Natalia Wołosowicz jest uroczą i wrażliwą kobietą. Kocha życie. I zapewne dlatego, mimo dość poważnej wady wzroku (oczopląs powstrzymany operacyjnie i trwający astygmatyzm wzroczny) i dodatkowo nękającej ją niedoczynności tarczycy, uśmiecha się do niego. Doskonale wie, że niektórych ze swoich zamierzeń nie będzie mogła zrealizować. Ale te, które uda się jej osiągnąć, będą sukcesem i przyniosą szczęście.
Nie poddaje się. Wychowując się w rodzinie wielodzietnej, jako najmłodsza z jej pięciorga rodzeństwa dość szybko nauczyła się nie tylko samodzielności, ale i dbania o innych. Wspólne sprzątanie, gotowanie i pomaganie w codziennych pracach polowych sprawiło, że ma w sobie dość siły, aby zmagać się z chorobą, uczyć się i jednocześnie pracować. W naszej rozmowie zaś podkreśla, że w takiej rodzinie człowiek uczy się życiowej zaradności i każdy, żeby nie obciążać rodziców, chce szybko wyjść na swoje.
Maturę zdała w Liceum Ogólnokształcącym im. St. Staszica w Białej Podlaskiej o profilu plastycznym. Ukończyła szkołę policealną z dyplomem technik hotelarstwa. Próbowała swoich sił na studiach, zaliczając trzy lata na filologii słowiańskiej UMCS w Lublinie. Była jeden rok na wydziale turystyki. Niestety ze względu na pogłębiającą się chorobę rogówki, póki co musiała je przerwać. Nie znaczy to jednak, że zupełnie zrezygnowała z nauki i niebawem zamierza ją kontynuować. O tym, że jednak można, przekonała się, będąc jeszcze na uczelni. Uczestnicząc w spotkaniach Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych, zobaczyła, iż wielu ludzi, zwłaszcza dotkniętych niepełnosprawnością, potrafi sobie doskonale radzić. Jeden z jej kolegów, poruszający się tylko na wózku z powodu paraliżu kończyn i dowożony przez mamę na zajęcia, studiował informatykę. Nie poddał się i tak się wyspecjalizował w tworzeniu oprogramowań, że jeszcze w trakcie studiów mógł już nie tylko utrzymać samego siebie, ale i wspomagał finansowo swoją mamę. Dlaczego więc jej nie miałoby się udać? Musi.
– Od zawsze chciałam się wyrwać z mojej wsi – powiada. – Chciałam być samodzielna i traktowana jak normalna, pełnosprawna osoba. Chciałam chwilami zapomnieć, że mam problemy ze wzrokiem i chorobami. I od pięciu lat, gdy samodzielnie mieszkam w Lublinie, to mi się udaje. Życie kazało mi być osobą twardą i taką jestem. Na pewno dam sobie radę.
Ponieważ jakiekolwiek zajęcia biurowe nie wchodziły w grę z powodu niewskazanej dla jej oczu pracy przed komputerem, ukończyła kolejne, tym razem trzy, kursy: kelnerski, robienia wyrobów garmażeryjnych i kucharza. Z fundacji „Fuga Mundi” dostała kilka ofert pracy w gastronomii i wybrała dość ciekawą w restauracji na lubelskim Starym Mieście, gdzie królują dania hiszpańskie, a właściciel nie widział problemu, aby ją zatrudnić.
– Praca każdemu człowiekowi pozwala na samorealizację – stwierdza Natalia. – Jest szansą na odstresowanie się i lepsze patrzenie w przyszłość. Współpracując z innymi ludźmi, trzeba podejmować słuszne decyzje i działać szybko oraz zdecydowanie. Człowiek nie skupia się na sobie i wtedy inaczej patrzy na świat. Lubię tę pracę. Bardzo mi się podoba dekorowanie potraw. Żeby były kolorowe, wesołe i zachęcające do spożycia. Takie połączenie plastyki i gastronomii.
Otóż to – plastyka. Natalia ma swoją wielką pasję – malarstwo. W wolnych chwilach staje przed sztalugą i przenosi na płótno obrazy z otaczającej ją rzeczywistości. Ma już niezłą kolekcję swoich prac. Chciała nawet je wystawić, ale w galeriach, do których przychodziła, słyszała jedno: przyjmujemy tylko prace artystów z dyplomem ASP. Trudno jej to zrozumieć. Ale z malarstwa oczywiście nie ma zamiaru zrezygnować. Jest dla niej potrzebą chwili i jednocześnie relaksem. Podobnie jak wiersze, które także czasem zdarza się jej napisać.
– Zawsze chciałam i nadal chcę być malarką – mówi ze zdecydowanym wyrazem twarzy. – Z tego nie zrezygnuję. Na razie jednak podstawą dla mnie jest praca, którą mam, i w niedalekiej przyszłości próba powrotu na uczelnię. Każdy człowiek ma jakieś chwile załamania niezależnie od swojej sprawności. To zależy od stanu ducha. Nie ukrywam, że miałam je także. Miałam, ale wyciągnęłam się. Jak człowiek coś robi i ma się pracę, to wtedy udaje się mieć więcej luzu w życiu i zapomina się o wadach.
Tekst Maciej Skarga
Foto Piotr Nowacki