Pierwsza kocia kawiarnia w Lublinie już na starcie poznała gorzko-słodki smak sławy. O jej problemach ze Stacją Sanitarno-Epidemiologiczną ochoczo dyskutowały nie tylko media, ale i sami goście, którzy wręcz wzorcowo podzielili się na forach na skrajnych przeciwników i totalnych wielbicieli miejsca. Wskutek nagłośnienia kolejnych etapów wojny z „sanepidem” Mrau Cafe zyskało jeszcze więcej klientów, jednak szczegóły sytuacji podziałały na niekorzyść wizerunku miejsca. Z doniesień medialnych jasno wynika, że kawiarnia mimo nagminnych upomnień ze względu na niedopełnienie procedur, wciąż przyjmowała klientów, co w zasadzie mogło okazać się negatywne w skutkach zarówno dla kocich rezydentów, jak i klientów kawiarni. Właścicielka pierwszej w Polsce kociej kawiarni, zlokalizowanej w Krakowie, poprosiła wręcz o nieutożsamianie jej lokalu z tym miejscem, mimo początkowej współpracy. Finalnie cała sytuacja zakończyła się kompromisem Po kolejnych kontrolach i grzywnach Mrau Cafe zmieniło status kawiarni na punkt sprzedażowy, w którym goście kupują produkty w pojemnikach i spożywają je na własną odpowiedzialność. Choć idea takiego miejsca jest bardzo interesująca, właścicielom życzymy więcej rozwagi i potwierdzenia przysłowia: „Złe dobrego początki”. Poza tym jakby na to nie patrzeć – ustanowione prawo jest do przestrzegania. (abc)
Foto pod