Najbardziej znany na świecie męski akt, czyli posąg biblijnego Dawida, znajdujący się we florenckiej Galleria dell’Accademia, został bohaterem metamorfozy chętnie zamieszczanej w mediach społecznościowych. Podkreślona przez autora przemiana uwidacznia, co dzieje się z naszym ciałem po nieustannym pałaszowaniu jedzenia z fast foodów. Otyły Dawid z wiszącym brzuchem i piersiami coś nie bardzo licuje z kanonem piękna upowszechnionym przez Michała Anioła i podziwianym przez kolejne stulecia. Jednak autor tej karykatury wiedział, co robi. W wakacje AD 2015 nad klasyką wzięła górę awangarda i to w niespotykanej dotąd skali. Dosłownie zewsząd zaatakowały nas gołe męskie brzuchy i to na mocno zróżnicowanym poziomie zaokrąglenia. Podczas przeprawy przez Wisłę bilety sprzedawał pan z obsługi promu, któremu wiatr rozwiewał poły eleganckiej służbowej koszuli, pokazując to, czego nie powinniśmy zobaczyć. Z kolei na straganie sprzedawca wietrzył swoją cielesność, prezentując szpakowatą tonację zarostu na całości demonstrowanej powierzchni. Innym razem, wychodząc z jednej z lubelskich instytucji kultury, „do widzenia” powiedział mi portier chwilowo w ogóle bez koszuli.
Podczas lekcji wychowawczych w szkole mojej Mamy jej nauczycielka często podkreślała, że w miejscach publicznych należy umieć się zachować: nie wymieniać głośno nazwisk, nie wymachiwać ręką podczas konwersacji z palcem wymierzonym w oko naszego rozmówcy, odsuwać i podsuwać kobiecie krzesło, przepuszczać w drzwiach starszych od siebie oraz nie epatować golizną poza własnym mieszkaniem i miejscami do tego wyznaczonymi. No ale to były czasy powojenne i sporej części młodzieży umknęły lata edukacji. Trzeba oczywiście pamiętać, że zasady savoir-vivre obowiązują rzecz jasna obydwie płcie. O skutkach obnoszenia się z gołym ciałem pisał Karol Olgierd Borchardt w słynnej książce „Znaczy kapitan”, opisując pasażerkę transatlantyku, która w upalny dzień usiadła do obiadu w mocno wydekoltowanej sukience. Tak mocno, że kiedy sięgnęła po sól stojącą na środku stołu, jedna z części jej imponującej kobiecości wpadła z impetem do talerza z chłodnikiem, ochlapując wszystkich dookoła. Paląc się ze wstydu, pasażerka wybiegła z mesy i nie wyszła ze swojej kabiny już do końca rejsu. No ale to z kolei było przed wojną, więc i poczucie zawstydzenia miało wtedy inną rangę.
Natomiast zawstydzenie na poziomie naszych czasów jest uczuciem obcym trzydziestolatkowi, który rozebrany od pasa w górę chłodził się między nabiałem a parówkami w jednym z dyskontów. I starszemu panu, który natychmiast po wejściu do pociągu na trasie Lublin–Chełm z premedytacją pozbawił się koszuli. I rozebranym torsom, które w całej swojej okazałości opanowały w tym roku deptaki nadbałtyckich kurortów, wchodząc bez zażenowania do barów, lodziarni i restauracji. I całej rzeszy turystów w modnej ostatnio Chorwacji, gdzie jak napisał jeden z forowiczów „Wieczorami panie w sukienkach, panowie co najmniej w koszulach, a jak trafił się burak z gołą klatą, to zawsze gadał po polsku”.
Jednak okazuje się, że gołe brzuchy mogą też być znakomitym kamuflażem. Głośno zrobiło się w sierpniu w lokalnej prasie o posiadaczach dwóch gołych brzuchów w wieku powyżej lat dwudziestu, którzy w słoneczny dzień przyjechali do Okuninki nad jeziorem Białym w celu wyprowadzenia na spacer pochodzącego z Birmy pytona tygrysiego. Choć jak twierdzą specjaliści, aby fachowo przenieść mierzącego 3,5 metra gada, potrzeba co najmniej trzech rosłych mężczyzn, po jednym na metr bieżący zwierzęcia. Kiedy gość z Azji przez kilka godzin pełzał po plaży między odpoczywającymi tam turystami i bawiącymi się dziećmi oraz zażywał orzeźwiającej kąpieli w jeziorze, trudno było namierzyć prekursorów ekstremalnego wypoczynku na pojezierzu, bo z racji swojego emploi zespolili się z resztą plażowiczów. Do dziś służby porządkowe mają problem z ich identyfikacją. Za to nareszcie wiadomo, jakie znaczenie ma upowszechnione przez Krzysztofa Zanussiego określenie „barwy ochronne”.