fbpx

Renesans tradycji i dobrego smaku

4 kwietnia 2015
Komentarze wyłączone
910 Wyświetleń

IMG_3642134 – tyle aktualnie jest zarejestrowanych produktów z Lubelszczyzny na liście produktów tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Nie jesteśmy jeszcze potęgą, bo wyprzedzają nas z rekordową liczbą 180 województwo podkarpackie i kolejno pomorskie, małopolskie i śląskie. Ale nie jest też źle, choć trudno o produkty tradycyjne w wiejskich sklepach czy na miejskich straganach. O wiele łatwiej tam wybierać w asortymencie włoskich makaronów, sosów, serów i egzotycznych owoców niż cieszyć podniebienie całuskami pszczelowolskimi, olejem tarnogrodzkim, pierogiem biłgorajskim czy szarytką w marynacie.

Ostatnimi zarejestrowanymi produktami z Lubelszczyzny są jabłkówka z Mikołajówki, szarlotka józefowska, nadwiślański sok jabłkowy, kaczka grądziarska oraz zupa z karpia. Jak widać, prym wiodą jabłka. Co wcale nie dziwi, bo od kilkunastu lat województwo lubelskie utrzymuje status drugiego producenta owoców z drzew w kraju. W 2013 r. sadownicy z regionu lubelskiego zebrali ich łącznie ponad 550 tysięcy ton, co stanowi 15,6% krajowej ich produkcji. Ogółem sady zajmują aż 77 tysięcy hektarów. Tradycyjnie dominują tu właśnie jabłka. Nie dziwi więc obecność na ministerialnej liście gruszki suszonej kraśnickiej i jabłek kraśnickich.

Do listy produktów tradycyjnych dołączyła również zupa z karpia. I to także nie jest zaskoczenie, skoro kompleksy stawów rybnych zajmują na Lubelszczyźnie prawie 9 tys. ha, a grunty pod nimi stanowią 12,7% powierzchni wszystkich gruntów pod stawami w kraju. I w tym przypadku daje to województwu drugie miejsce w Polsce, a także status największego producenta karpia w Polsce z wynikiem około 2,5 tys. ton rocznie. Tradycja zupy z karpia pochodzi z okolic Opola Lubelskiego, a jej receptura była przekazywana z pokolenia na pokolenie i modyfikowana w zależności od okoliczności i kucharzy, po to by w styczniu tego roku znaleźć się na prestiżowej liście lokalnych produktów, które są powoli wydobywane z tradycji lubelskiej wsi i coraz bardziej stają się elementem naszej kulturowej tożsamości.

Prestiż i promocja

IMG_3489Procedury rejestracyjne nie są takie skomplikowane, a nad całością czuwa Departament Rolnictwa i Środowiska Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie. – W porównaniu z 2013 rokiem, w minionym roku było dużo większe zainteresowanie rejestrowaniem produktów tradycyjnych. Zapewne jest to również efekt działań informacyjnych i roli stowarzyszeń i lokalnych grup działania, które pobudzają do aktywności i pomagają odkrywać znaczenie tradycyjnych produktów i potraw – podsumowuje Rafał Serej z lubelskiego Urzędu Marszałkowskiego, który jest również współautorem publikacji „W krainie lubelskich produktów tradycyjnych”. Rejestracja produktów jest możliwa po złożeniu wniosku za pośrednictwem urzędu. Zgodnie z ustawą o rejestracji i ochronie nazw i oznaczeń produktów rolnych i środków spożywczych oraz o produktach tradycyjnych, do działań związanych z prowadzeniem listy zobowiązani są marszałkowie województw, którzy przyjmują i oceniają wnioski o wpisy produktów na listę oraz minister rolnictwa i rozwoju wsi. Na ministerialną listę trafiają te produkty i potrawy, które mają udokumentowaną minimum 25-letnią historię i charakteryzują się jakością wynikającą z pochodzenia i metod produkcji. Na Roztoczu, które słynie z upraw aronii i borówki amerykańskiej, wciąż prym wiedzie żurawina, która jest jednym z podstawowych składników nalewek. Na liście produktów tradycyjnych znajduje się 25 różnego rodzaju napojów, w tym żurawinówka biłgorajska, przygotowywana przez Alicję Czarny z Glin koło Księżpola. Żurawina zbierana na czystym ekologicznie terenie plus kilkupokoleniowa receptura dają znakomity smak, aromat, barwę i wartości lecznicze.

Jedną z rekordzistek z ministerialnej listy jest Małgorzata Solis z Mikołajówki pod Kraśnikiem, która ma zarejestrowanych pięć produktów: syrop malinowy z Mikołajówki, powidła śliwkowe z Mikołajówki, chleb wiejski z otrębami, jabłka z Mikołajówki oraz jabłkówkę z Mikołajówki, która jest destylatem z jabłek zbliżonym walorami smakowymi do Calvadosu. Pierwszy z produktów został zarejestrowany w 2011 roku. W międzyczasie wiele się zmieniło, w tym prężnie działająca firma w dużej mierze opierająca się na sprzedaży internetowej. – Odbiorcami są właściciele głównie sklepów ze zdrową żywnością z całej Polski. Nasze produkty trafiają do Warszawy, Krakowa, Cedyni koło Szczecina, Magnuszewa pod Warszawą, w okolice Wrocławia. Jeśli ktoś zamierza sprowadzać tego typu towar bezpośrednio od producenta, to bez problemu znajdzie dostawców w Internecie – podkreśla Małgorzata Solis. Lokalne rarytasy z Mikołajówki produkowane metodami tradycyjnymi są klasycznym przykładem dobrych praktyk w tego typu biznesie. Dodatkowo na posesji firmy wkrótce zostanie oddana do użytku zagroda edukacyjna, której dużą częścią będzie kuchnia z przeznaczeniem na organizację warsztatów. Inauguracja zagrody zacznie się od nauki produkowania nalewek i cydru.

Jak skorzystać z tradycji

fajerczaki+ twarógKorzyścią wynikającą z umieszczania wyrobów na liście produktów tradycyjnych jest pokazanie konsumentom oraz producentom, jak duże jest bogactwo Lubelszczyzny w zakresie produkcji tradycyjnej żywności. Dlatego warto zastanowić się, jak wzmocnić popyt i podaż, tak aby producenci tradycyjnych produktów mogli perspektywicznie myśleć o rozwijaniu biznesu i jego opłacalności przy jednoczesnym dbaniu o jakość swoich wyrobów. Ale do tego potrzebne są informacja i uświadomienie mieszkańców lokalnych społeczności o takiej możliwości czerpania dochodów. Rolnicza Lubelszczyzna ma potencjał podobny jak rolnicze obszary Włoch czy Niemiec, gdzie na każdym kroku można spotkać lokalne przysmaki w restauracjach lub miejscowych sklepach. Przykładowo w restauracjach w Biłgoraju już można zamówić różne rodzaje pierogów i pirogów czy żur na zakwasie z mąki żytniej z białym serem.

O tym, jak czerpać z tożsamości kulturowej, poświęcony był m.in. projekt unijny „Zasmakuj w tradycji” autorstwa trzech lokalnych grup działania LGD „Kraina wokół Lublina”, LGD Ziemi Kraśnickiej i LGD Ziemia Biłgorajska. W ciągu roku odbyło się kilkadziesiąt warsztatów kulinarnych, w których uczestniczyli mieszkańcy wsi i miejscowości położonych na terenie powiatów kraśnickiego, biłgorajskeigo i lubelskiego. Ideą projektu było spopularyzowanie regionalnych potraw, zasad ich przygotowywania (bez ulepszaczy w rodzaju „cytrynki”, sosów z torebek i rosołowych kostek) oraz korzystania z surowców z własnych ogrodów, sadów i pól. Ważne było zachęcenie do popularyzowania rodzinnych tradycji kulinarnych, rozwijania własnej firmy i budowania lokalnej marki. W całym regionie mieszkańcy małych społeczności nie do końca zdają sobie sprawę, jakie korzyści można osiągnąć, bazując na lokalnej tradycji, ekologicznych uprawach i walorach krajoznawczych. Dość częste są już przypadki np. łączenia lokalnej kuchni z prowadzeniem agroturystyki, jednak zazwyczaj bierze górę strach przed wzięciem spraw w swoje ręce. A przecież rozwijanie się małych społeczności w tym kierunku może ograniczyć bezrobocie i przyczynić się do większej atrakcyjności oferty turystycznej. Z kolei zarejestrowanie w ministerstwie tradycyjnych rodzinnych wyrobów jest pierwszym krokiem do nabrania pewności siebie i ugruntowania w sobie przekonania, że może to być baza do rozwijania własnej przedsiębiorczościprzekonuje Małgorzata Olechowska z LGD „Kraina wokół Lublina”.

Własny biznes kulinarny można dobrze sprzedać. Pomocne w tego typu przedsięwzięciach jest uczestnictwo w kiermaszach przedświątecznych i na festynach skierowanych do odbiorców indywidualnych lub w imprezach targowych, takich jak TargiAgrotravel w Kielcach (w tym roku w dniach 1012 kwietnia) czy Targi Produktów Tradycyjnych Regionalia w Warszawie (najbliższe w dniach 17–19 kwietnia).

Frontem do smakosza

chlebySmaczne i ekologiczne zakupy można zrobić w każdą sobotę w centrum handlowym GALA i w Eco Bazarze przy ulicy Nadbystrzyckiej w Lublinie. Na terenie całego województwa znajdują się sklepy spożywcze specjalizujące się w żywności produkowanej tradycyjnymi metodami. Anna Hadrian, właścicielka „Zielonego sklepiku” w śródmieściu Lublina, sprowadza chleb, jogurty i sery spod Wąwolnicy. – Ceny są wyższe niż w przypadku innych produktów, ale po ten asortyment przychodzą klienci zdecydowani i świadomi swoich potrzeb.

Szkoda, że nie działa już w centrum Lublina Centrum Promocji Województwa Lubelskiego, które miało swoją siedzibę przy Krakowskim Przedmieściu i w którym odbywały się warsztaty promujące lokalne produkty, w tym warsztaty serowarskie połączone ze sprzedażą. Wraz ze wzrostem świadomości wzrasta popyt na tego rodzaju zakupy. I tutaj warto zastanowić się nie tylko nad promocją i edukowaniem odbiorców, ale również nad systemem sprzedaży.

Rafał Serej zapowiada otwarcie sklepu tylko z produktami pochodzącymi z Lubelszczyzny w nowej siedzibie Urzędu Marszałkowskiego przy Alejach Racławickich w Lublinie. Z pewnością takie miejsce jest potrzebne, choć powinno ono być jednym z wielu punktów tego typu w całym regionie. To też najwyższa pora, aby ułatwić domowym producentom konfitur, soków, wypieków i innych produktów sprzedaż bezpośrednią bez zakazów, nakazów i straszenia inspekcją sanitarną. Ale to już temat na oddzielny artykuł.

Tekst Marta Mazurek

Foto Marek Podsiadło

Komenatrze zostały zablokowane