesie moje serce – z miłością dla Ciebie „ i uśmiechnięty ruszy w szarą rzeczywistość.
Ów dzień potrafi nie tylko dać chwilę szczęścia, ale czasem pozostawia go na cale życie.
– Muszę przyznać, że tak było w moim przypadku – powiada Anna obecnie małżonka Artura i mama rocznego Kamila. – Nie spodziewałam się, że po kilka latach niewidzenia się, gdy wielu z nas rozjechało się po studiach, Artur sobie o mnie przypomni. A tu naraz, w mroźny lutowy ranek dostałam od niego kartkę: „Bądź dla mnie jawą – Szczęściem na lata – Plastrem na radość – I smakiem świata”, zaproponował spotkanie i proszę – jesteśmy razem. Mogę śmiało powiedzieć, że św. Walenty sprawił się wręcz cudownie.
– Nie wiedziałem, co będzie – przyznaje Adam, którego spotkam na spacerze z Grażyną – uśmiechniętą brunetką. – Nie udawało mi się namówić ją na spotkanie, aż wreszcie gdy napisałem w dzień Walentego: „Gdy Walenty robi oko-Wśród serduszek – w noc – wysoko-To po prostu nie ma siły – by się nasze nie złączyły „i niecierpliwie czekałem na nią z kwiatami – przyszła. Było uroczo i już rok jesteśmy ze sobą. To rzeczywiście jakiś magiczny dzień. – Fakt – podkreśla Grażyna – Nigdy przedtem nie pomyślałabym, że to będzie on, a tu naraz jest i Adamek nawet mi się nieźle sprawdził, ha, ha, ha. – Zaśmiała się puszczając do niego oko.
W tym dniu, choć nie wszystkim marzenie do razu się spełnia, warto próbować.
– Oczywiście – mówi Bartek singiel, którego spotykam, gdy wybierał walentynkową kartkę w Empiku. – Piszę do niej już drugi rok: „Roztop swego serca lody
Już wystarczy tej ochłody – W dzień świętego Walentego – Przyjmij mnie- zakochanego”
i wierzę, że wreszcie zwróci na mnie uwagę. Czasem w duchu myślę, że św. Walenty uśmiechnie się i do nas. Oby tak się stało.
Miłość zwycięża
Być może świętych Walentych, do których od kilkunastu wieków niezmiennie zwracają się zakochani – było dwóch. Być może, bowiem o obu dowiadujemy się z przekazu legendy.
Jeden Walenty z wykształcenia lekarz, z powołania kapłan był biskupem w prowincji Terni w Umbrii, 100 km. od Rzymu. Do wiernych słał listy pisząc o miłości do Chrystusa. Wszystkim, którzy go odwiedzali wręczał kwiaty ze swego ogrodu. Uzdrawiał. Towarzyszył chrześcijanom, którzy byli skazywani na śmierć. Apelował do serc mężczyzn, aby – jeśli kochają swoje żony – pozostawali w domu i nie szli na wojnę. Za to właśnie pojmano go i wytoczono mu proces. Zmuszany do zaparcia się Chrystusa nie zrobił tego i został skazany na śmierć. Ścięto go 14 lutego 269 roku.
Drugi także lekarz i rzymski kapłan potajemnie udzielał ślubu legionistom, którzy oficjalnie nie mogli wstępować w związki małżeńskie, bowiem ówczesny cesarz rzymski Klaudiusz II Gocki uważał, że tylko kawaler może dobrze pełnić służbę w legionach. Za ten czyn został także uwięziony i z tych samych powodów, co poprzedni stracony przez ścięcie w tym samym czasie. Kiedy był w więzieniu pokochał i uzdrowił od ślepoty niewidomą córkę dowódcy straży więziennej. I do niej tuż przed egzekucją napisał list podpisując się: “Od twojego Walentego”.
Ponieważ jednak Walenty biskup Terni jest bardziej wiarygodnie opisany w historii chrześcijaństwa z czasów rzymskich i przynajmniej wiadomo, że istniał naprawdę, przyjmuje się, że cechy przypisane dwóm Walentym są z nim związane i jest to ta sama osoba.
Nad jego grobem papież Juliusz I wystawił bazylikę. Odnowił ją później papież Teodor I. Natomiast W 1496 r. papież Aleksander VI w 1496 roku ogłosił św. Walentego nie tylko patronem pięknej miłości, ale także małżonków i narzeczonych.
Bazylika wraz z grobem św. Walentego stała się prawdziwym sanktuarium i jednym z pierwszych miejsc pielgrzymkowych. Od niemal kilkunastu wieków w dniu 14 lutego odbywa się w niej „Święto Zaręczyn”. Przy tym grobie gromadzą się narzeczeni z Włoch i z całego świata, aby wyznać sobie wzajemną miłość i potwierdzić dozgonną wierność. Przy nim odnawiają swoje śluby małżonkowie, którzy obchodzą srebrne, złote lub inne małżeńskie jubileusze.
W roku 1997 papież Jan Paweł II w Bazylice św. Walentego napisał i odczytał krótki list do narzeczonych. „Miłość zwycięża, znosi granice, przełamuje bariery między ludźmi. Miłość stwarza nowe społeczeństwo”. Jego treść została wyryta na marmurowej płycie i umieszczona w pobliżu grobu Patrona Zakochanych.
W średniowieczu święty Walenty, zwłaszcza na terenie Niemiec, był wzywany jako orędownik w przypadku ciężkich chorób. Zwłaszcza nerwowych, a w tym i epilepsji. Natomiast na zachodzie, zwłaszcza w Anglii i Stanach Zjednoczonych został patronem zakochanych.
W Polsce relikwie świętego Walentego znajdują się, m. in. również w Lublinie w dwóch kościołach: pw. Nawrócenia Świętego Pawła przy ulicy Bernardyńskiej i pw. Świętego Mikołaja Biskupa na „Czwartku”.
Święty Walenty czuwa
– W naszym kościele – mówi ks. kan. Bogdan Jan Zagórski proboszcz Parafii rzymskokatolickiej pw. św. Mikołaja – relikwie świętego Walentego znajdują się w bocznym ołtarzu w nawie po prawej stronie. Podpisane są Walentinus Martyr, czyli Walenty Męczennik.. Najbardziej prawdopodobnym jest przywiezienie ich z Rzymu przez pierwszego proboszcza tutejszej parafii św. Mikołaja utworzonej w roku 1669 – księdza Walentego Turobojskiego Bończyka Przywiózł on po prostu swego patrona do tego kościoła. Nad nimi znajduje się także jego osiemnastowieczny obraz. Dodam, że podobne obrazy znajdują się w kościele św. Pawła oraz w kościele św. Agnieszki na Kalinowszczyźnie.
W czasie ślubów w naszym kościele, kiedy małżeństwa są błogosławione, relikwiarz św. Walentego zawsze jest wystawiany na głównym ołtarzu, a po mszy św. jest obrzęd ucałowania relikwii. Natomiast każdego roku w dniu 14 lutego na mszach świętych jest błogosławieństwo relikwiami św. Walentego. Zapraszamy tego dnia zakochanych, narzeczonych i małżeństwa i msze są w ich intencji.
– Rozumiem, że się spełniają.
– Oczywiście. Jakżeby inaczej. Wedle naszych statystyk śluby tu zawarte w sumie się nie rozpadają. W przeciągu ostatnich pięciu lat z naszych par tylko dwukrotnie zdarzył się przypadek, że było stwierdzenie nieważności małżeństw, które zostały zawarte w latach jeszcze wcześniejszych.
Odnotowujemy także przypadek kobiety, której w wypadku zginął narzeczony. Długo nie mogła dojść do siebie i sobie wszystko poukładać. W momencie kiedy wspólnie z nią modliliśmy się za wstawiennictwem św. Walentego o wyproszenie łaski u Pana Boga – pół roku później znalazła partnera, zawarli małżeństwo i jest do dzisiaj szczęśliwa.
– Słowem św. Walenty czuwa.
– Nie tylko On. Mamy bowiem w naszym kościele dość wyjątkową kompilację patronów związanych z małżeństwem, narzeczeństwem i miłością. Matka Boża Nieustającej Pomocy, św. Walenty i św. Mikołaj. Tak, tak św. Mikołaj, którego dzisiaj najczęściej się kojarzy wyłącznie z prezentami. A przecież odnotowujemy w jego historii, że w Azji Mniejszej traktowano go jako patrona dobrego zamążpójścia. Miało to związek z historią o trzech pannach, którym w nocy miał wrzucić przez okno posag i dzięki temu mogły wyjść za mąż. Dodam w tym miejscu rzecz szalenie istotną. Ukazując świętych nie patrzymy na nich jak na bóstwa, ale jako na przykłady zwykłych ludzi, którzy na serio potraktowali Ewangelię i wcielali ją w życie, dzięki czemu zasłużyli na chwałę świętości i wywyższenia.
– Zapewne jest wiele modlitw do św. Walentego.
– O, mamy ich wiele. Przytoczę tylko jeden cytat. Jest to zakończenie litanii do św. Walentego. „…Panie Jezu Chryste, który chwałą niebieską obdarzyłeś świętego Walentego kapłana i męczennika udziel nam za jego wstawiennictwem zdrowia duszy i ciała , abyśmy czystym sercem mogli Ci służyć…”
– Czy jednak słusznym jest, że wobec tego, samo pisanie walentynkowych kartek uważane jest przez niektórych za obrazoburcze?
– Ależ nie. Walenty pisząc swój legendarny list przecież nie zastanawiał się nad tym, jak później będzie postrzegany. I myślę, że jeżeli w samych kartkach wysyłanych tego dnia jest wyrażana szczera miłość, to bardzo dobrze. Niech tego będzie jak najwięcej. Tylko warto by było przy tym pamiętać, że one i inne symboliczne gesty okazywane w tym względzie mają swoje źródło w świętym Walentym, a nie jakimś tam Walentym.
Walentynki
Od XIV w. dzień św. Walentego obchodzono we Francji, Wielkiej Brytanii, Belgii, a później w Ameryce jako święto młodych i zakochanych. Książę Karol Orleański w1415 roku uwięziony przez Anglików i osamotniony przez 25 lat pisał , między innymi, powiedzmy pierwsze walentynki w formie romantycznych wierszy i w ten sposób przekazywał uczucia swojej żonie. Za panowania króla Francji Henryka IV w dniu św. Walentego ofiarowywano kobietom kwiaty. A wszystko zaczęło się od święta zorganizowanego przez jedną z jego córek króla, kiedy to każda z obecnych dziewczyn poza czułym liścikiem otrzymała bukiet kwiatów od swego kawalera. Od kilku wieków kobiety i mężczyźni w Anglii i Szkocji 14 lutego wybierają “Walentego” lub “Walentynkę”. W Wielkiej Brytanii zakochani ofiarowują sobie przy tym kartonowe serca ozdobione postaciami Romea i Julii. Najczęstszym jednak jest zwyczaj wysyłania kartek walentynkowych. Bywa też, że i e-maili. Wśród nich bywają czasem anonimowe. Nie są jednak nimi do końca, bowiem kończy je podpis “Twój Walenty”.
Co najmniej dwieście lat temu pojawiły się już manufaktury produkujące, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli, rożne walentynkowe gadżety. miniaturowe dzieła. Zazwyczaj były udekorowane sercami i amorkami. Nie brakło dekorowanych jedwabiem i kwiatami. Ale były też skrapiane perfumami i ozdabiane elementami ze złota. Zwyczaj wysyłania gotowych kart dla zakochanych zapoczątkowała w 1850 roku Amerykanka Esther Howland. Pomysł chwycił nadspodziewanie szybko i zaczął przynosić jej znaczne dochody. Tematyka kartek była i pozostała do dzisiaj szalenie wszechstronna.
Wymyślane w nich treści bywają żartobliwie, np.: „Moja żono – przyjacielu – Mam Cię w sercu i portfelu – Żyj mi długo – miej swój gust – I pamiętaj – Ty to biust”, „ Przy Tobie wystarczy chwilka i czuję w sobie „motylka” – leci kolorowy, uderza do głowy, a potem w sercu zostaje Walentynkowym rajem”, „Imprezka do świtu – super czad i ktoś – bez kitu w oko mi wpadł – Pikawa wali – a ja chcę, byśmy spotkali jeszcze się”, „W dzień miłości wstyd jest pościć więc bez względu na: wiek – płeć, kochać się z bliskimi – leć”.
Są także romantyczne, rozpływające się wręcz nad czarem osób, do których mają trafić, np. „Ten Walenty dobry facet – Przyrzekł mi ,że Cię zobaczę – Powiem – patrząc prosto w oczy, że świat z Tobą – jest uroczy”, ”Jak pszczoły lecą do ula tak moje serducho hula – Bo każdy ma swój miodzik, który mu życie słodzi, a Twój jest tak wyjątkowy, że po nim – mam zawrót głowy”, ”Chcesz??? To przyjdę na paluszkach – Jestem – szepnę Ci do uszka – Potem jeszcze dwa słóweczka, ciepły kocyk-poduszeczka, żeby przyśnił się Kociaczek, który daje Ci buziaczek”, „ Niech miłość Walentynkowa – Na zawsze Nas w sercach chowa”
Bardzo często pojawia się w nich wszechwładne: kocham Cię, które to samo znaczy w różnych językach. Ot, np. w albańskim: Te dua, w angielskim: I love you, w arabskim: Ohiboka., w chińskim: Wo ai ni, we francuskim: Je t´aime, w greckim: S´agapo, w japońskim: Watakushi wa anata o aishinasu, w niemieckim: Ich liebe dich, w rosyjskim: Ja ljublju tiebja i we włoskim: Ti amo.
Jednym słowem Walentynki, które opanowały już niemal cały świat są wspaniałym momentem na wyznanie swych uczuć.
Co prawda, niektórzy początków dzisiejszych walentynek doszukują się w historii Cesarstwa Rzymskiego zauważając, że starożytni Rzymianie 115 lutego każdego roku świętowali luperkalia czcząc boga płodności Faunusa Lupercusa. Tuż przed nimi odbywała się szczególna loteria. Imiona dziewcząt zapisywano na skrawkach papieru, po czym losowali je chłopcy. W ten sposób na czas luperkaliów łączyli się w pary, a bywało, że potem często zostawali ze sobą na całe życie.
Historia tego święta udowadnia jednak niezbicie, że zapoczątkował go skromny lekarz i kapłan rzymski, a dzień jego męczeńskiej śmierci – 14 luty, stał się dniem życia uczuć.
Relikwie św. Walentego znajdują się w wielu zakątkach świata i do tych miejsc, zwłaszcza w każdą walentynkową rocznicę, wędrują pielgrzymki zakochanych. Do Terni, gdzie został pochowany, zjeżdżają się wtedy narzeczeni, małżonkowie i samotni. Nie tylko z całych Włoch, lecz i z zagranicy. W miejscowej bazylice jedni dziękują za łączącą ich miłość, a inni proszą o jej przyjście. W centralnych punktach miasta biorą zaś udział w festynowych imprezach, które często trwają do końca lutego.
Chełmno, w którym, m. in. poza Krakowem, Poznaniem, Jasną Górą i naszym miastem są relikwie świętego Walentego – nazywane jest Miastem Zakochanych Polaków.
A w Lublinie? Niestety. Mimo jakże wyjątkowej sytuacji, gdy mamy dwie relikwie świętego, w dwóch kościołach – całorocznych wędrówek do nich raczej nie uświadczysz. Turyści z folderów częściej dowiadują się o „czartowskiej” wdowie, niż o św. Walentym. Na lubelskich festynach i jarmarkach także nam się nie pojawia. I czas wreszcie coś tu zmienić Jak na razie nie udało się nam się stać Stolicą Kultury, ale ze Stolicą Miłości powinno pójść o wiele łatwiej.
Tekst: Maciej Skarga
Foto: Jenny Marvin/ Unsplash