Oto Dominik – zwyczajny chłopak. „Ma wielu znajomych, najładniejszą dziewczynę w szkole, bogatych rodziców, pieniądze na ciuchy, gadżety, imprezy i pewnego dnia jeden pocałunek zmienia wszystko. “Ona” zaczepia go w sieci. Jest intrygująca, niebezpieczna, przebiegła. Wprowadza go do “Sali samobójców”, miejsca, z którego nie ma ucieczki. Dominik, w pułapce własnych uczuć, wplątany w śmiertelną intrygę, straci to, co w życiu najcenniejsze…” Ten krótki opis zaczerpnęłam z recenzji filmu. Na szczęście filmu, bo Dominik to postać zmyślona, bohater srebrnego ekranu, nikt realny i każdy zarazem. Zaraz jednak musimy przywołać się do rzeczywistości: gimnazjalistka z Gdańska, dwoje zakochanych, jedenastoletnia Ania, uczniowie z Sobótki, licealistka z Chełma… Lista jest bardzo długa, nie sposób wymienić imion dzieci, które w ostatnim czasie odebrały sobie życie, bo śmiercią samobójczą umiera w Polsce co roku blisko 300 osób w wieku 15–19 lat. Oni chcieli wydostać się stąd, życie nie weszło im w krew, zaufali skrzydłom anioła śmierci, rozmyli się
w przestrzeni czasu. Dlaczego? „Nikt nie wie dlaczego i wszyscy wiedzą za dużo”. Można jedynie snuć przypuszczenia – tylko czasem zostawią list. Kluczem do zrozumienia wielu tragedii są relacje w domu rodzinnym i wartości, jakie z niego wynoszą. 70–80% emocji i postaw u młodych ludzi kształtowanych jest w domu, reszta to środowisko: szkoła, rówieśnicy, media. Nie dokonam szczegółowej analizy zjawiska, bo żaden ze mnie Tatarkiewicz, by pisać traktaty, wiem jednak, że myśl o samobójstwie bywa najczęściej jedyną formą protestu, na jaką ich stać, gdy wszystko zawiodło. Motywem może być wołanie o pomoc, zwrócenie uwagi, kara, zemsta, uniknięcie odpowiedzialności za swoje postępowanie lub ucieczka, „oderwanie się od problemów”, „rozładowanie wewnętrznego napięcia” i „sprzeczne, wzajemnie wykluczające się cele”. „Bo nie ma nikogo kto by nas wydostał na brzeg / Bo nie ma nic nie ma nic do zrobienia”. Jak podkreśla profesor Hołyst: czasami to „nie tyle pragnienie śmierci, co strach przed życiem”. W wieku dorastania wszystkie problemy są wielkie, świat jest za mały, by pomieścić nastoletnie emocje. „Nie chcieliśmy takiego zakończenia, chcieliśmy żyć. Ten świat nie ma miłości, ten świat umiera. Ten świat na nas nie zasłużył, dlatego musimy odjeść. Nasza historia już została opowiedziana, my odchodzimy, a wy zostaniecie” – napisała w liście Sylwia z „Sali samobójców”. Jeśli wierzyć naukowcom, szczególną uwagę powinniśmy zwracać na te dzieci, które mają około 17 lat, zaburzone relacje z rodzicami, trudną sytuację w szkole (problemy z nauką, powtarzanie klasy, nieusprawiedliwione nieobecności), funkcjonują w bliskim otoczeniu osób przejawiających różne formy zachowań patologicznych (alkoholizm, konflikty z prawem, próby samobójcze, samobójstwa dokonane). Sam zaś akt w połowie przypadków poprzedzony jest różnymi okolicznościami: myśli samobójcze, nieudane próby samounicestwienia, sytuacje krytyczne, długo kumulowane negatywne emocje, co trwa przecież w jakimś czasie. Pozostali podejmują decyzję w sposób nagły, impulsywny, najczęściej tego samego dnia, po kłótni, awanturze, niespodziewanym zaskoczeniu negatywnymi informacjami przekazywanymi im przez bliskie osoby lub dotyczącymi tych osób. To istotny katalizator przyspieszający lub wręcz wywołujący reakcję. Świat się kończy, miał być inny scenariusz, ale bezradność zacisnęła się odrobinę za daleko: „nie potrzeba już sukien ani kremów – luster ani szczotki, ani ścierki. Inni niech się troszczą, niech kupują, niech biegają opętani żałobą”. Świat się jednak nie kończy: „wyssane z palca poematy tysiąc razy obiegną chodniki, przechodnie nabiorą w usta granatów, koleżanki z klasy założą czarne golfy”, z uroczystymi minami delektować się będą samobójstwem, „ze śmierci zrobią adorację, co przez tydzień będzie ukrywać prowincjonalną nudę”, ale ci, którzy zaufali skrzydłom Tanatosa, o tym nie wiedzą i dobrze by było, gdyby TO nie stało się niczyim udziałem. Żal poniewczasie nikomu nie przywróci życia, dlatego tak ważne jest, aby baczne przyglądać się nastolatkom, poznawać ich problemy, wsłuchiwać w to, co mówią, z kim się spotykają, i to, o czym zawsze i wszędzie przypominam: do cholery, rozmawiać!!!