Powrót pociągiem z obozu wędrownego w Pieninach. Dworzec w Gdańsku wita wyjątkowym rodzajem ciszy. Za to mur otaczający stocznię imienia Lenina aż krzyczy od kolorów – białego, czerwonego i czarnego. Nie mam kluczy do mieszkania, stoję zrezygnowana na klatce schodowej. Mijające mnie sąsiadki biadolą, że cała rodzina czeka pod stocznią na koniec strajków. Ktoś przynosi kubek z herbatą, ktoś inny częstuje kanapką. Starsza pani z drugiego piętra kwituje – Wszystko przez jakiegoś Wałęsę!
Październik 1980
Centrum Wrzeszcza, dawny Hotel Morski przy alei Grunwaldzkiej. Główna siedziba Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Centrum świata. Tu i na plebanii kościoła św. Brygidy – zachodnie agencje prasowe, dyplomaci, Oriana Fallaci. Na parterze wałuje się ulotki i odbija na sicie plakaty. Wyżej są biura komisji krajowej, biuro interwencji, biuro prasowe, pracownia plastyczna, bufet. Z innymi dzieciakami z techników, zawodówek i liceów siedzimy na schodach i czekamy na przydział. Jedni wezmą ulotki, inni wiaderka z farbą, inni z klejem i plakatami. Związek jest jeszcze niezarejestrowany, działamy nielegalnie. Każdy z nas ma przy sobie kilka kartek z nazwiskami osób z grupy i telefonem do dyżurnego w siedzibie związku. Jeśli złapie nas SB albo milicja, trzeba wyrzucić kartki na ulicę. Na schodach ktoś pociąga mnie za warkocz. Pyta się, czy na pewno chodzę do szkoły i czy przypadkiem nie mam klasówki. Bo on się nie uczył i oto jak skończył.
Grudzień 1980
Premiera „Robotników 80”. Jedziemy do Gdańska razem – Lech Wałęsa, jego ochroniarz, mój kolega Michał i ja. Kino Leningrad przy ul. Długiej pęka w szwach. Wszyscy czekają na Wałęsę. Kiedy wchodzimy spóźnieni, nic nie widzę. Oślepiają nas flesze, ale słyszę niesamowitą wrzawę – oklaski, okrzyki, skandowanie. Większość bohaterów filmu siedzi na widowni. Wzruszenie.
16 grudnia. Przenikliwe zimno. Nie idę do szkoły, tylko do związku. Jestem na liście porządkowych ochraniających obchody rocznicy Grudnia 70. Na ramieniu mam biało-czerwoną opaskę. Na placu przed bramą do stoczni wznoszą się trzy krzyże, montowany na szybko Pomnik Poległych Stoczniowców 1970. Ktoś złorzeczy, że rozleci się, zanim skończy się zima. Nacierający tłum oczywiście nie zwraca uwagi na usiłującą utrzymać porządek nastolatkę. Nad głowami unoszą się słowa psalmu recytowanego przez Daniela Olbrychskiego.
Marzec 1981
Kryzys Bydgoski. W siedzibie związku podminowana atmosfera. Wszyscy dywagują, czy wejdą wojska radzieckie. Ktoś przyjechał z Białegostoku z wiadomością, że Rosjanie już stoją wzdłuż granicy. Wałęsa zdenerwowany, niewiele go widać na korytarzach. Na parterze pełną parą pracuje drukarnia, w kolejce po świeże biuletyny czekają związkowcy z całego województwa. W sekretariacie stoi dar od Japończyków – pierwsza w Trójmieście kserokopiarka.
Wrzesień 1981
Piękna, słoneczna pogoda. Na Przymorzu w hali Olivia I Zjazd Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”. W całym Trójmieście pełno plakatów przestawiających roczne dziecko w koszulce z charakterystycznym napisem. Wokół Wałęsy powstają różne frakcje. Najstarsi stażem współpracownicy twierdzą, że Lechu otacza się niewłaściwymi doradcami. Tymczasem wszędzie kłębią się dziennikarze. Po starej znajomości przewodniczący udziela wywiadu szkolnej gazecie. Rozmowa jest nagrywana na wielkim szpulowym magnetofonie, który ledwo mieści się w turystycznym plecaku.
Grudzień 1981
Niedziela 13 grudnia. Najpierw niekończący się sznur czołgów jadących z jednostki wojskowej przy plaży w Oliwie w stronę Gdańska, potem próba przechwycenia wiadomości z zagłuszanego Radia Wolna Europa i wyjazd do Wrzeszcza pod siedzibę związku. Na miejscu okropny widok. Na parterze pootwierane na oścież drzwi drukarni, unoszące się na wietrze ulotki i dokumenty. W czteropiętrowym budynku nikogo nie ma. Za to dookoła tłum gapiów. Ktoś mówi, że Wałęsa jest już na Łubiance, inni, że został aresztowany.
Listopad 1982
Blokowisko na Zaspie. Długi budynek z balkonami od strony kolejki podmiejskiej. Na jednym z nich z okazji różnych świąt narodowych pojawia się ręcznik – biały z czerwonym napisem „Solidarność”. 14 listopada późnym popołudniem nikt nie patrzy w stronę balkonu, tylko w kierunku ulicy. Niedowiarkowie nie wierzą, że puścili go z internowania. Oczekiwanie się dłuży, robi się chłodno. W końcu przyjeżdża. Przeprasza, że musi iść, ale Danusia z dziećmi czeka.
Październik 1983
Komitet Noblowski przyznaje Lechowi Wałęsie Pokojową Nagrodę Nobla. Po raz kolejny spotykamy się pod blokiem na gdańskiej Zaspie. Lech przemawia, stojąc w oknie. I znowu cały parking osiedlowy jest pełen ludzi. Rozchodzimy się przed północą. Tych spotkań przed nami jeszcze całe mnóstwo.
Czerwiec 1989
Pierwsze w powojennej Polsce demokratyczne wybory. Na ulicach króluje plakat z kowbojem, bohaterem westernu „W samo południe”. Bodaj w każdej komisji wyborczej jest solidarnościowy mąż zaufania. Na Przymorzu wyborcy przynoszą członkom komisji ciasto, słodycze, kawę w termosach. Wałęsa jeszcze tym razem głosuje na Zaspie. W południe obowiązkowa msza święta w kościele Świętej Brygidy. Potem spotkanie na plebanii u ks. Henryka Jankowkiego. Zanim Wałęsa wejdzie do środka, staje na podeście schodów i mówi do nas tym swoim zwyczajnym językiem. Zawsze w tym samym miejscu, od kilku lat.
Listopad 1989
W Waszyngtonie w Kongresie USA Lech Wałęsa rozpoczyna swoją wypowiedź od słów: My, naród!, odnosząc się do sentencji zawartej w amerykańskiej konstytucji . – Oto słowa, od których chcę zacząć moje przemówienie. Nikomu na tej sali nie muszę przypominać, skąd one pochodzą. Nie muszę też tłumaczyć, że ja, elektryk z Gdańska, też mam prawo się na nie powoływać.
Grudzień 1990
Ostatni miesiąc starego roku. Polska z impetem wchodzi w okres transformacji ustrojowej. Jadąc kolejką podmiejską z Gdańska w stronę Gdyni, mijam ciągle ten sam płot otaczający stocznię. Za chwilę Lech Wałęsa zostanie zaprzysiężony na prezydenta RP.
9 marca Lech Wałęsa spotkał się z mieszkańcami Lublina w Centrum Kongresowym Uniwersytetu Przyrodniczego. Kilkusetosobowa sala była pełna.
Tekst Grażyna Stankiewicz
Foto Krzysztof Stanek